Na „Jarmark Cysterski” i bitwę zjechały do Koronowa tłumy. Scenariusz nie do końca udało się zrealizować

Po raz trzeci „Jarmark Cysterski” w Koronowie zorganizowano nie na polach Tuszyn, a w pobliżu bazyliki, na terenie dawnych ogrodów cysterskich. Miejsce znakomite, bo chcąc do niego dotrzeć goście przemierzyć musieli cysterski szlak.

Od koronowskiego rynku droga wiodła m.in. obok kamiennego obelisku, upamiętniającego wymarsz polskiego rycerstwa na zwycięską bitwę z Krzyżakami pod Wilczem. Kolejna na szlaku - bazylika pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny - ściśle związana jest z historią opactwa cysterskiego w Koronowie.

To właśnie w pobliżu tej świątyni od soboty 29 lipca trwał „Jarmark Cysterski” zorganizowany w Koronowie już po raz XIX. Swoje kramy rozstawili tu rzemieślnicy i kupcy, a rycerze namioty. Z kolei w niedzielę 30 lipca w bazylice odprawiona została rycerska msza św.

Kramów z różnościami chyba trochę mniej niż rok temu, ale goście odwiedzający jarmark nie narzekali. Poznać można było dawne rzemiosła. O swoim fachu chętnie opowiadali m.in. powroźnik, zielarz, garncarz, mincerz, kowal, krawiec. Kto chciał zmielić mógł ziarno na żarnach, zobaczyć jak w średniowieczu robiono sznury, papier czerpany czy świece, jak tkano tkaniny na krosnach, wyplatano kosze.

- Tkactwem w średniowieczu zajmowały się tylko kobiety, najczęściej od października do marca. Każda dziewczyna od najmłodszych lat musiała znać to rzemiosło ponieważ nie mogła wyjść za mąż nie przygotowawszy sobie wyprawy. Materiałem najbardziej popularnym był len, bo latem chłodził, a zimą grzał. Tkano też tkaniny z wełny – informowała prząśniczka z Wioski Ginących Zawodów w Koronowie.

O tradycjach garncarskich w Koronowie, ale nie tylko, opowiadał z kolei Tomasz Poraziński ze skansenu „Garniec” w Lipkuszu.

Atrakcją pierwszego dnia jarmarku był m.in. pokaz mody średniowiecznej. - Ubierano się wtedy warstwowo, na tak zwaną cebulę. Kroje były proste na bazie trójkąta i kwadratu. O zamożności świadczyła jakość wykonania i jakość tkaniny. Kapelusze często pleciono z tataraku – informowano gości podczas pokazu. Publiczność śmiechem kwitowała ciekawostki typu: ubrania prano rzadko, by ich nie niszczyć, niekiedy moczono je w końskim moczu, by były jaśniejsze.

Spróbować można było m.in. specjałów tatarskich, słynnych koronowskich lodów oraz potraw przygotowanych przez panie z Kół Gospodyń Wiejskich z Morzewca i Okola - Stopki. W menu m.in. żur, chleb ze smalcem, bigos, pierogi, roladki schabowe z warzywami i domowe ciasta. Niestety, pierwszego dnia imprezy plany organizatorom nieco pokrzyżowała pogoda. Około godz. 18 rozpętała się burza, która wypłoszyła większość gości.

Już od soboty swoje umiejętności ćwiczyła m.in. lekka piechota. - Jesteśmy zbieraniną z różnych bractw, z Malborka, Bydgoszczy, Ziemi Dobrzyńskiej, Rypina i okolic. Będziemy walczyć po krzyżackiej stronie. Damy opór Polakom. Przegramy, ale spalimy chociaż podgrodzia. To możemy obiecać – informował nas dowódca oddziału.

Podczas trwania imprezy publiczność oklaskiwała tańce średniowieczne, pokazy rycerskie, pojedynki na miecze, w których wzięli udział rycerze nie tyko z Polski, ale też z Francji i Łotwy. Kulminacyjnym puntem wydarzenia była inscenizacja bitwy z Krzyżakami, którą – tak jak niedawno pod Grunwaldem – Polacy wygrali.