Uczniowie mają sporo racji. Pisząc list protestacyjny, wykazali się też cywilną odwagą, co dobrze świadczy i o nich, i o ich wychowawcach – w tym nauczycielach z II LO. Dobrze byłoby jednak, gdyby ktoś stojący z boku tych zdarzeń, powiedział uczniom, że i ich dyrektorka nie zasługuje na tak ostrą krytykę.
Przekonuje mnie argument, że nie mogła podawać wiadomości o śmierci uczennicy bez zgody jej matki. Trudno też dziwić się matce, że zaraz po śmierci dziecka nie miała głowy do rozmowy z kimkolwiek spoza rodziny na takie tematy. Owszem, zgadzam się z uczniami, że szkoła powinna wysłać oficjalną delegację na pogrzeb i ufundować wieniec. Doceńmy jednak także to, że pani dyrektor publicznie przyznała się do winy w tym zakresie, a nie każdego szefa stać na taki gest.
Wszystko to działo się w okresie, gdy szkoła przygotowywała się do jednego z najważniejszych świąt w swych dziejach – setnej rocznicy nadania imienia. Trudno jest jednocześnie świętować i odbywać żałobę, a z nie wszystkich konfliktów zdarzeń jest jedno słuszne i dobre wyjście.
