Książka „Johnny. Powieść o księdzu Janie Kaczkowskim” w księgarniach ukazała się we wrześniu, na tydzień przed premierą filmu o tym samym tytule. Autorem książki i scenarzystą filmu jest Maciej Kraszewski, dla którego był to literacki debiut. Film ściągnął i zauroczył wielu widzów. Duża w tym zasługa Dawida Ogrodnika i Piotra Trojana, którzy zagrali odpowiednio ks. Kaczkowskiego i Patryka. Chwalono też scenariusz, w którym umiejętnie zostały splecione losy tak z pozoru odmiennych bohaterów, jak ksiądz intelektualista i prostaczek recydywista.
Ocena książki jest już mniej jednoznaczna. Oczywiście to ta sama historia, ta sama biografia równoległa, z pasją, w pierwszej osobie opowiedziana nie przez intelektualistę, tylko przez recydywistę. Wątpliwości rodzą się na poziomie języka opisu. Patryk - były już w chwili snucia opowieści ćpun i recydywista - ciągnie opowieść w sposób, jakby wciąż był na poziomie więziennej grypsery albo balang w melinach z kumplami spod ciemnej gwiazdy. A gdy już sobie językowo „ulży”, za chwilę przechodzi do lirycznych opisów, snutych może nieco nazbyt ckliwym, ale bez wątpienia literackim językiem. Kim jest zatem narrator: prymitywem, który z trudem posługuje się ojczystą mową, czy nawróconym przez księdza neofitą, który za przyczyną „tatki” nie tylko przyjął wiarę, ale i zdał maturę, nauczył się zawodu kucharza tak dobrze, że został szefem kuchni w eleganckiej restauracji w Trójmieście, stał się subtelnym, empatycznym wolontariuszem w hospicjum, wreszcie znalazł prawdziwą miłość i założył szczęśliwą rodzinę. Rozdwojenie języka narratora wcale nie czyni go bardziej wiarygodnym, wręcz przeciwnie. Można odnieść wrażenie, że Maciej Kraszewski wdzięczy się do młodych czytelników, nie wierząc, że bez tej zachęty skłonni będą sięgnąć po biografię księdza dobrodzieja.
Na mój gust za dużo też w tej książce peanów, wynoszących pod niebiosa postać śmiertelnie chorego ks. Kaczkowskiego, który nie użala się nad sobą, tylko niesie otuchę ludziom w podobnym położeniu. Na początku opowieści nie jest to jeszcze odczuwalne. Żartobliwy ton narracji góruje nad patosem. Im jednak bliżej do końca, do śmierci księdza Jana, tym patos zmieszany z sentymentalizmem coraz mocniej dochodzą do głosu. A to również nie służy satysfakcji podczas lektury. Chyba, że ktoś lubi ronić łzy nad książką.
Maciej Kraszewski, Johnny. Powieść o księdzu Janie Kaczkowskim, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2022.
