Przesyłka z pasztetem do stolicy trafiła niedawno, Rada Główna zaś jest bombardowana różnymi sprawami. Na jej rozstrzygnięcie poczekamy więc parę miesięcy. Wcześniej jednak przez blisko trzy miesiące pasztet obwąchiwał rzecznik dyscyplinarny Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. A skoro zdecydował się przesłać go do zbadania przez Warszawę, to wnioskować należy, że zapach pasztetu był tak podejrzany, że strach było go trawić wewnątrz uczelni.
Rzecz dotyczy pewnej pracowniczki naukowej Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy - nazwijmy ją Panią Docent - która osiągnąwszy stopień doktora habilitowanego, postanowiła ubiegać się o tytuł profesora zwyczajnego. Wśród wielu wymogów, które winien spełnić kandydat na profesora zwyczajnego, jest odbycie szkolenia w ramach trzymiesięcznego stażu w ośrodku akademickim za granicą.
Pani Docent ponoć wystąpiła o płatny urlop szkoleniowy i urlop dostała - od 2 lipca do 30 września 2018 roku. Po upływie tego terminu fakt odbycia stażu zagranicznego potwierdziła stosownym dokumentem. Tyle że w okresie stażu... widywano ją w pracy, m.in. w jednym ze szpitali uniwersyteckich w Bydgoszczy, notabene podstawowym miejscu pracy Pani Docent.
I to stało się przyczyną jej kłopotów. Otóż nie wszyscy koledzy i koleżanki z pracy uwierzyli w dar bilokacji Pani Docent, czyli zdolność przebywania w dwóch miejscach naraz, i zawiadomili Panią Dziekan, że pani Docent, przedstawiając dokumenty o odbyciu stażu zagranicznego, prawdopodobnie poświadczyła nieprawdę.
Pani Dziekan z kolei skierowała sprawę do Pana Rektora UMK, a ten do rzecznika dyscyplinarnego uczelni. Gdy 8 marca zapytałem dr Ewę Bednarek-Walusiak z zespołu prasowego UMK o wyniki pracy rzecznika dyscyplinarnego, dowiedziałem się, że rzecznik przesłał sprawę do rozpatrzenia przez Radę Główną w Warszawie. A to oznacza, że, po pierwsze, uznał zarzuty za prawdopodobne. Po drugie: decyzja ta oznacza, że kara, jaka może spotkać Panią Docent, będzie powyżej trzeciego stopnia kar przewidzianych w art. 279 nowej ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce.
Zaglądam do tej ustawy. Skala kar dla nauczycieli akademickich ma osiem stopni. Już szóstym jest wydalenie z pracy w uczelni. Ostatnim - pozbawienie prawa do wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego na okres 10 lat.
Rzecznik nie zawiadomił prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Co na to przełożeni Pani Docent i ona sama? Tego niestety nie udało mi się dowiedzieć. Na maile z prośbą o rozmowę Pani Docent nie odpowiedziała. Podobnie zachował się jej bezpośredni szef, Pan Profesor. Na moje maile i SMS-y nie zareagowała także Pani Dziekan wydziału. Być może nie mieli czasu na reakcję, bo ratowali ludzkie życie. Tylko kto w takim razie znajdzie czas, by ratować reputację Collegium Medicum?
PS. Do tematu wrócę i nazwisko Pani Docent podam, gdy werdykt wyda Komisja Dyscyplinarna przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
FLESZ - Więzienie za przekręcanie liczników
źródło: TVN/x-news