Bo, drodzy rodacy, kraj nasz kochany, jak wiadomo, profesjonalizuje się na potęgę. Nic więc dziwnego, że korupcja polityczna też staje się rzemiosłem wysokiej jakości i ponoć nijak już nie przypomina tego paździerza choćby z czasów kuszenia pani Beger. Różnych misiów na słuszną stronę przeciągają więc head hunterzy, co to każdego polityka malutkiego mają rozpracowanego. I wiedzą dobrze, jakie potrzeby i tęsknoty ma on, żona i dziatki, a z drugiej strony, co też jest dla niego słodkiego w katalogu promocji. I jak wiadomo od czasów radnego Kałuży, sprawny łowca głów może wszystko, nawet namówić biedaczynę, żeby za parę groszy stał się ikoną korupcji politycznej na wieki wieków.
Po wyborach obecnych najciekawsze tu są dwie rzeczy – która frakcja i w jakiej skali dorwie się to spółek skarbu państwa, bo to składzik dobrobytu nieprzebrany, oraz historia łowów na senatorów z antyPiS-u. I gdzieś umykają nam smaczki lokalne, jak ostatnio sądowa sprawa w mieście Toruniu z politykami PiS i z PiS związanymi, którzy poprztykali się zdrowo. I jeden oświadczył, że za zerwanie z drugim ten trzeci zaoferował mu robotę w Urzędzie Marszałkowskim. Co zabawne jest o tyle, że urząd od lat jest w łapach PO i PSL, więc albo sprzedawca posad z PiS jak dobry handlarz wciskał kit tumanowi, albo - jak podejrzewają ludzie wredni - klasa polityczna jedna jest i zblatowana na wieki.
Swoją drogą wyszło na to, że ów pan polityk zgromadził w swojej kolekcji jedną radę nadzorczą, jedną radę programową, jedną robotę u europosła i jedną w spółce miejskiej, którą partia matka opanowała. Mało? No mało, ale to wyjątowy człowiek jest, wyrywny bardzo, bo gdyby był jak ten cielaczek pokorny, to zgromadziłby w kolekcji swej znacznie więcej.
I jedno pytanie tylko – czemuż ta korupcja polityczna jest możliwa? Bo cóż, dla większości ludzi ważniejsze jest dobro osobiste niż publiczne. I jest to z naturą człowieka zgodne jak najbardziej. Ale oczywiście kiedy wchodzimy w jakieś role - ojca, księdza czy polityka właśnie - to wymusza to na nas pewne powinności, choćby rezygnację z interesu własnego. A gdy ktoś nie rezygnuje? To podpisuje pakt z diabłem i od czasu do czasu ponosi konsekwencje. Problem w tym, że to od czasu do czasu zdarza się wyjątkowo rzadko.
Nowe osiedle mieszkaniowe na poprzemysłowych terenach przy Rycerskiej w Bydgoszczy
