Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma szans na drugą szansę

Redakcja
Z naszym życiem jest ten problem, że niestety nie można go powtórzyć. I jeżeli coś zepsujemy, to tak naprawdę zwykle nie mamy szans na drugą szansę...

Zostajemy z naszym błędem. Albo inaczej - możemy być całkiem nieźli w planowaniu, projektowaniu i antycypowaniu, a i tak może nas dopaść ta jedna chwila, po której nigdy nic już nie będzie takie samo.

„11 minut” to raczej filmowo-plastyczna refleksja nad życiem, niż klasyczna fabuła. Refleksja ani specjalnie odkrywcza - bo nie ma tu niczego, co wywraca nam wszystko w głowach - ani specjalnie szokująca. A jednak poruszająca. Przynajmniej dla mnie, bo co tu dużo gadać - takie filmy jak „11 minut” albo do nas trafiają i wtedy kochamy je szczerze i na zabój, albo nie, i wtedy rozprawiamy o ich pretensjonalności.

Oglądamy więc grupę zwyklaków, których w pewne letnie popołudnie spotykamy w środku Warszawy. Wszyscy mają jakieś plany, jakieś nadzieje, jakieś uczucia, jakieś pretensje. Bardzo zwykłe i bardzo zrozumiałe. Mają coś za uszami, coś do naprawienia i coś do zrobienia. W sumie to radzą sobie dosyć kiepsko z tym życiem, które przecież w ostatniej dekadzie tak przyspieszyło, że wszystko, co wydawało nam się solidne i stabilne, zaczęło się chwiać... Wydaje się, że przeznaczenie zadecyduje za nich, co się stanie. Ale czy do końca? Podejmują wybory, trochę więc temu przeznaczeniu pomagają, albo przeszkadzają. No a jak mówił poeta, jest tyle różnych dróg przez życie, że człowiek ma prawo wybrać źle.

W „11 minutach” kleją się ze sobą różne wątki. Bohaterów poznajemy tak sobie - nie zagłębiamy się ani w ich historię, ani problemy - ot, skaczemy z wątku na wątek, czując jak zaczynają się ze sobą splatać. Miłośnicy tradycyjnych fabuł będą pewnie rozczarowani, ale oglądamy impresję o życiu, bardzo plastyczną, bo filmowanie jest efektowne i urocze. Też precyzyjne - bo jeśli różne wątki mają się posplatać, to trzeba się było nakombinować ze stoperem, żeby wszystko zagrało. Skolimowskiemu pomagają - poza małymi wyjątkami - aktorzy. Ściągnął zresztą całą czołówkę z półki „najciekawsi”, od pana Mecwaldowskiego, po pana Ogrodnika. A czy rzeczywiście „11 minut” jest aż tak naładowane symboliką różnoraką? Mam wrażenie, że nasi odczytywacze symboli nie raz wprawili Jerzego Skolimowskiego w osłupienie.

Tak więc oglądamy kilka chwil z życia zazdrosnego męża, pewnej aktorki, alpinisty, lekarki pogotowia, dilera narkotyków i paru innych osób... W codziennym chaosie i rozedrganiu kruchością życia nie przejmują się wcale, a wcale. Do czasu.CP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!