Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kulą w Tadrzaka czy w płot? [WYWIAD]

Grażyna Ostropolska
Krzysztof Tadrzak byłyKrzysztof Tadrzak, były dyrektor szpitala miejskiego nr 2
Krzysztof Tadrzak byłyKrzysztof Tadrzak, były dyrektor szpitala miejskiego nr 2 Tymon Markowski
Regionalna Izba Obrachunkowa zakończyła doraźną kontrolę gospodarki finansowej szpitala miejskiego w Bydgoszczy, a kopia jednego z wystąpień pokontrolnych trafiła do radnych.

Dotyczy ono kontraktów na usługi żywieniowe, jakie w imieniu miejskiej lecznicy zawierał w latach 2007-2011 jej ówczesny dyrektor Krzysztof Tadrzak. Kontrolerzy z RIO obarczają go odpowiedzialnością za niekorzystne dla szpitala zmiany umów, podpisanych z firmą cateringową PPHU Eksport-Import „Martina”.
[break]

- To była kontrola na zlecenie! Przeprowadzona na podstawie wyrywkowych dokumentów i oparta na dowolnej ocenie faktów! - burzy się Krzysztof Tadrzak i... szykuje odwet:
- Od dwóch lat wrogowie walą we mnie jak w bęben, ale tym razem im nie odpuszczę, bo to za duże sk....syństwo - mówi dosadnie i zapowiada: - Złożę w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji skargę na RIO i doprowadzę do tego, że telewizyjny program „Państwo w państwie” pokaże, jak działa tutejszy polityczny establishment!

Zanim ujrzymy potyczkę: Tadrzak kontra RIO na szklanym ekranie, sprawdzamy, jak kuloodporna kamizelka byłego dyrektora szpitala reaguje na strzały kontrolerów.

RIO ustaliła, że w 2007 roku zawarł pan z „Martiną” 10-letnią umowę na całodobowe żywienie 200 pacjentów, z 20 proc. wahnięciem w dół lub w górę, a potem się okazało, że firma cateringowa przygotowuje tylko 130 posiłków, zaś szpital płaci... za 160. Dlaczego podpisał Pan taki aneks?
Gdy do szpitala weszła firma zewnętrzna okazało się, że nie trzeba nam 200 posiłków tylko...130. Po pierwsze, skończyło się złodziejstwo, bo wcześniej szpitalna kuchnia wydawała jedzenie każdemu, kto chciał. Po drugie, szpital wprowadził jednodniowe procedury, co powodowało mniejsze zapotrzebowanie na posiłki.

I dlatego zapłacił pan „Martinie” 353616 zł za niewydane jedzenie?
Miałem do wyboru, albo uznam to roszczenie, albo firma cateringowa odda sprawę do sądu i według opinii moich radców prawnych ją wygra, powołując się na zapis umowy, na podstawie którego skalkulowała niższą cenę posiłku. Uznając roszczenie „Martiny”, ochroniłem szpital przed wydatkami na proces, karą i odsetkami.

Kontrolerzy wywodzą, że kolejne aneksy, dotyczące rewaloryzacji stawki żywieniowej, też nie były korzystne dla szpitala, bo podwyżki przekraczały wskaźnik oficjalnej inflacji. W 2009 r szpital zwiększył stawkę za posiłki o 12 proc., choć według GUS ceny za poprzedni rok wzrosły o 3,5 proc. Skąd ten szczodry gest?
Nikt nie przewidział, że pewnego dnia władze podniosą najniższe wynagrodzenie o 36,3 proc., a ceny energii wzrosną o 14,6 proc. Mogłem wysłać właściciela „Martiny” na drzewo, mówiąc „radź sobie sam”, ale ponieważ szanuję ludzi biznesu i umowy społeczne, zgodziłem się, by po dwóch latach obowiązywania stałej ceny posiłków, stawka żywieniowa w szpitalu podskoczyła o 12 proc. czyli o zsumowane wskaźniki inflacji z dwóch lat.

RIO uważa, że zgodnie z umową mógł pan wypowiedzieć „Martinie” umowę dzierżawy, gdy ta pół roku spóźniła się z remontem i wyposażeniem szpitalnej kuchni. Słusznie?
Mogłem, ale kto przygotowywałby pacjentom posiłki, skoro w 2007 r. do przetargu na usługi żywieniowe zgłosiła się tylko „Martina”, a pięć innych firm, widząc szpitalną kuchnię, która wyglądała jak chlew i mając świadomość, że w zamian za 10-letnią dzierżawę trzeba ją za własne pieniądze wyremontować i wyposażyć, wycofała oferty. Właściciel „Martiny” włożył w kuchenny obiekt, który spełnia teraz najwyższe standardy, ok. 1,5 mln zł i to wszystko będzie po 10 latach własnością szpitala.

W protokole RIO pojawia się też zarzut bezpodstawnego podniesienia stawki żywieniowej o 40 groszy z tytułu zamiany plastikowych naczyń na... porcelanę. W specyfikacji przetargowej wykluczono użycie „plastików”, więc czemu wydał Pan „Martinie” zgodę na ich stosowanie i dopiero po protestach „higienistów” ją wycofał?
A na jakiej podstawie kontrolerzy przyjęli, że naczynia stołowe wielorazowego użytku firmy Saged, posiadające atest PIH i używane w innych szpitalach, były „plastikami”, wymienionymi w SIWZ? Przecież my wykluczaliśmy jedynie te jednorazowego użytku, generujące odpady. Faktem jest, że zmiana naczyń ze stołowych na porcelanowe była, ale wynikało to ze zmiany standardów żywienia oraz uwag, dotyczących ich zbyt długiego schnięcia.

Kontrolerzy zakwestionowali też rozszerzenie umowy z „Martiną” o zlecenie przygotowywania posiłków regeneracyjnych, za które szpital wypłacił tej firmie ponad 27 tysięcy złotych.
To były posiłki dla pracowników, pracujących w najtrudniejszych warunkach, o co wnioskowali związkowcy. Nie musieliśmy ogłaszać przetargu, bo wartość tego zamówienia nie przekraczała 14 tys. euro, więc „Marinę” wyłoniono w postępowaniu ofertowym.

Nie za dużo było tej dobroci dla „Martiny”, kosztem kierowanego przez Pana szpitala? Złośliwi mówią, że dobre kontakty z właścicielem tej firmy nawiązał Pan na wspólnych polowaniach...
Pracowałem w „skarbówce” i kasie chorych, byłem wiceprezydentem, potem dyrektorem szpitala, a teraz kieruję stacją pogotowia, więc krąg moich znajomych jest szeroki.

Zaleceń pokontrolnych nie wydano, bo zdaniem RIO Pana następczyni: dyrektor szpitala Anna Lewandowska wszystko naprawiła. Zmniejszono ceny posiłków o 40 gr, zaprzestano wypłacania „Martinie” pieniędzy za te niewydane, a na dodatek właściciel firmy oddał szpitalowi część wcześniej pobranej kasy, konkretnie 155 904 zł
A miał wyjście? Był straszony rozwiązaniem umowy i mógł stracić unijne dofinansowanie na remont kuchni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!