https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wiele zawdzięcza rowerowi

Marek Wojciekiewicz
Rozmowa z Florianem Mizdalskim, miłośnikiem jazdy na rowerze, rzeźbiarzem, poetą, człowiekiem o niebanalnym życiorysie.

Rozmowa z Florianem Mizdalskim, miłośnikiem jazdy na
rowerze, rzeźbiarzem, poetą, człowiekiem o niebanalnym życiorysie.

<!** Image 2 align=none alt="Image 168688" sub="Florian Mizdalski pokonuje rowerem kilkaset kilometrów miesięcznie, dzięki czemu na zdrowie nie narzeka. Cieszy się też dobrą kondycją, o czym świadczą trofea zdobyte podczas wyścigów kolarskich / fot. Marek Wojciekiewicz">Spotkać Pana bez roweru to prawdziwa rzadkość. Od kiedy
dwukołowiec stał się Pana codziennym towarzyszem?

Słabość do jazdy na rowerze towarzyszy mi przez całe życie.
Jednak prawdziwa miłość do pokonywania kilometrów siłą własnych mięśni zrodziła
się w latach siedemdziesiątych. Podczas pracy na kontrakcie w Iraku, bardzo
poważnie zachorowałem. Wprawdzie lekarze w Bagdadzie szybko postawili mnie na
nogi, jednak mimo to czułem się bardzo słabo. Wtedy jazda na rowerze stała się
sposobem na poprawienie kondycji. Od tamtego czasu każdego dnia pokonuję
przynajmniej kilkadziesiąt kilometrów, a bywa że nawet ponad sto.<!** reklama>

Od kilku lat jest Pan na emeryturze, mimo to startuje Pan w wielu wyścigach kolarskich. Z jakim efektem?

Staruję i nawet zdarzają się prawdziwe sukcesy. Oczywiście w
mojej kategorii wiekowej. W najbardziej popularnym wyścigu w Świeciu „Mocni w wierze
na rowerze’’ dwa razy zwyciężałem i dwa razy byłem na trzecim miejscu. Ten
wyścig to tak zwana „ czasówka”, mój wynik był za każdym razem porównywalny z
tym osiąganym przez zawodników dużo młodszych. Jednak konkurencja sportowa, to
dla mnie sprawa drugorzędna. Liczy się fantastyczny wpływ na zdrowie, możliwość
poznawania ciekawych miejsc i interesujących ludzi. W ten sposób znalazłem swoje
miejsce na ziemi, to znaczy wieś, w której teraz mieszkam. Gruczno to piękne
miejsce zamieszkałe przez ludzi, wśród których czuję się jak w rodzinie. Przez
wiele lat mieszkałem w bydgoskim Fordonie, jednak cały czas czułem, że to nie
jest to. Kiedy podczas jednej z rowerowych wędrówek trafiłem tutaj, wszystko
stało się jasne -  tu stanie dom, w
którym chcę spędzić resztę życia. Żona, która wychowała się na wsi, była dla
mnie w tej sprawie dużym wsparciem. Ona też miała dosyć mieszkania w
blokowisku.

Dom jest już prawie skończony, w ogrodzie widać efekty
kolejnej Pana pasji - kamienie. Jest ich tutaj sporo, a każdy jest inny. Czy to
też ma jakiś związek z Pana rowerowymi wędrówkami?

Oczywiście. Każdy z nich ma swoją historię, niektóre
targałem na rowerowym bagażniku kilkadziesiąt kilometrów. Teraz stanowią ozdobę
naszej posesji. W domu mam również inne znaleziska jak skamieliny, fragmenty
kamiennych narzędzi.

Dużo tych zainteresowań jak na jednego człowieka. Czy jest
jeszcze coś, co  Pana pochłania?

No tak, od lat rzeźbię w drewnie, trochę w kamieniu i piszę
wiersze. Już taki mam charakter, że w jednym miejscu spokojnie nie
usiedzę. 

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski