Rozmowa z Florianem Mizdalskim, mieszkańcem Gruczna, zapalonym kolarzem, poetą, rzeźbiarzem, bacznym obserwatorem i wnikliwym komentatorem wydarzeń na świecie. <!** Image 2 align=none alt="Image 222302" sub="Florian Mizdalski to emeryt z Gruczna, któremu zdrowia i krzepy może pozazdrościć niejeden młodzieniec / Fot.: Marek Wojciekiewicz">
Jest prawie połowa października i dość chłodny poranek, a ja Pana zastaje do pasa rozebranego pracującego w ogrodzie. To nie jest raczej obrazek typowy dla polskiego emeryta?
Na wsi to chyba nie jest nic specjalnego, w mieście, gdzie przez wiele lat mieszkałem, byłaby to może jakaś sensacja. Mam ponad siedemdziesiąt lat, czuję się rześko. Mam tkwić z pilotem w ręku przed telewizorem? To nie dla mnie. Po to z żoną się wyprowadziliśmy na wieś, by żyć zdrowo i aktywnie. Poza tym, cały czas pasjonuje mnie kolarstwo. W tym roku znowu zaliczyłem „pudło” w dorocznym wyścigu „Mocni w wierze na rowerze”. Na ten sukces ciężko pracowałem, pokonując podczas przygotowań nawet ponad 150 kilometrów dziennie.
Długie godziny spędzone na rowerowych trasach, to czas, w którym można chyba spokojnie przemyśleć wiele rzeczy?
Czy spokojnie, to nie wiem, nieraz po powrocie z trasy jestem tak podekscytowany swoimi przemyśleniami, że zaraz siadam do stołu i szybko je zapisuje. Podobnie dzieje się, gdy w serwisie informacyjnym jakaś wiadomość zrobi na mnie szczególnie mocne wrażenie.
W jakiej formie Pan to wszystko zapisuje?
To są najczęściej wiersze, takie klasyczne z rytmem i rymem. Pisałem w nich na przykład o dramacie załogi rosyjskiego okrętu podwodnego Kursk w 2000 roku. Oczywiście, nie mogłem też nie napisać o dramacie w Smoleńsku. Tematem moich wierszy są także wydarzenia mniejszej rangi. Notuję również spostrzeżenia z rowerowych wypraw.
Czy próbował Pan gdzieś publikować te utwory ?
Nie. Może kiedyś, gdy będę miał więcej wolnego czasu, tym się zajmę. Teraz wystarczy mi, że przeczytam je swoim najbliższym, lub podczas sąsiedzkiego spotkania przy ognisku czy grillu.
Uprawia Pan sport, pisze wiersze, rzeźbi w kamieniu i w drewnie. Czy jest coś, czego chciałby Pan w życiu spróbować?
Mój ojciec był kowalem, przyznam, że coraz częściej o tym myślę, a nawet momentami żałuję, że nie poszedłem w jego ślady. Być może kiedyś jeszcze uda mi się popróbować i tego fachu.