[break]
A teraz stanął przed kamerami TVN (choć, jak nam wyznał, latami paraliżował go strach przed wywiadami i w ogóle przed medialnymi prezentacjami) i przeszedł przez eliminacyjne sito potwornie ambitnego, wyciskającego z tancerzy ostatnią kroplę potu hitowego programu TVN „You Can Dance”. Po co?
Bo szukam wyzwań,
bo kocham taniec i nie wystarcza mi jedna premiera rocznie w Operze Nova - wyznaje Tomasz Gruszecki, pochodzący z Siedlec 27-letni tancerz bydgoskiego baletu, absolwent warszawskiej szkoły baletowej. Tańczyć zaczął jako siedmiolatek dzięki mamie, która zaprowadziła go na pierwsze zajęcia.
Wpływ ukochanych kobiet na jego życie jest bezsprzeczny. Do udziału w konkursie namówiła go - wreszcie skutecznie - żona Karolina. - Od bodajże ośmiu lat suszyła mi głowę, żebym wystartował. I dopięła swego, a teraz wspiera mnie ze wszystkich sił. Po tym, jak w czasie eliminacji usłyszałem cztery razy „tak”, wbiegła na scenę i rzuciła mi się na szyję! - opowiada tancerz.
Wcześniej robiła, co mogła, by męża konkursem zainteresować, np. zostawiała na stole włączony, niby przypadkiem, laptop z informacją o naborze do „You Can Dance” na monitorze. Dowcipnie skwitował tę grę juror Michał Piróg: „Prawdziwemu mężczyźnie czasem trzeba łomem do głowy wbijać pewne sprawy”.
- Wreszcie przekonałem się, że udział w tym programie to same plusy - wyznaje uczestnik show. - Kontakt z najlepszymi choreografami na świecie mam zagwarantowany. I ciężką pracę, ale ja to kocham. Nie chcę marnować czasu na półśrodki. Wiedziałem, na co się piszę.
Klasyka nie przeszkadza
Oficjalnie przed Tomaszem Gruszeckim i resztą uczestników wyjazd na warsztaty na Maltę. Zajęcia owiane są mgłą tajemnicy, a i uczestnicy mają zakneblowane - umową - usta. Nie mogą zdradzać żadnych szczegółów, wszystkiego dowiemy się więc dopiero po emisji telewizyjnej. Wiadomo, że tancerze sprawdzać się będą w niemal wszystkich tanecznych stylach. Czy to problem dla miłośnika klasyki?
- Żaden problem. Nie jestem zamknięty w kręgu klasyki, choć ona jest na pierwszym miejscu. Podejrzewam, że w programie będą i jazz, i salsa, i contemporary, czyli taniec współczesny, mieszanka wielu stylów, a może i elementy tańca towarzyskiego się pojawią? Cokolwiek będzie, przyjmę to z radością - mówi Tomasz Gruszecki. Podejrzewa, że problem mógłby mieć z hip-hopem.
- O ile dobrze pamiętam, jakieś elementy hip-hopu tańczyliśmy na scenie Opery Nova w którymś koncercie sylwestrowym. Tancerze klasyczni dość zabawnie wyglądają w hip - hopie. Mamy problem z lekkim zgarbieniem się, nie potrafimy się garbić...
Tomasza można oglądać w środy o 21.30 - oby jak najdłużej!