Wyrażała uznanie również dla policji za to, że umiała przyznać się do błędu. Wszystko to okazało się jednak przedwczesne.
Kierowanie takiego akurat wniosku do sądu przez policję było pozbawione sensu, a wynikało to w dość jasny sposób z przepisów prawa.
Dziwię się, że nikt tego wcześniej nie zauważył. Czyżby po raz pierwszy policja wycofywała się z nałożonego mandatu? Trzeba było sprawę załatwić inaczej, a nie teraz zasłaniać się decyzją niezawisłego sądu.
Czy z tej całej sprawy wypływać ma przekaz w rodzaju: nie ciesz się, człowieku, zawczasu, kiedy policja przyznaje się do błędu?