Jak ty mnie zaimponowałaś teraz, uczelnio, będąca kiedyś moją rówieśniczą, skromną Wyższą Szkołą Inżynierską! Mogę sobie przecież wyobrazić, że nowe szaty szkoły, przekształconej później w Akademię Techniczno - Rolniczą, też kiedyś wymagały podkręcenia splendoru, z pewnością jeszcze bardziej, gdy uczelnia awansowała do rangi Uniwersytetu (Technologiczno-Przyrodniczego). A kiedy już dosięgnęliśmy politechniki (i to z Wydziałem Lekarskim!), to już niżej czołgu marki Lexus naprawdę nie można było mieć w stajni…
W domu odpaliłam sobie internet w poszukiwaniu specyfikacji tego cuda techniki. Jestem prostą humanistką, ale wujek Google podrzucił, że jest to model LM, zaczynający się od (!)… 600 tysięcy złotych. Nooo, proszę Państwa! Dobrze, że siedziałam już na własnym krześle i nikt nie musiał na mnie trąbić. Poczytałam sobie na różnych stronach o tym, co ten LM „ma włożone” (opuściłam informacje, których zrozumienie wymaga co najmniej dyplomu inżyniera – może to jest jakiś trop dotyczący wyboru? Że musi być bardzo technicznie i bardzo skomplikowanie?). Najbardziej spodobały mi się spryskiwacze do reflektorów (nie znoszę, jak mąż każe mi przecierać szmatą te w naszym aucie, więc nic dziwnego, że zazdroszczę). A rozkładane do pozycji leżącej fotele z funkcją masażu czy 21 głośników? Phi…
Od razu zaznaczę, że nie sprawdziłam u źródła, jakie dokładnie wyposażenie ma rydwan Politechniki, ile precyzyjnie kosztował i czy któraś z tych wyjątkowych funkcji ma uzasadnienie praktyczne w uczelnianym użytkowaniu. Po pierwsze, biuro prasowe UTP/PBŚ zawsze traktowało mnie per noga (przynajmniej po czasach ś.p. Wojciecha Chmary), wychodząc chyba z założenia, że to ono wybiera, z którymi dziennikarzami ma życzenie współpracować. Po drugie, to felieton, nie informacja, więc ja sobie tu tylko tak dywaguję, jak każdy obywatel, który ma prawo się zastanowić, po co uczelni taki high level reprezentacyjności na kółkach. Do niedawna najwięcej mówiło się o rozmachu pewnej uczelni toruńskiej. Jako dumna mieszkanka Fordonu nawet się zatem cieszę, że i po naszej stronie Wisły jest teraz o czym plotkować.
Nawet jednak nie chcę się zastanawiać, co sobie pracownicy dydaktyczni i administracyjni Politechniki Bydgoskiej myślą, gdy widzą to cacko na parkingu firmowym. Że może można było hojniej sypnąć ich rodzinom pod choinkę? Albo dołożyć do grantów naukowych? Może się okazać, że to publicystyczne mylenie worków z forsą, że i tak zakup skromniejszego auta nie uratowałby Gwiazdki ani epokowych odkryć w którejś z dziedzin uprawianych w Fordonie. Może ktoś powie, że jest ok, przecież uczelnia prężnie się rozwija, zaprzeczając tezom o biedzie w szkolnictwie wyższym. Ma swój szpital kliniczny, swoje puchnące w oczach centrum sportowe (otwarte również na i dla mieszkańców), wiele innych osiągnięć, więc kto bogatemu zabroni… Każdy zamożny Kowalski też wstawia do garażu lepszą furę, gdy mu się lepiej powodzi.
Hm, to Kronika na otwarcie roku. Jeśli szukałam przykładu na dobrobyt, którego chciałabym życzyć w 2025 Państwu i sobie, to można powiedzieć, że exemplum dosłownie wjechało mi przed oczy. Niechaj się naszym Czytelnikom też darzy, choćby w ułamku tego splendoru. Dobrego roku!
