Kiedyś, kiedy powstawały stacje BiT City, próbowałem się dowiedzieć, kto będzie płacił za utrzymanie tych nowoczesnych węzłów komunikacyjnych. Nie tylko za wodę i papier w kiblu, ale także za przejawy radosnej twórczości wandali i złodziejaszków, którym przyda się nawet deska klozetowa. Wtedy się nie dowiedziałem - teraz już wiem. To miasto. Miasto naszymi pieniędzmi płaci za dworce, które należą do PKP.
Pokłosiem takiego rozwiązania jest stacja na Leśnym, zamykana razam z zamknięciem kolejowej kasy - już po południu. Kluczem do rozwiązania tej łamigłówki okazuje się ochroniarz, któremu trzeba będzie płacić 78 tysięcy zł rocznie za to, żeby pilnował deski w klozecie i windy za unijną kasę.
PRZECZYTAJ:[ABSURDY] Zamknięta Bydgoszcz Leśna z unijnymi cackami
Ten absurd trzeba jak najszybciej rozwiązać, to jasne. Bo inaczej pasażerowie wciąż będą korzystać z dworca Leśna - jak dotąd - gapiąc się na unijną poczekalnię przez unijne szyby.