Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kupię sobie piłkarza. Felieton CAŁY TEN POP o tym, czy na reklamie z gwiazdą można stracić

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Sportowa zapaść gwiazd, gwiazdeczek i gwiazdulek naprawdę daje w kość markom, które reklamują?

Jedno uwielbiam w naszych traumach i porażkach narodowych. Otóż kwitnie wtedy w Polakach – szarakach talent do żarcików i dowcipasów, a poczucie humoru robi się nam złowieszcze i straceńcze, jak z najlepszej czarnej komedii. Po żenadzie mundialowej też zamiast biadoleń i płaczów mamy - choćby w sieci - festiwal żartu polskiego. Choć mój ulubiony mem to właściwie nie mem, tylko samo życie. Zdjęcie wystawy sklepu z garniturami. Na wystawie fota-gigant naszych złotych chłopców, cudnie odzianych i ufryzowanych. A na szybie wielki napis „wyprzedaż – 70 %”.

No właśnie, sportowa zapaść gwiazd, gwiazdeczek i gwiazdulek naprawdę daje w kość markom, które je ogrywają? I tak, i nie. Bo tak naprawdę reklamiarze starają się wyjąć, co ich, przed samą imprezą, a jak o dziwo sportowcy nie zawiodą, to będzie bonusik. Przed mundialem wszyscy tak się przejęli tą zasadą, że piłkarze wyłazili z każdej lodówy, a wielkie firmy podkręciły nam obłędnie narodowy balonik, żeby tylko zdążyć. Widać przeczuwali, że to taki wyścig, i taki koniec, jak z Amber Gold...

Mój uczony kolega twierdzi zresztą, że wielkie marki nie ucierpią, bo ważne, żeby mówili, a im więcej szumu i emocji, tym lepiej. Ba, firmy wzbudzą nawet współczucie, że wywaliły pieniadze w błoto, a nawet trawę. Choć z drugiej strony nie lubimy przecież w reklamie tych, co przegrywają... Ale w sporcie ta zasada też ma wyjątki, bo w końcu wszystko zależy od stylu. Można przegrać jak panowie Irańczycy – co to po gwizdku sędziego padli na murawę, bo ostatnie minuty grali już tylko sercem. A można jak nasi, który podobno też dali z siebie wszystko, ale jakoś inaczej, bo na trawę nie padli, a fryzury dalej mieli nieskazitelne.

Do tego sport robi się coraz bardziej szary, a nie czarno-biały, więc reklamiarze jakoś wybrną. Mało jest tak skrajnych sytuacji jak z panem Kubicą, który nie przegrał, a po wypadku zniknął nagle z formuły I - co i Polsat, który wykupił teleprawa, i reklamodawców, ugotowało kompletnie. Wybrnął przecież nawet ten nieszczęsny bank, który najpierw reklamował pan Stuhr - i nagle okazało się, że walczy z nowotworem, a potem reklamowała go pani Kowalczyk, zwana Justysią - i nagle okazało się, że walczy z depresją. I choć wydawało się, że strach do tego banku wejść, to okazało się, że jakoś trwa.

Cóż, w każdym razie jeden produkt na pewno nie wyjdzie dobrze na tym mundialu. Bo kto będzie teraz chciał lazić z nażelowanym łbem, jak jakiś piłkarz-nieudacznik, którego i na wyprzedaży nikt nie chce?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kupię sobie piłkarza. Felieton CAŁY TEN POP o tym, czy na reklamie z gwiazdą można stracić - Nowości Dziennik Toruński