MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Młody bydgoszczanin chciał założyć biznes. Przez urzędników musiał wyjechać... na zmywak

Grazyna Ostropolska
Pan Benon w miejscu, gdzie jego 21-letni sąsiad chciał punkt skupu odpadów
Pan Benon w miejscu, gdzie jego 21-letni sąsiad chciał punkt skupu odpadów Tomasz Czachorowski
- Napiszcie o Borysie, młodym ambitnym bydgoszczaninie, którego marzenia o własnym przedsiębiorstwie skończyły się pracą przy... angielskim zmywaku - prosi pan Benon, ceniony trener młodych piłkarzy.

Widać, że targają nim emocje, bo sam namówił 21-letniego sąsiada, by nie wyjeżdżał z kraju, tylko otworzył własny biznes. Borys pomagał swemu wujkowi w prowadzeniu skupu surowców wtórnych na działce pana Benona przy ul. Nakielskiej. - Chłopak był porządny i pracowity, więc mu poradziłem, by założył własną firmę i przejął punkt skupu od wuja - wspomina trener. Postanowił pomóc Borysowi w załatwieniu formalności. Poszedł z nim do Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta, by się dowiedzieć, czy nie ma przeszkód, by młody przedsiębiorca otrzymał pozwolenie na kontynuację działalności.

„Decyzja należy do mnie”

- Przyjęła nas pani R. Była bardzo miła, przejrzała dokumentację w komputerze i oświadczyła, że nie ma żadnych zastrzeżeń, więc chłopak może złożyć wniosek, wpłacić 619 zł na konto UM i zabrać się do roboty - relacjonuje pan Benon. Mówi, że zna życie, więc wolał się upewnić, że urzędniczka wszystko sprawdziła, bo Borys wziął pożyczkę, którą chciał zainwestować w biznes. - Odpowiedź była jednoznaczna: „może śmiało inwestować, bo decyzja należy do mnie” - pan Benon cytuje jej wypowiedź. Twierdzi, że jeszcze parę razy urzędniczka powtarzała, że od niej wszystko zależy. Wydawało mu się dziwne, że tak to podkreśla, ale... - Byłem dobrej myśli. Do czasu... - mówi z goryczą. Borys kupił wagi, postawił płot i bramę, wpłacił zaliczkę na kontenery i czekał na pozytywne rozpatrzenie wniosku.

- Nagle urzędniczka zaczęła mnożyć trudności. Twierdziła, że nie wyda pozwolenia, jeśli nie otrzyma „zgody na skup surowców wtórnych” od pozostałych właścicieli działki, choć ja miałem ich upoważnienia i przez 10 lat to mnie urząd naliczał podatki za cały teren - opowiada trener. Dostarczył pani R. upoważnienie i spytał, kiedy będzie decyzja, bo chłopak musi pracować, by spłacić pożyczkę i składkę ZUS. - A ona mi na to: „No nie wiem, zastanowię się, jaką decyzję podejmę...”.

Nigdy nie zapewniała

- Nie będę rozmawiać z dziennikarzem bez zgody przełożonych - oświadcza pani R., a kiedy zdajemy jej pytanie za pośrednictwem rzecznika prezydenta, odpowiada, że nie zapewniała Borysa P., że może inwestować w teren przy Nakielskiej.

21-latek stracił zainwestowane w przyszły biznes pieniądze, popadł w długi i by je spłacić, musiał wyjechać do pracy za granicę.

* * *
[break]
Nie szkodzą środowisku? Urzędnicy musieli uznać, że nie, skoro zezwolili na ich powstanie. - Ciekawe, jakich argumentów użyli właściciele tych złomowisk, by otrzymać pozytywne decyzje? - pyta pan Benon.

Trudno mu zrozumieć, dlaczego taka nadzwyczajna urzędnicza łaska nie dotknęła jego sąsiada. 21-letni przedsiębiorca Borys P. nie dostał pozwolenia na kontynuowanie prowadzenia punktu skupu odpadów, jaki na niewielkim placu przy Nakielskiej przez 10 lat prowadził jego wuj, mimo że sąsiadom nigdy ta działalność nie przeszkadzała.

