Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O tym, dlaczego straciła sympatię motorniczych, pisze Ewa Czarnowska-Woźniak

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Punkt widzenia na komunikację publiczną często zależy jednak od miejsca (w niej) siedzenia
Punkt widzenia na komunikację publiczną często zależy jednak od miejsca (w niej) siedzenia Archiwum/T. Czachorowski
Jeszcze raz wracam na tory tematu, który spotkał się z (nie)życzliwym zainteresowaniem Czytelników.

- Czy Pani Redaktor to się dobrze czuje? - sympatycznie zagaił Pan Damian w fejsbukowym komentarzu pod moim poprzednim felietonem na temat relacji motorniczy - pasażer komunikacji publicznej.

Impulsem do powstania tekstu było, niestety, tragiczne wydarzenie na torach tramwajowych w Fordonie. W jego wyniku śmierć poniosła młoda dziewczyna, prawdopodobną przyczyną wypadku było niezachowanie przez nią zasad bezpieczeństwa.
Wśród dyskutantów po tym wypadku, kiedy zaczęto podnosić traumę, jakiej doświadczają w takich sytuacjach również kierujący tramwajami, znalazłam się i ja, proponując - nieco idealistycznie - środek zaradczy w postaci 15 sekund, które motorniczowie poświęciliby na poczekanie, aż „uwięzieni” na czerwonym świetle przy przystanku piesi bezpiecznie dotrą do wagonu, zamiast ryzykować przebieganie przez pasy. Ściągnęłam na siebie gromy. Od pana Damiana, który moje pisanie określił bredniami, po panią Annę, która prawie groziła mi zaproszeniem z dziennikarską legitymacją do kabiny motorniczego. Pani Anna generalnie zapraszała mnie do skorzystania z komunikacji publicznej, żebym nie teoretyzowała przy pisaniu. Sęk w tym, że ja codziennie spędzam co najmniej 1,5 godziny w tramwaju. I gapię się, gapię, gapię... (Moich współpracowników doprowadza to często do załamania, bo zamiast scrollować Facebooka jak porządny człowiek, bez przerwy obserwuję to, co wewnątrz i na zewnątrz. I widzę...)

To też może Cię zainteresować

I co widzę od strony złośliwego pasażera? Czasem to, jak mimo ewidentnie poziomego światła na sygnalizacji, mój tramwaj brawurowo skręca. Czasem to, że mimo nowoczesnego typu wagonu, wyposażonego w intercom, w życiu nie doczekasz się informacji, dlaczego od kilku minut stoimy i jakie ewentualne są szanse na dalszą jazdę (kiedyś około 16.00 przy dworcu PKS tę kwestię roztrząsało ze mną kilkoro uwieszonych na uchwytach pasażerów - nie jestem więc w tym bredzeniu odosobniona). A czasem panią motorniczą, która się na pętli zamyśli albo zagada i straci więcej niż postulowane przeze mnie 15 sekund...
A co zobaczy motorniczy? Tu, proszę państwa, my, pasażerowie, jesteśmy mistrzami. Z okna tramwaju widziałam już sytuację, kiedy nieprofesjonalna użytkowniczka zbiorkomu dzielnie stała przed drzwiami na przystanku i czekała na ich otwarcie, mimo wołami napisanej informacji, że trzeba to zrobić samodzielnie poprzez naciśnięcie przycisku. Anielskiej cierpliwości motorniczy najpierw ufał jej inteligencji, po czym odblokował wejście (ten foch na twarzy pani - bezcenny!). Mistrzostwo świata jednak dla innej bydgoszczanki, która pomiędzy przystankami... machała ręką na tramwaj! Dokładnie tak, jak na żółtą taksówkę w Nowym Jorku. Nawet się rozglądałam, czy może to próba wołania na pomoc, ale chyba jednak nie...
To trochę „heheszki” na temat tego naszego wspólnego podróżowania po mieście, temat jest jednak jak najbardziej poważny, zatem chciałabym już jasno i jednoznacznie zadeklarować, że bardzo Państwa Motorniczych pracę szanuję i próbuję sobie wyobrazić, jak odpowiedzialna jest na każdym kursie. Po tym wypadku w Fordonie, podskakuję na krzesełku niemal na każdych światłach przy pasach, które przecinają się z torami tramwajowymi. Widzę te dzieciaki, które kołyszą się na brzegu pomiędzy chodnikiem a czołem tramwaju, w nieprzewidywalnym dla nikogo pomyśle na to, co za chwilę zrobią. Widzę te samochody na „późnym pomarańczowym”, których kierowcom wydaje się, że zawsze zdążą przed górą stali. Próbuję sobie wyobrazić, jak niełatwe to zajęcie, gdzie trzeba trzymać się często chybionego rozkładu jazdy, mieć w głowie zasady premiowania, bezpieczeństwo przewożonych ludzi i ich wieczne niezadowolenie za plecami. Ja jestem jednym z nich - w drodze do swojej roboty za biurkiem. Zadowolonym z tego, że kogoś - jakkolwiek - poruszyłam tekstem przeczytanym, co nieczęste dziś, do końca.
PS Z ostatniej chwili: szykujemy się redakcyjnie do skorzystania z propozycji Pani Anny, chcemy podejść bliżej pulpitu motorniczych

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera