Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miliardy leżą w koszu

Katarzyna Pietraszak
Siedzą, popijają kawę. Pracy nie ma. - Może będę musiał zwolnić wszystkich pracowników. Siebie też - czarno wróży pan Mirek. Kryzys dobija ambitny program pozyskiwania surowców wtórnych i selekcji śmieci.

Siedzą, popijają kawę. Pracy nie ma. - Może będę musiał zwolnić wszystkich pracowników. Siebie też - czarno wróży pan Mirek. Kryzys dobija ambitny program pozyskiwania surowców wtórnych i selekcji śmieci.

<!** Image 2 align=right alt="Image 107272" sub="W firmie Waldemara Kasprzaka zalega makulatura.
Właściciel obawia się, że znaki jakości jego uznanego zakładu też mogą znaleźć się na tej, jak się okazuje, nikomu niepotrzebnej hałdzie papieru. / Fot. Dariusz Bloch">Pan Mirek jest właścicielem firmy skupującej surowce wtórne w Wielkim Konopacie, jednej z nielicznych jeszcze niedobitych przez kryzys śmieciowy. Właściciele okolicznych punktów skupów z końcem roku

zamknęli swoje interesy.

- Makulatura? Ludzie musieliby mi zapłacić, żebym ją przyjął - mówi pan Mirosław. - Tyle się o recyklingu mówiło. I co?!

„Oszczędzając makulaturę, oszczędzasz lasy. Jedna tona makulatury równa się trzem metrom sześciennym lasu” - tak propagandowe plakaty sprzed lat mobilizowały do zbierania zużytego papieru. I zbieraliśmy go wszyscy. W szkołach organizowano specjalne konkursy.

- Fundowałem dzieciakom nagrody: magnetowidy, dyskmeny, magnetofony - wspomina Grzegorz Strzemkowski, do końca grudnia zeszłego roku właściciel trzech punktów skupu surowców wtórnych w Bydgoszczy. Z rozrzewnieniem opowiada, jak to jeszcze 5, 6 lat temu sponsorował

zawody w zbiórce makulatury

w bydgoskich szkołach. Najlepsi „zbieracze” dostawali od niego nowiutki sprzęt, a klasowe komitety rodzicielskie - do podziału niemałe pieniądze za makulaturę, na wycieczki szkolne i inne atrakcje dla uczniów. Każdemu się zbiórka makulatury opłacała.

<!** reklama>- Chyba byłbym wariatem, gdybym dziś porwał się na organizację takiej akcji - Strzemkowski już nie ma złudzeń. Swoim nastoletnim córkom od dzieciństwa wpajał, że papier należy odzyskiwać. Dziś nie ośmiesza się takimi banałami.

- Na paliwo do punktu skupu wydawałem więcej, niż syn dostawał za sprzedaną makulaturę - pan Piotr od lat, co miesiąc lub dwa wspólnie z 14-letnim synem woził do punktu skupu w Toruniu gazety, kartki, kartony. Czasem nazbierało się tego po 40-50 kilogramów. Gdy późną jesienią zeszłego roku pan Piotr usłyszał od właściciela skupu, że dostanie

6 groszy... za kilogram

przestał odkładać zużyty papier. Od miesiąca na ogrodzeniu punktu skupu wisi kartka: „Makulatury nie skupujemy”. Teraz pan Piotr wyrzuca swoje paczki do osiedlowego kontenera na śmieci.

<!** Image 3 align=left alt="Image 107272" sub="Jeszcze wiosną ubiegłego roku opłacało się zbieranie maku-
latury. Dziś mało kto ją gromadzi i oddaje do punktów skupu. / Fot. Dariusz Bloch">Właścicieli punktów skupów takie zachowanie nie dziwi. - Gdy ludzie przychodzą z papierem, tłumaczę, że przyjmę, jeśli mi dopłacą - mówi Strzemkowski. - Robią duże oczy, psioczą, wyzywają. Zostawiają makulaturę w najbliższym śmietniku albo tuż za płotem. Wkrótce ludzie przestaną wierzyć w ten cały recykling. Bo nikomu się już nie opłaca.

Czteroosobowa rodzina pana Józefa ze Świecia jeszcze do niedawna żyła z tego, co ten zebrał. Pan Józef wstawał o trzeciej w nocy i sprzątał miasto z makulatury. Wyrzucane przez mieszkańców i markety kartony wybierał z kontenerów przy blokach i sklepach. Miał stałe miejsca. Ludzie wiedzieli, że pan Józek je „posprząta”. Gromadził makulaturę w swoim garażu. Przez tydzień zbierał nawet ponad dwie tony. - To przyzwoity człowiek. Ładnie mieszka, w bloku. Bez nałogów. Znalazł sobie robotę, a i miastu się przydaje - mówią o nim w Świeciu. Panu Józefowi się opłacało. Podobnie jak firmie, przed którą co tydzień otwierał „blaszaka”. Właściciel skupu płacił mu 300, 400 złotych. Miesięcznie wychodziło nawet po 1,6 tys złotych na rękę. Jesienią ubiegłego roku, gdy cena za kilogram spadła do trzech groszy, pan Józef przestał „sprzątać”. Usłyszał, że musiałby zapłacić, aby skup przyjął od niego skrupulatnie zbierany surowiec. Przerzucił się na złom.