- Najpierw urzędniczka twierdziła, że potrzebna jest zgoda (na punkt skupu odpadów) wszystkich właścicieli placu, a kiedy dostała ode mnie upoważnienia, pojawiła się kolejna przeszkoda w postaci niezgodności z miejscowym planem zagospodarowania - opowiada pan Benon, który po wyjeździe Borysa z Polski prowadzi w jego imieniu korespondencję z ratuszem. Urzędnicy wywodzą, że na tym terenie może być prowadzona jedynie nieuciążliwa działalność gospodarcza, a taką punkt skupu odpadów nie jest. - A ta inwestycja urzędnikom nie przeszkadza? - pyta pan Benon, wskazując na usytuowaną między sąsiednimi budynkami myjnię samochodową. Przez jej ogrodzenie zwieszają się gałęzie obficie owocującej jabłoni z sąsiedniej działki. - Albo urzędnicy orzekli, że jabłka z chemią sąsiadom nie zaszkodzą, albo właściciel myjni miał...

niezwykły dar przekonywania

- komentuje pan Benon. Wystarczy zapuścić się wąską piaszczystą drogą w głąb ul. Noteckiej, by ujrzeć kolejną niespodziankę. Wśród działowych altan i ogrodów posadowiono duży punkt skupu złomu. - Z drogi zniknął znak zakazu wjazdu wysokotonażowych ciężarówek i teraz hulaj dusza... Hałas, kurz i huk, aż drżą szyby - żalą się sąsiedzi. Skarżyli się też publicznie w urzędzie, ale... - Nie mieliśmy siły przebicia - mówią.

Kolejny kwiatek wyrósł przy ul. Wrocławskiej. Tu do punktu skupu złomu wjeżdża się przez… park.

- Urzędnicy to akceptują? Ciekawe, dlaczego? - pyta pan Benon i otrzymuje odpowiedź od Grażyny Ciemniak, zastępcy prezydenta Bydgoszczy:

„Zezwolenie na prowadzenie punktu zbierania odpadów przy ul. Noteckiej wydano ze względu na brak w tym rejonie obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego, a zgodę na prowadzenie punktu przy ul. Wrocławskiej z uwagi na kontynuację działalności, mimo obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego” - informuje pani wiceprezydent i dodaje, że właściciele tych złomowisk mają zezwolenie na prowadzenie działalności aż do 2023 r. - Widać, że miejski urzędnik dzieli bydgoszczan na równych i równiejszych - ocenia pan Benon.

Przedstawił historię Borysa oraz treść rozmów z urzędniczką R. w liście do Rafała Bruskiego. - Prezydent nie odpisał, ale jego zastępczyni Grażyna Ciemniak wyjaśniła mi, co urzędniczka R. miała na myśli, mówiąc, że się zastanowi, jaką wyda decyzję - mówi pan Benon i poleca nam lekturę tego pisma.

„Wszystkie rozmowy z Panem w UM przeprowadzane były w obecności innych osób i żadna nie potwierdza Pana odczuć, co do określonej przez Pana „nad wyraz jasnej sugestii pracownika”. Użyte w Pana piśmie zwroty; „zastanowię się”, „pomyślę” itp. oznaczały, że przed wydaniem decyzji trzeba było dokonać dokładnej analizy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, czego nie można zrobić w kilka chwil i zza biurka” - tłumaczy Grażyna Ciemniak i zapewnia, że wszystkie decyzje w UM są wydawane wyłącznie w oparciu o przepisy prawa i zabrane dowody, a nie...

wedle uznania urzędnika

- Wydanie negatywnej decyzji w tej sprawie nie zależało ode mnie tylko od przepisów prawa, a w tym przypadku od zapisów ustawy o odpadach oraz miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Decyzja niezgodna z tymi przepisami byłaby nieważna - tłumaczy urzędniczka R. Pana Benona takie tłumaczenie nie przekonuje, bo - jak twierdzi - zna życie i nie da z siebie robić głupka. - Miejscy urzędnicy podcięli młodemu człowiekowi skrzydła. Piętrzyli przed nim schody tak długo, aż Borys stracił zainwestowane w przyszły biznes pieniądze, popadł w długi i by je spłacić, musiał wyjechać do ciężkiej pracy za granicę - mówi pan Benon. Zapowiada, że urzędnikom nie popuści, aż tę sprawę do końca wyjaśni, bo... - Jestem to Borysowi winny. To ja namówiłem go do założenia firmy i odradzałem, gdy pytał, czy ma sprawę pozwolenia inaczej załatwić - zdradza.

Sprawy młodych ludzi są panu Benonowi szczególnie bliskie, bo jako trener piłkarzy juniorów cierpi, gdy kolejny wychowanek emigruje w poszukiwaniu pracy. - Jeśli będziemy niszczyć inwencję przedsiębiorczych młodych ludzi, nasz kraj się wyludni! - ostrzega.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!