Pokazano symbole inowrocławskiego bezrobocia

Kilof oraz młot były eksponatami podczas dzisiejszego happeningu zorganizowanego na inowrocławskiej Królówce przez ruch Nowy Inowrocław. Jego działacze są zaniepokojeni rosnącym bezrobociem i nieskutecznymi inicjatywami władz miasta zmierzającymi do jego ograniczenia.
<!** Image 2 align=middle alt="Image 188905" >
Obecnie w Inowrocławiu jest zarejestrowanych około 23 procent mieszkańców bez pracy. Jeśli doliczyć tych, którzy braku zatrudnienia nie zgłosili, można zaryzykować stwierdzenie, że co czwarty inowrocławianin jest bezrobotny.
Ruch Nowy Inowrocław sygnalizuje, że pracy nie mogą znaleźć nie tylko ludzie ponad 50-letni, ale także młodzi, którzy masowo uciekają z miasta.
- Od wielu lat prowadzona jest zła polityka miasta. Wszystkie działania skupiają się na Solankach. Są żaczki, wiewiórki, fontanny, a nie ma miejsc pracy - krytykuje ratusz lider ugrupowania, Marcin Wroński, który przypomina, że w grudniu ubiegłego roku prezydent Ryszard Brejza obiecywał, że w 2012 roku w mieście przybędzie 1500 miejsc pracy.
Tymczasem według obliczeń Nowego Inowrocławia od początku roku ich liczba... zmniejszyła się o 500.
- Inowrocław powinien być miastem przemysłowym, a nie sanatoryjnym - komentuje Marcin Wroński przypominając, że skoro w Solankach jest 1700 łóżek, to jedno z nich przypada na kilkudziesięciu mieszkańców, a tym samym nie jest w stanie "utrzymać" tylu ludzi. - No chyba, że leczyliby się u nas bossowie narkotykowi z Kolumbii, albo szejkowie z Emiratów - komentuje.
Na razie widać jednak, że ideom ugrupowania nie kibicuje zbyt wielu mieszkańców. Na happeningu pojawiło się zaledwie kilku przedstawicieli młodego ruchu.