Zobacz wideo: Rybi Rynek w Bydgoszczy - jakie zmiany nas czekają?

Mała rodzinna Piekarnia Kaszubska od lat działa przy ulicy Grunwaldzkiej. Dostarcza pieczywo do okolicznych sklepów, dostarcza też specjalistyczny towar do lokali gastronomicznych. Skala działalności jest mała, więc i potencjalne uciążliwości dla sąsiadów nie są wielkie. Codzienne dostawy i odbioru towaru zajmują może kilkadziesiąt minut. Teraz jest z tym jednak problem.
Sprawdź ceny. Przepłacasz czy nie?
- Naprzeciw piekarni znajduje się zatoka autobusowa. Od lat przy zatoce znajdowało się jedno miejsce parkingowe, przygotowane dla nas - zajmowaliśmy je krótko, tylko na czas rozładunku i załadunku. Nasze auta i tak parkują na strzeżonym parkingu w innym miejscu osiedla - mówi pani Brygida, współwłaścicielka piekarni.
To Cię może też zainteresować
Sytuacja zmieniła się po wyremontowaniu kilka lat temu ulicy Grunwaldzkiej i dróg dojazdowych do niej. Powstały przy nich chodniki oraz drogi rowerowe.
- Prosiliśmy, żeby po remoncie koperta wróciła na miejsce, musimy przecież gdzieś rozładować i załadować towar. Dowiedzieliśmy się, że przepisy wykluczają powstanie koperty, bo zahaczałaby o drogę dla rowerów, a poza tym jest zatoka autobusowa. O tym, że zatoka była tu już wcześniej po sąsiedzku z kopertą jednak nikt się nie zająknął. Owszem, kopertę wymalowano, ale kilkadziesiąt metrów dalej - twierdzi właścicielka.
Dla piekarzy to żadne ułatwienie. Gdy leży śnieg droga dla rowerów jest nieodśnieżana, nie można z towarem jechać wózkiem ręcznym. Gdy pada - a chleb transportowany jest w skrzynkach - nie ma jak go załadować, bo po drodze zmoknie. To samo z mąką. Służby sanepidowskie też "krzywo" patrzą na transport pieczywa pod gołym niebem. Chcąc nie chcą właściciele piekarni dalej podjeżdżali na rozładunek i załadunek "po staremu".
- Dostaliśmy nawet upomnienie od policji, ale tłumaczyliśmy, że jakoś towar musimy rozładować, a po kilkunastu minutach nas tu nie ma. Funkcjonariusze podeszli do sprawy ze zrozumieniem - podkreśla pani Brygida.
Znalazł się bowiem sąsiad, który czatuje z telefonem i gdy tylko "dostawczak" wjedzie na ścieżkę, robi zdjęcia i wysyła zgłoszenia.
- Mamy na koncie kilka mandatów, nazbierało się tego na 1 500 złotych. Nie wiem jak mamy działać w takich warunkach, przecież ze skrzynkami nie przefruniemy - irytuje się właścicielka.
Piekarze chcą jeszcze wystąpić do ZDMiKP o wydanie pozwolenia na parkowanie przed budynkiem piekarni (przez bramę na podwórko wjechać nie można) na czas załadunku i rozładunku, co zamknęłoby sprawę i nie narażało ich na kolejne mandaty.