- Szkoda takich ludzi. Ale moich też żal - Mirosław Karnowski i jego pracownicy w ubiegłym roku pracowali po 14 godzin dziennie. A dziś nie mają pracy. - Będą zwolnienia, bo rynek się kurczy. Chyba będę musiał zmienić branżę ... - przypuszcza przedsiebiorca.

- Przeżywaliśmy trzy spadki cen makulatury. Ten jest czwarty, najgorszy - Waldemar Kasprzak zaczynał w branży surowców wtórnych 20 lat temu. Poprzeczkę postawił sobie wysoko. Zainwestował w najwyższej klasy sprzęt do obróbki makulatury. Balotuje ją i wysyła do papierni w Polsce i za granicą, m.in. do Niemiec, Indii i Chin. Dziś jest współwłaścicielem jednej z niewielu w Polsce prywatnych firm, mogącej się pochwalić certyfikatem jakości. Czasem myśli, że i jego znaki jakości wylądują gdzieś na wysypisku... - Nie jest różowo, obróbka spadła - przedsiębiorca nie chce zdradzić, jak bardzo. Prognozuje, że duże firmy, takie jak jego, zostaną na rynku.

Firma Kasprzaka nie skupuje makulatury od detalistów. Jej dostawcami są duże koncerny, zobowiązane przepisami do zapewnienia odzysku towarów opakowaniowych.

- Wszędzie na świecie makulatury jest za dużo. Firmy produkujące papier nie są w stanie tego ogromu przerobić. W Polsce nie ma pomysłu na to, co z tym zrobić, dlatego

hałdy papieru

będą rosły w magazynach, także tych dużych odbiorców - Kasprzak przypomina symptomy kryzysu śmieciowego, jakie kilka lat temu widać było we Włoszech. Już wtedy wiadomo było, że koszty obróbki makulatury i magazynowania są 3 razy wyższe od kosztów składowania jej na wysypiskach.

Dziś makulatura zalewa wszystkie kraje. Na początku stycznia brytyjski „Mail on Sunday” donosił: „W magazynach zalega sto tysięcy ton makulatury. Do końca marca jej góra powiększy się do ćwierć miliona. Składowanie makulatury kosztuje miliony funtów. Żaden z brytyjskich zakładów papierniczych jej nie potrzebuje, bo rynek się załamał”.

Na placu firmy Kasprzaka zalega około 300 ton makulatury. W bydgoskim „Remondisie”, który ma obowiązek skupować, magazynować, a potem sprzedawać makulaturę do papierni, tony tego surowca czekają na odbiorcę. Hale powinny być opróżniane dwa, trzy razy w tygodniu. Ale pod koniec roku papiernie ograniczyły skup - przyjmowały tylko jedną trzecią tego co zwykle. Tak więc makulatura utknęła i

nikt jej nie chce.

- Pojemność magazynów jest ograniczona, nie wiemy, co będzie. Mamy nadzieję, że to przejściowa sytuacja - Bożena Pawlak z „Remondisu”, tak jak wiele osób z tej branży, bezradnie rozkłada ręce. - Trzeba ludziom powiedzieć, że minęły czasy, gdy dostawali pieniądze za makulaturę.

Na rynku

Toniemy w papierze

Takie miasta jak Bydgoszcz czy Toruń wytwarzają miesięcznie do 4 tys. ton makulatury.

Firmy oczyszczające miasta nie wiedzą, co zrobić z makulaturą, często zalega ona w magazynach lub trafia na wysypisko śmieci.

Małe punkty skupu nie mają maszyn potrzebnych do segregacji i balotowania, a właśnie tak przygotowaną makulaturę przyjmują papiernie. Punkty skupu oddają więc makulaturę do zakładów wyposażonych w odpowiednie maszyny - tych w regionie jest kilkanaście, ich magazyny są pełne.

Fakty

Kilkanaście drzew to tona makulatury

Papier produkuje się z włókna celulozowego. Może być ono aż siedmiokrotnie wykorzystywane do produkcji papieru.

W ostatnich kilkudziesięciu latach jako surowiec wtórny stosowany do produkcji papieru wykorzystuje się makulaturę. Początkowo robiono z niej wyłącznie papier toaletowy oraz papiery do opakowań.

Jedna tona makulatury pozwala wyprodukować tyle papieru, ile uzyskano by wykorzystując kilkanaście średniej wielkości drzew.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!