Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

XXIX Bydgoski Festiwal Operowy. Amor wszystko dobrze ustawił – w sercach i na scenie - recenzuje Jarosław Reszka

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
"Orfeusz i Eurydyka" - śpiew, ruch i muzyka wysokiej próby
"Orfeusz i Eurydyka" - śpiew, ruch i muzyka wysokiej próby materiały promocyjne WOK
Choć od premiery „Orfeusza i Eurydyki” w Warszawskiej Operze Kameralnej minęły cztery lata, dzieło to jeszcze długo powinno zachwycać melomanów. Tradycja została w nim bowiem kunsztownie spleciona z nowoczesnością.

Pierwszą przyczyną niebiańskiego porządku na scenie podczas spektaklu XVIII-wiecznego dzieła Christopha Willibalda Glucka jest Magdalena Piekorz. Co niezwykłe w tym kontekście, dla znanej wcześniej przede wszystkim z filmowych dokonań reżyserki (m.in. pamiętne „Pręgi” z 2004 r.) była to pierwsza praca na rzecz opery. Widzowie XXIX Bydgoskiego Festiwalu Operowego w czwartek, 27.04., obejrzeć mogli dopracowane w najdrobniejszych szczegółach dzieło, w którym taniec i szerzej rzecz ujmując, układy choreograficzne odgrywają równą rolę, jak popisy wokalne. Widać w tym elemencie także rękę wybitnego tancerza, Jakuba Lewandowskiego, który odpowiada za choreografię „Orfeusza i Eurydyki”.

Ze śpiewem i ruchem współgra scenografia (autorstwa Katarzyny Sobańskiej i Marcela Sławińskiego), w której najlepiej widać mariaż klasyki i współczesności. Na scenie króluje biel, biel w pełnym tego słowa znaczeniu posągowa. W pierwszej scenie Orfeusz i Eurydyka wespół ze swymi baletowymi alter ego rzeczywiście tworzą żywe pomniki, by następnie zstąpić w nich, opowiedzieć piękny mit i w finale znów zastygnąć na cokołach podczas podniosłej pieśni chóru, powtarzającego refren: „Niech Amor triumfuje, a cała ziemia służy królestwu piękna”.

Ale scenografia to nie tylko cokoły. Pomysłowo wykorzystano w niej „prefabrykaty”, czy też klocki, które łatwo można ułożyć a to w posłanie, na którym Orfeusz tuli zmarłą Eurydykę, opłakując ją, a to ustawić z nich krętą drogę, po której główny bohater wędruję po krainie zmarłych, szukając swej bogdanki.

Rola Orfeusza w operze Glucka to duże wyzwanie. Bohater ten przebywa na scenie przez cały spektakl, co chwila wykonując partie solowe lub w duecie z Amorem czy Eurydyką. W tej roli bydgoska publiczność usłyszała jednego z najlepszych polskich śpiewaków średniego pokolenia – Artura Jandę. Znany on jest już nad Brdą dzięki współpracy z Operą Nova w ramach bydgoskich spektakli „Wesela Figara” i „Napoju miłosnego”.

Bydgoscy melomani rozpoznali także inną osobowość w gronie artystów pracujących przy realizacji „Orfeusza i Eurydyki”. Dynamiczny dyrygent i kierownik muzyczny spektaklu, Stefan Plewniak, gościł już tu w ramach Bydgoskiej Sceny Barokowej, wtedy prezentując się ze swą międzynarodową orkiestrą „Il Giardino d’Amore”, grająca muzykę dawną na historycznych instrumentach.

Muzyka, śpiew, ruch, scenografia – wszystko wysokiej próby – zostało spięte przez reżyserkę w artystyczne wydarzenie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera