Temperament kochanki, okoliczności romansu - to wszystko da się przekuć w pieśń, hymn czy fraszkę. Bo też sędziwy Adam zawsze (do czasu) ma na podorędziu wierszyk, „wszystko może wyśpiewać”, nieważne czy dla przedszkolaków, czy Koła Gospodyń Wiejskich. Zawsze gdzieś na czas pojawią się Petrarka, Tuwim, Broniewski czy Majakowski, ze szczególnym uwzględnieniem poetów recytowanych socjalistycznym słuchaczom.
Adam Żylski (czy raczej całkiem nieartystycznie: Żyła) - niegdyś bożyszcze tłumu, reżimowy aktor, gwiazda NRD -owskich filmów o Winnetou i PRL -owskich sag drugowojennych, dziś osiemdziesięciolatek przez historię i biologię skazany na tułanie się po powiatowych akademiach i wiejskich świetlicach, ciągle jednak głodny życia, brylujący w swoim podwarszawskim dworze-siedlisku. I los (czy raczej jedna z dawnych metres) w takich okolicznościach podsuwa Adamowi u schyłku życia nową inspirację, Helenę.
To też może Cię zainteresować
Kobietę tak teoretycznie bezbarwną jak jej nazwisko. Nauczycielka, emerytowana rozwódka, nazywa się bowiem... Nazwisko. Helena jest jednak wciąż piękna. Mimo 65 lat na karku wciąż bujna, czekająca na odkrycie miłośniczka „Mistrza i Małgorzaty”, jak tytułowa bohaterka powieści Bułhakowa gotowa wsiąść na miotłę i nago lecieć nad miastem... Oczywiście, najpierw musi znaleźć swojego Mistrza, a któż nadałby się do tego lepiej niż Old Shatterhand z Zasławia. Helena nie wierzy swojemu szczęściu. Żylski to bohater jej młodości, przedmiot i podmiot uwielbienia przypłaconego zapaleniem płuc przed półwieczem, kiedy to jako dziecko czekała na mrozie na wizytę Aktora w szkole. Ta Helena, która wszystkim schodziła zawsze z drogi, zbyt dobra, skromna i nieśmiała, pośród swoich samotnych rytuałów zawsze dająca się wykorzystywać - zwariowanej siostrze, synowi oprychowi, sąsiadom menelom. A tu takie spełnienie marzeń, eksplozja uczuć, namiętności z początku niezdarnej i nieśmiałej, czułości nieodkrytej wcześniej... Helena oddaje się nowemu związkowi z całą determinacją. Całe jej poświęcenie to może być jednak mało, bo za drzwiami szczęścia starszych państwa czai się zwyczajne życie, tu głównie pod postaciami ich bardzo „oryginalnych” dzieci z poprzednich związków. No i "doktor" Alzheimer...
„Lekcje seksu” Radosława Piwowarskiego (rocznik ‘48), fizycznie bardzo podobnego do Adama z jego powieściowego debiutu, wydają się być idealnym materiałem do przeniesienia na ekran. Reżyserska intuicja nie zawodzi, każda strona książki to wymarzony kadr filmu. A w jego głównych rolach?...
Radosław Piwowarski, Lekcje seksu doktora Alzheimera, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2024.
