Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tatko ksiądz. Ksiądz dobrodziej - książką o ks. Janie Kaczkowskim

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Niestety, tylko na początku żartobliwy ton narracji góruje nad patosem...
Niestety, tylko na początku żartobliwy ton narracji góruje nad patosem...
W pewnym okresie swego życia Patryk Galewski zapragnął, by móc do księdza Jana Kaczkowskiego zwracać się per „tatku”. Patryk miał biologicznego ojca, który żył i bynajmniej nie porzucił rodziny. Tylko że ten ojciec był alkoholikiem i przestępcą. Za jego przykładem w bagnie stopniowo pogrążał się i Patryk. Pogrążyłby się pewnie po szyję, gdyby nie spotkał na swej drodze księdza Jana, który stał się jego duchowym tatkiem. Ksiądz zgodził się, by Patryk tak go nazywał…

Książka „Johnny. Powieść o księdzu Janie Kaczkowskim” w księgarniach ukazała się we wrześniu, na tydzień przed premierą filmu o tym samym tytule. Autorem książki i scenarzystą filmu jest Maciej Kraszewski, dla którego był to literacki debiut. Film ściągnął i zauroczył wielu widzów. Duża w tym zasługa Dawida Ogrodnika i Piotra Trojana, którzy zagrali odpowiednio ks. Kaczkowskiego i Patryka. Chwalono też scenariusz, w którym umiejętnie zostały splecione losy tak z pozoru odmiennych bohaterów, jak ksiądz intelektualista i prostaczek recydywista.

Ocena książki jest już mniej jednoznaczna. Oczywiście to ta sama historia, ta sama biografia równoległa, z pasją, w pierwszej osobie opowiedziana nie przez intelektualistę, tylko przez recydywistę. Wątpliwości rodzą się na poziomie języka opisu. Patryk - były już w chwili snucia opowieści ćpun i recydywista - ciągnie opowieść w sposób, jakby wciąż był na poziomie więziennej grypsery albo balang w melinach z kumplami spod ciemnej gwiazdy. A gdy już sobie językowo „ulży”, za chwilę przechodzi do lirycznych opisów, snutych może nieco nazbyt ckliwym, ale bez wątpienia literackim językiem. Kim jest zatem narrator: prymitywem, który z trudem posługuje się ojczystą mową, czy nawróconym przez księdza neofitą, który za przyczyną „tatki” nie tylko przyjął wiarę, ale i zdał maturę, nauczył się zawodu kucharza tak dobrze, że został szefem kuchni w eleganckiej restauracji w Trójmieście, stał się subtelnym, empatycznym wolontariuszem w hospicjum, wreszcie znalazł prawdziwą miłość i założył szczęśliwą rodzinę. Rozdwojenie języka narratora wcale nie czyni go bardziej wiarygodnym, wręcz przeciwnie. Można odnieść wrażenie, że Maciej Kraszewski wdzięczy się do młodych czytelników, nie wierząc, że bez tej zachęty skłonni będą sięgnąć po biografię księdza dobrodzieja.

Na mój gust za dużo też w tej książce peanów, wynoszących pod niebiosa postać śmiertelnie chorego ks. Kaczkowskiego, który nie użala się nad sobą, tylko niesie otuchę ludziom w podobnym położeniu. Na początku opowieści nie jest to jeszcze odczuwalne. Żartobliwy ton narracji góruje nad patosem. Im jednak bliżej do końca, do śmierci księdza Jana, tym patos zmieszany z sentymentalizmem coraz mocniej dochodzą do głosu. A to również nie służy satysfakcji podczas lektury. Chyba, że ktoś lubi ronić łzy nad książką.

Maciej Kraszewski, Johnny. Powieść o księdzu Janie Kaczkowskim, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2022.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera