Zobacz wideo: Protest branży weselnej w Bydgoszczy
Moje towary w codziennie niskich cenach chwyta z taśmociągu i podkłada pod skaner facet nie w maseczce, tylko starej przyłbicy! Kasjer jest młodszy ode mnie, ale chyba nie aż tak niedojrzały, by nie dotarło do niego, że tak już występować nie wolno – szczególnie przed tłumem klientów i wśród towarów, które klienci po powrocie ze sklepu włożą do ust. Nawet zresztą, gdyby ów kasjer ocknął się dopiero w sobotę rano po długim ciągu alkoholowym, to przecież w sklepie nie pracuje sam. Ma jakiegoś kierownika nad sobą, który powinien zareagować, gdy tylko usiadł za kasą.
Wiele się ostatnio mówiło o tym, że ludzie za ladą są bezradni wobec zbuntowanych klientów, którzy nakaz noszenia maseczek uznają za zamach na wolność osobistą. Pojawiły się głosy, że czas wesprzeć sprzedawców nowymi przepisami, by mogli się przeciwstawić krnąbrnym klientom. Okazuje się, że także klienci potrzebują wsparcia w konfrontacji ze sprzedawcami.
Nawiasem mówiąc, wysłuchałem ostatnio w telewizji opinii epidemiologa o tym, że sklepy stanowią mniejsze zagrożenie zakażenia się wirusem niż inne zamknięte pomieszczenia, ponieważ są dobrze wentylowane. W tej wypowiedzi zabrakło mi zastrzeżenia „często” lub „nierzadko”. Market, w którym obsługiwał mnie kasjer w przyłbicy, był tak napchany towarem, że ani o dobrej wentylacji nie mogło tam być mowy, ani nawet o swobodnym wymijaniu się klientów w kiszkowatych alejkach.
Traf chciał, że tego samego weekendu natrafiłem w sieci na filmik ze starcia policji z właścicielem Clubu Stara Babcia i jego sojusznikami na bydgoskim Wełnianym Rynku. Szachowanie się szefa klubu ze służbami, w tym administracją skarbową i sanepidem, trwa już miesiąc i odbywa się pod szyldem obrony deptanej wolności gospodarczej. Bydgoski klub wspiera lider ogólnopolskiego Strajku Przedsiębiorców, niedawny kandydat na prezydenta RP, Paweł Tanajno. Uparcie powtarzane próby otwarcia klubu mimo lockdownu odbywają się po płaszczykiem zebrania partyjnego Strajku Przedsiębiorców.
W walce tej Stara Babcia doczekała się też młodego i dynamicznego wsparcia ze strony Pancernych Poznań. Nie mają oni nic wspólnego ze znanymi w PRL-u Klubami Pancernych, miłośników serialu z Szarikiem i Gustlikiem. Pancerni Poznań nie hołubią pułkownika Przymanowskiego, tylko generała Maczka i zamiast hełmofonów noszą czarne berety. Ba, są w pełni umundurowani. O co walczą? W sieci dowiedzieć się można, że powstali dopiero dwa miesiące temu i są grupą „działająca dla rozwoju polskiej świadomości myślenia naszej wielkiej Polskiej rodziny”. Tło dla ich wynurzeń stanowi „Mam już dość!” - protest song Basti, rapera patrioty.
Jednym z pierwszych działań Pancernych Poznań była akcja ulotkowa na ulicach stolicy Wielkopolski. Na ulotkach można było przeczytać: „Rodacy! Teraz chcą szczepić nas na covid-19. Jutro przyjdą po was. Nie dajmy się! Ku chwale Ojczyzny”. Pod Starą Babcią pancerni nie ruszyli jednak na policjantów jak czołg, a co najwyżej jak tankietka. Z uśmiechem ich podpuszczali, tłumacząc, że… mają na czapkach niewłaściwe orzełki.
Mocowanie się z władzą – to Polacy mają w genach. Zastanawiam się tylko, jaka byłaby nasza przyszłość, gdybyśmy te zapasy rzeczywiście wygrali. Załóżmy, że policja pod Starą Babcią dała się przekonać i wróciła na komisariat, by przyszyć sobie do czapek jedynie słuszne orzełki. Kogo wzywalibyśmy, gdyby potem ktoś chciał nam dać w zęby w ciemnym zaułku starówki? Pancernych?
