Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera Netflix: “A jutro cały świat” – czyli co to znaczy być lewicowcem?

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Uwielbiamy rozprawiać o wolności, równości, solidarności i niezależności. Nie tylko rozprawiać zresztą, uwielbiamy się oburzać, nadymać i coś tam deklarować, zwłaszcza po trzecim piwie. Ale co wtedy, kiedy świat powie nam sprawdzam?

I będziemy musieli zdecydować, czy w obronie tej wolności, równości i wszystkich innych cudnych wartości zrobić coś więcej? Jak daleko bylibyśmy w stanie się posunąć? “A jutro cały świat” to film o takim właśnie dylemacie młodej dziewczyny, która musi wybrać - czy płynąć zgodnie z utartym społecznym schematem, działać na pół gwizdka, czy żyć na ostro.

“A jutro cały świat” to cieplutka premiera Netfliksa, ale dla serwisu lekko nietypowa. Oglądamy bowiem niemieckie kino mocno zaangażowane, od emocji różnych aż gorące, festiwalowe - jak to się kiedyś mówiło. Ideowo bardzo lewoskrętne, więc pewnie dla cześć publiki ciężkostrawne. Bo, jak to mówi w filmie jeden z beneficjentów państwa dobrobytu w wieku lekkośrednim, kto nie ma trzydziestki i nie lewicuje, jest bez serca. Ale kto jest starszy i dalej lewicuje, jest po prostu głupi.

Tak więc poznajemy Luizę – pierwszoroczniaka z prawa, dziewczynę z tłuściutkiego, ziemiańskiego domu, w którym główną rozrywką są polowania na braci mniejszych. Luiza trafia do komuny lewicowców z czegoś w rodzaju Antify i zatapia się w typowych dla swojego środowiska aktywnościach - wegańskich, kulturowych, równościowych. Ale z czasem taka pacyfistyczna działalność przestaje jej wystarczać, szczególnie, że ideowi lewicowcy co rusz zderzają się z równie ideowymi prawicowcami. Razem z dwoma chłopakami – Alfą i Lenorem – Luiza zaczyna przekraczać kolejne granice. Aż końcu musi zadać sobie pytanie, czy skorzystać z tego, co mówi niemiecka konstytucja, dająca im prawo do przeciwstawienia się czynnie rodzącej się bestii. I zakwestionować przy okazji całe swoje dotychczasowe życie.

Plusy tej produkcji? Zgrabnie i klarownie rozrysowany motyw ideowego dylematu, do tego fajnie spięty z pełną emocji seksualną relacją łączącą nasze trio - w którym pewne działania wynikają nie tyle z ideowości, co z chęci imponowania, podbicia swojej pozycji czy podkręcenia relacji z pożądanym bliźnim. Bardzo wiarygodnie pokazane jest też choćby życie lewicowej gromadki. Poza tym sama realizacja jest bez zarzutu - mamy tu biegającą kamerę, smaczne detale i brak efekciarstwa. No i młodzi aktorzy dają radę.

Co zgrzyta? Film jest mocno zaangażowany, więc trochę na wiarę dostajemy sam podział świata - na tych dobrych, nie marnujących żywności i wspierających imigrantów, i na bestie wykluczające bliźnich, permanentnie zagrażające dobrym, a nawet obojętnym. I szkoda, że nie ma odrobiny kontekstu, choćby tego, skąd się te bestie biorą, skoro wokół tylu dobrych ludzi?

A tak swoją drogą, to chętnie zobaczyłbym dokrętkę do tego filmu za, dajmy na to 30 lat, o tym, co się stało z Alfą, Lenorem i Luizą. Bo film zostawia nas z odpowiedziami, ale i z tym fajnym uczuciem niedosytu.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Premiera Netflix: “A jutro cały świat” – czyli co to znaczy być lewicowcem? - Nowości Dziennik Toruński