PRZECZYTAJ:Hipnotyzująca potęga aktorskiej kreacji na Festiwalu Prapremier
[break]
Historia XIX i XX wieku rzuca się cieniem na teraźniejszość. Przypominają o tym członkowie międzynarodowego kolektywu artystycznego andcompany&Co, który pokazał w środę widowisko pt. „Black Bismarck”.
Sztuka stworzona przez teoretyków teatru, politycznych aktywistów, miłośników historii, aktorów, performerów i muzyków wykracza poza tradycyjne ramy teatru, gdyż łączy w sobie elementy luźnego wykładu z historii ilustrowanego multimediami, happeningu, nowoczesnego musicalu czy komediowego stand-upu.
Kanclerz wiecznie żywy?
Punktem wyjścia w „Czarnym Bismarcku” jest wydarzenie z historii Niemiec, które miało miejsce na przełomie 1884 i 1885 roku.
Odbyła się wtedy tak zwana konferencja berlińska, na której przywódcy późniejszych potęg kolonialnych podzieli Afrykę niczym tort, kreśląc granice na mapie za pomocą linijki, dzieląc swoje strefy wpływów, nie biorąc pod uwagę interesów rdzennych mieszkańców Czarnego Lądu.
Mimo, że państwa Afryki są od wielu lat niepodległe, to granice przecinające wielowiekowe terytoria plemion i narodów pozostały, stając się zarzewiem kolejnych konfliktów i masakr na tle etnicznym i religijnym.
Andcompany&Co nie zatrzymują się jednak na geopolityce. W swojej sztuce idzie dalej, przypominając o problemie rasizmu i poczucia wyższości białych wobec czarnych. Jak głęboko uprzedzenia te wdrukowane są w mózgi europejskich polityków? Czy my też nosimy je w sobie? Oto pytania, które stawia pochodzący z Frankfurtu kolektyw.
Wymownym fragmentem jest fragment spektaklu, w którym w przyspieszonym tempie wyświetlony zostaje pokaz slajdów ponad stu zachowanych do dziś monumentów, poświęconych inicjatorowi konferencji berlińskiej - tzw. wież Bismarcka czy zabawny dialog aktorów Gorgesa Ocloo i Joachima Robbrechta na temat zakodowanych w naszej kulturze przejawów rasizmu, takich jak dowcipy o Murzynach czy bajki o Czarnym Piotrusiu czy słynnym Murzynku Bambo.
Dużo, ale lekko
Pomimo wielości wątków i dużego nagromadzenia środków (wyrzutnie piany, plastikowe karabiny maszynowe, częste zmiany kostiumów, animacje rodem z Latającego Cyrku Monty Pythona, czy pojawiający się w finale spektaklu wielki dmuchany piankowy marynarzyk - monstrum znane z filmu „Ghostbusters”), to „Czarny Bismarck” pozostaje cały czas czytelny. Nie pojawia się też uczucie nachalnej agitacji politycznej, o którą nietrudno w tego typu przedsięwzięciach. Andcompany&Co nie stawia łopatologicznych tez. Zadaje pytania i pozostawia widza z wątpliwościami, nie rezygnując przy tym z poczucia humoru i artystycznego dystansu. Przypominają też, że nie ma jednej słusznej interpretacji historii i że spojrzenie na XX wiek zależy w dużej mierze od punktu widzenia obserwatora.
Co dzisiaj?
Festiwal Prapremier potrwa do soboty. Dziś w Teatrze Polskim zobaczymy francuski spektakl „Oh My Sweet Land” (godz. 18) i niemiecki „Cabinet of Political Wonders” (godz. 20). Wieczór zakończy koncert zespołu BNNT w klubie Mózg. Początek o godz. 22.