https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

O lekarzu, który nic nie miał w garażu

Jarosław Reszka

Paweł Reszka (zbieżność nazwisk z wyżej podpisanym przypadkowa) z niejednego pieca chleb jadł. Dobiega pięćdziesiątki, sporo osiągnięć na zawodowym koncie. Od niedawna jest dziennikarzem tygodnika „Newsweek Polska”. Mógłby toczyć spokojne, uporządkowane i dostatnie życie. A jednak stale coś go popycha w stronę forsownych przygód.

Niedawno to licho kazało mu podjąć pracę… sanitariusza w szpitalu. Popracował krótko, bo gdy pani dyrektor zorientowała się, że zatrudniła dziennikarza, to „kazała go wywalić”. Paweł Reszka zdążył jednak przeprowadzić mnósto rozmów z lekarzami, nie tylko ze szpitala, w którym się zatrudnił. Tak powstali „Mali bogowie” - niezwykła książka.

Po odautorskim wstępie następuje w niej litania skarg i żali, spisanych w pierwszej osobie. Nie pod nazwiskiem, lecz pod określeniami w rodzaju „Szefowa POZ na wsi” lub „Rezydent psychiatrii” lekarze mówią o straconych złudzeniach, wypaleniu zawodowym, rozczarowaniu, feudalnych układach w klinikach – wysługiwaniu się przez profesorów rezydentami i młodymi lekarzami specjalistami, zobojętnieniu na cierpienia pacjentów, wreszcie – o dziwo – biedzie, jaką muszą klepać, jeśli nie zamęczają się bezustannymi dyżurami.

Do wyjątków należy wypowiedź „Lekarza pediatry, właścicielki POZ w małej miejscowości”: „Płaciłam 80 złotych za godzinę. Dzwoniłam, dzwoniłam. Dostałam namiar na pewną panią doktor. Ktoś mi powiedział, że pochodzi z nieodległej wsi, więc na pewno będzie chciała pracować blisko rodzinnego domu, w swoich stronach. Dzwonię, grzecznie pytam, proponuję, a ona się oburza: „Chyba pani żartuje! Ja mam przyjść pracować na wieś? W żadnym razie!” (…) Oni są od przechadzania się w rozwianych fartuchach po stołecznych oddziałach. Bo każdy chce być panem doktorem chodzącym w drewniakach po korytarzu, z rękami w kieszeniach, ze stetoskopem na szyi. Jak się tak idzie przez tłum w szpitalu, to dopiero ma się poczucie wielkości”.

Większość małych bogów z książki Reszki nie ma jednak poczucia wielkości. Wręcz przeciwnie, mówią o zmarnowanym życiu, igraniu z własnym zdrowiem, oszustwach polskiego systemu opieki zdrowotnej.
Spisane bez komentarza monologi lekarzy co kilkadziesiąt stron przerywają odcinki „Dziennika sanitariusza”. Prowadził go autor podczas pracy w szpitalu. Obserwuje rzeczywistość, uważnie przygląda się też sobie, sondując, jak szybko w takich warunkach można stracić empatię i szacunek dla człowieka: „Robię eksperyment. Mówię śmiało „dzień dobry” wszystkim napotkanym lekarzom. Czasem odpowiedzą, częściej tego nie dostrzegają, niektórzy się dziwią, że powietrze może mówić. Jestem tylko sanitariuszem, pcham wózki. Oni ratują ludzkie życie. Nie muszą mi odpowiadać”.
Paweł Reszka, Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2017.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski