O tajemniczym wypadku w Fordonie lub jego okolicach napisaliśmy w połowie marca. Jeden z byłych mieszkańców Fordonu opowiedział ją Robertowi Szatkowskiemu ze Stowarzyszenia Bydgoski Wyszogród.
Katastrofa miała mieć miejsce na początku lat 60. Pan Adam, wówczas 13-letni, widział samolot przewożony ulicami ówczesnego Fordonu.
„Express” próbował zdobyć informacje na temat katastrofy w Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Niestety - komisja ma w swym posiadaniu akta dotyczące tylko ostatnich kilkunastu lat. Archiwa z lat poprzednich są w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, jednak dotąd nie uzyskaliśmy odpowiedzi na przesłane pytania w tej sprawie.
Ciekawy trop pojawił się za to na facebookowym profilu Starofordońskiego Spichlerza Historii, prowadzonego przez Damiana Rączkę ze Stowarzyszenia Miłośników Starego Fordonu, poświęconego historycznym epizodom związanym z naszą dzielnicą.
- Podczas działalności fordońskiej szkoły szybowcowej dochodziło do różnej maści wypadków - czytamy we wpisie, który próbuje pomóc rozwikłać naszą zagadkę. - Jeden z nich doskonale pamięta pan Zbigniew, wówczas również 13-latek. Był rok 1959, nad Fordonem śmigał szkolny Zlin 26. Trener, pilot siedzący za jego sterami wykonywał przeróżne figury akrobatyczne. Kręcił beczki, pętle, dokonywał nagłych zwrotów, by świecą wzbić się w nieboskłon. Młody Zbyszek bawił się z kolegami na Wzgórzu Wisielca, dlatego miał doskonały obraz na mistrzowski pokaz akrobacji powietrznej. Zlin wykonywał właśnie pętlę, na której dokończenie zabrakło miejsca. Zawadził skrzydłem o drzewo i runął na ziemię. Tuż obok było gospodarstwo, niewiele więc brakowało, aby rozmiar tragedii był znacznie większy.
Pilot zginął. Mówiono, że był to doświadczony lotnik, walczący w latach 1940-45 w jednym z polskich dywizjonów w Anglii. Samolot rozbił się koło Pałcza, między dzisiejszą ulicą Bortnowskiego a hurtownią „Kujawianka” przy Bora-Komorowskiego. Wspólnym dla obu relacji elementem jest transport rozbitej maszyny fordońskimi ulicami na platformie ciągniętej przez ciężarówkę. Może zatem obaj świadkowie mówią o tym samym wypadku?
Bydgoszcz - to samo miejsce dawniej i dziś [ZDJĘCIA]
Polub "Express" na Facebooku
Latamy nad Fordonem