Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika Bydgoska: Bezczynność męczy

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Siedemnaście dni. Tyle wolnego można było uskładać na przełomie starego i nowego roku przy odrobinie pomysłowości. I dawaliśmy radę - nie tylko w szkołach czy uczelniach, gdzie zjawisko to było notoryczne.

Niektóre firmy zaproponowały swoim pracownikom poświęcenie jesiennych sobót na odrabianie zimowych piątków, niektórzy zaś poświęcili ułamek urlopu i hop! Wakacje od 20 grudnia do 6 stycznia. Tylko co z nimi zrobić, skoro „nuda, nic się nie dzieje”?

W ten czas bowiem życie w mieście praktycznie zamarło. W Bydgoszczy największą aktywnością wykazywał się... związek emerytów i rencistów (dla których kategoria „czas pracy” i tak jest już przecież nieaktualna), energicznie zbierający podpisy na rzecz przywrócenia niektórych ulg komunikacyjnych. Co ciekawe, niekiedy nie do końca czystymi środkami (jak wtedy, gdy w niektórych parafiach apelowano o podpisywanie list poparcia, ogólnie, w sprawie „powrotu do ulg dla emerytów”).

Ci mniej liczni, którzy jednak byli zmuszeni do jakiejś aktywności zawodowej, skorzystali więc chociaż na mizernym ruchu samochodowym i anomaliach pogodowych - po Bydgoszczy można było w czasie świąteczno-noworocznego dłuuugiego weekendu jeździć bez korkowych nerwów i śnieżnych zapór. Ci, którzy już do tej pracy docierali, zwykle nawet nie próbowali się w obowiązkach rozpędzać, bo po dwóch dniach pracy przychodziły trzy dni wolnego (albo na odwrót). Czasami zrezygnowani dochodzili do wniosku, że może lepiej by nawet było, gdyby już w ogóle człowiek albo normalnie odpoczywał, albo normalnie pracował, bo te interwały szarpią tylko zdrowie (głównie psychiczne).

Może nawet i lepiej było już iść do roboty, bo do powszechnego marazmu dostroiły się i telewizje. Wszystkie liczące się stacje rzuciły się do konwulsyjnego prześcigania się w plenerowych koncertach sylwestrowych, odpuszczając zupełnie pozostałą świąteczną ofertę. Zestaw filmów fabularnych sięgnął dna, którego nie pamiętam od czasów, gdy oglądałam je w czarno-białym odbiorniku marki Beryl. W prime time wyświetlano tytuły, które już chyba dystrybutorzy rozdają za darmo, biorąc pod uwagę ich wyświechtanie. Zawsze sytuację wspierał chociaż sport, z Tour de Ski i Turniejem Czterech Skoczni na czele (zawsze się pocieszałam, że ich zawodnicy mają bardziej przechlapane od dyżurujących w pracy - jak ja - 1 stycznia, zwłaszcza ci, którzy zajmują ostatnie miejsca i nie dostają za to żadnych premii). Ale co to za radość była w tym roku, skoro panna Kowalczykówna nie chciała biegać, a pan Żyła latać?...

Rzut oka do kalendarza na ten rok przynosi trochę... ulgi. Właśnie dla tych, których bezczynność w ten miniony najdłuższy weekend świata zmęczyła, dla tych, którzy sobie obiecali, że już „never ever” nie zrobią sobie 17-dniowego mostu urlopowego na jedzenie - zmywanie - jedzenie - czytanie - jedzenie - telewizji oglądanie. Kalendarz na 2014 r. w naturalnym rytmie przesunął święta ze środka tygodnia na jego koniec. Święto pracy czy Boże Narodzenie (pierwszy dzień) przypadają więc, na przykład, w czwartki, zatem nie ma co hulać i napinać się na jakieś urlopowe maratony. Może to nie zabrzmi popularnie, ale my tu, w redakcji, nawet się z tego cieszymy. Co prawda, do pracy jedzie się w taki wolny czas gładko (oprócz pofałdowanej Trasy Uniwersyteckiej), ale potem dziennikarz ma już tylko pod górkę: „Pan profesor wróci na uczelnię po Trzech Królach”, „Pan sędzia skończy sprawozdanie po długim weekendzie”, „Pan dyrektor jest jeszcze za granicą”... Miasto, wracaj już w końcu do życia!

PS Pozwolę sobie wykorzystać sytuację i w tym miejscu odnieść się jeszcze do niewielkiego komentarzyka, który napisałam kilka dni temu na temat płacenia abonamentu. Szydzących ze mnie, że niby jestem fanką „Mody na sukces” zapewniam, że przywołanie tego tytułu było wyłącznie figurą stylistyczną. O ile wiem, kultowa telenowela jest wyświetlana w godzinach wczesnopopołudniowych i taka skłonność nie mogłaby pozostać niezauważona przez mojego kierownika, który trzyma pod kluczem pilot do redakcyjnego telewizora, pozwalając go używać wyłącznie do celów zawodowych. „Moda na sukces” ciągle nim nie jest (niestety?).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!