Zobacz wideo: Zimna krew w obliczu ognia. 10-letni bohater z Koronowa odznaczony

Mała Tove Ditlevsen miała podstawy, by sądzić, że jej dzieciństwo było gorsze od większości dzieci. Urodzona w 1918 roku w malutkim mieszkaniu robotniczego Vesterbro w Kopenhadze nie miała nadziei na inne życie niż setki jej rówieśników, emocjonalnej obojętności, wzrastających w biedzie, permanentnym poczuciu zagrożenia bezrobociem rodziców, świadomości szybkiego kursu dorastania, w którym od chłodu szorstkiego, praktycznego wychowania przechodzi się wprost do własnej rodziny, powielającej braki i grzechy poprzednich pokoleń.
To Cię może zainteresować
Tove dzieciństwo się jednak niesłychanie dłużyło. Oschła matka, lewicujący, niezaradny życiowo ojciec, przegrany brat – to nie było środowisko dla wrażliwej, oryginalnej dziewczynki, marzącej tylko o kawałku własnego miejsca, by móc przelewać na papier układające się w wiersze i opowiadania słowa. Byle już mieć 18 lat, byle móc odejść, na jakichkolwiek warunkach… Tove wmawiano, że jest brzydka i niewarta uczucia, a czytanie książek jest tylko stratą czasu i kłamstwem. O ile pierwsze przekonanie będzie jej bardzo długo towarzyszyło, o tyle dla pisania była gotowa poświęcić wszystko.
I tak zrobiła. Tove Ditlevsen, jedna z najważniejszych autorek historii literatury duńskiej, popełniła samobójstwo, gdy miała 58 lat. Od Vesterbro, gdzie musiała nauczyć się targować o kilkanaście ore na funcie słoniny, przeszła do czasu, w którym płaciła kilkadziesiąt tysięcy koron za narkotyki. Wydana po raz pierwszy w Polsce autobiografia "Trylogia kopenhaska” (oryginalnie składająca się z trzech osobnych części: Dzieciństwo, Młodość, Małżeństwo/Trucizna) jest wstrząsająco osobistym, brutalnie szczerym zapisem życia pisarki, w kilku jego fazach. Tove krok po kroku zrzucała z siebie zapach Vesterbro. Kolejne nużące posady, stopniowo podnoszące jej standard życia. Kolejni mężowie, zaspokajający potrzeby bycia kochaną, docenianą, wspieraną twórczo. Aż do psychotycznego lekarza, Carla, który – wykonując jedną z jej kilku aborcji – otworzył drogę narkotycznej ułudy. Tove podążyła w jedną stronę… Gdzieś tam na świecie trwały wojny (okupacja hitlerowska przedstawiona jest chłodno i z dystansem), dochodziło do przełomowych zmian, Tove rodziły się dzieci – a to wszystko było zaledwie tłem do przewiercającej umysł i duszę potrzeby pisania. Laureatka wielu nagród była gotowa się okaleczyć, byle zdobyć chemiczne wsparcie swego talentu. Nigdy w niego nie uwierzyła, nie dała się przekonać o urodzie – własnej i świata wokół. Pisarkę, będącą inspiracją dla wielu kobiet, piewczynię feminizmu, pokonały własne demony. Śledzenie tego upadku, relacjonowanego w precyzyjny, oszczędny w wyrazie sposób, niemal dosłownie boli. To należało udowodnić?
Tove Ditlevsen, Trylogia kopenhaska, Wyd. Czarne, Wołowiec 2021