Propozycja mnie wcale nie zaskoczyła - Pan Jerzy w latach 80. ubiegłego wieku zarządzał działem miejskim „Dziennika Wieczornego” - w tym mną - i w takich interaktywnych, „uczestniczących”, blisko ludzi akcjach czuł się jak ryba w wodzie.
Ruszyliśmy z reporterskimi wizytami do ogrodów i na balkony bydgoszczan, którzy stanęli w „zielonolubne” szranki. I szybko odnieśliśmy wrażenie, że to taki przemiły powrót do przeszłości, kiedy się miało realny kontakt z Czytelnikami. Autorka cyklu, red. Marta Mikołajska, spędzała długie, sympatyczne godziny z bydgoszczanami, nierzadko przy kawie słuchając opowieści nie tylko o kwiatkach i rabatkach, ale i o ich życiu.
A o tym, że konkurs TMMB i nasze relacje nie są anachroniczne, świadczy co roku niebywałe powodzenie tych materiałów również w internecie. Nasi onlajnowi odbiorcy też lubią z nami w tych zielonych oazach być!
Pomysł Pana Jerzego zasadzał się na tym, by powrócić - na tym najbardziej podstawowym poziomie - do tradycji zielonej Bydgoszczy, której ogrodowa i parkowa sława sięgała daleko poza granice jeszcze niewolnej Polski. Z całą pewnością można powiedzieć, że się w stu procentach udało. Ogrody i balkony bydgoszczan stanowią dziś piękne dopełnienie zielonych terenów miejskich. Znakomitą wartością dodaną jest zaś zaangażowanie mieszkańców w to, by było czym paść oczy. Jaką lepszą recenzję tej idei mogliśmy sobie wyobrazić od wspólnej opowieści bohaterów naszej ostatniej relacji - 94-letniej Pani Felicji i jej wnuka, Pana Mateusza z Górzyskowa?
Lato się powoli kończy. Niewiele już tych miłych wizyt przed nami, ogrody dogasają, a wraz z nimi kolejny wspólny z TMMB sezon. Już nie możemy się doczekać następnego!
