Autor, absolwent UTP w Bydgoszczy, uznał wreszcie, że czas na zmianę. „Czterdzieści dusz” wywozi czytelników na podlaskie pustkowie w pobliżu Kolna. Na tym odludziu, w zabytkowym klasztorze, arcybiskup stworzył instytucję wychowawczą. Można by ją nazwać domem poprawczym dla księży, gdyby „dom poprawczy” nie kojarzył się z podrostkami pokutującymi za szczeniackie wybryki. Tymczasem w byłym klasztorze pod Kolnem zebrano grzeszników, którzy dojrzewanie mają dawno za sobą, podobnie jak występki, za które zwykły człowiek mógłby oczekiwać nawet dożywocia.
Dobrze zaopatrzony (także w wino) klasztor niezbyt sprzyja pokucie - tym bardziej, że dyrektor, ksiądz Krzysztof, jest człowiekiem niebywale wyrozumiałym. Czy z tego powodu został zamordowany, a jego ciało tak spreparowano, by przypominało pelikana - odwieczny symbol ofiarności i miłości rodzicielskiej?
Preparowanie ciała kojarzy się ze wspomnianą „Boską proporcją”. Tym razem jednak złu usiłuje przeciwstawić się ktoś dużo lepiej wyedukowany niż komisarz Agata Stec. Sara Bednarek jest młodą policjantką z Torunia, ale wyróżniającą się zdolnościami dedukcyjnymi na poziomie Sherlocka Holmesa i wiedzą, której mógłby jej pozazdrościć absolwent historii sztuki na renomowanym uniwersytecie. To dlatego Sarze powierzono misję wykrycia zabójcy księdza Krzysztofa. A jest to misja tajna, bowiem arcybiskup obawia się skandalu. Sara Bednarek od początku też musi się zmierzyć z wpływowymi mężczyznami z otoczenia hierarchy, którym nie podoba się pomysł wysłania młodej kobiety do klasztoru pełnego zdeprawowanych mężczyzn. I rzeczywiście, śledztwo będzie toczyć się jak po grudzie…
Podkomisarz Bednarek, główna bohaterka powieści, owszem, budzi sympatię. Udała się też Borlikowi postać opóźnionego w rozwoju, lecz na swój sposób interesującego woźnego w klasztorze, który cierpi z powodu okrucieństwa księży. Ale to chyba koniec listy elementów zasługujących na wyróżnienie. Pozostali bohaterowie są niestety przewidywalni, bo jednowymiarowi: egoistyczny arcybiskup, jego mściwy i bezwzględny adwokat, wysoki oficer policji, który zaprzedał duszę za awans, ksiądz sybaryta i jego wilki w owczej skórze, wśród których oczywiście nie zabraknie pedofilów.
Piotr Borlik nie próbował popłynąć pod prąd. I nie byłby to duży zarzut, gdyby tło zdarzeń posłużyło do przestawienia zmyślnej intrygi kryminalnej. Nic takiego jednak nie następuje. Rozwiązanie zagadki to bardziej kwestia szczęśliwego zbiegu okoliczności niż dedukcyjnych uzdolnień młodej policjantki. Również finał akcji trudno porównać do wisienki na torcie. Oby Sara Bednarek w kolejnym tomie znalazła wdzięczniejsze pole do wykazania swych przewag.
Piotr Borlik, Czterdzieści dusz, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2021.
