https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Alkoholizm to choroba, uzależnia całe rodziny. "Mąż nie widział nic w tym złego"

Grażyna Rakowicz
Po terapii i odwyku w ośrodku zamkniętym, mąż dał radę żyć bez alkoholu przez 2 lata. Niestety, po tym czasie znowu po niego sięgnął. Obecnie ponownie podjął leczenie…Po raz kolejny uczestniczy w mityngach i w terapii.
Po terapii i odwyku w ośrodku zamkniętym, mąż dał radę żyć bez alkoholu przez 2 lata. Niestety, po tym czasie znowu po niego sięgnął. Obecnie ponownie podjął leczenie…Po raz kolejny uczestniczy w mityngach i w terapii. pixabay
Dotarło do mnie, że mąż sięga po alkohol praktycznie każdego dnia. Przychodziłam z pracy, a on często już spał i czuć było go od niego. A gdy zaczynałam mieć o to picie pretensje, mąż nie widział nic w tym złego, bagatelizował całą sytuację i mówił, że „przesadzam”, że „nie ma problemu”… - mówi Pani Anna, której mąż choruje na alkoholizm.

W Grupach Rodzinnych Al - Anon wspiera Pani zarówno krewnych jak i przyjaciół, którzy mają w swoim najbliższym otoczeniu osoby uzależnione od alkoholu. Dlaczego?
Bo rozumiem te osoby, ponieważ sama przeżyłam taką sytuację i teraz dzieląc się swoim doświadczeniem chcę je wspierać. Chcę przekazywać im siłę, ale i dawać nadzieję na wspólne wyjście z tego problemu. Dzisiaj alkoholizm to już choroba, która dotyczy wielu rodzin w Polsce.

Stowarzyszenie Al - Anon działa na terenie całego kraju, także w woj. kujawsko-pomorskim. Obecnie w Toruniu są w nim trzy, kilkudziesięcioosobowe grupy. Na te mityngi przychodzą praktycznie wszyscy – matki, ojcowie, żony, mężowie, córki i synowie, czyli osoby uwikłane w tę chorobę. Mówią o swoich przeżyciach, niektóre z nich są bardzo traumatyczne.

Powiedziała Pani „przeżyłam taką sytuację”…
Tak, bo w mojej rodzinie uzależnionym od alkoholu jest mąż. Gdy dostrzegłam u niego ten problem, to był on już w fazie krytycznej. Wcześniej nie niepokoiło mnie to, że mąż sięgał chętnie po alkohol na imprezie rodzinnej czy na spotkaniu ze znajomymi. Może czasami włączała mi się taka „lampka”, że pije tego alkoholu zbyt dużo, ale też myślałam sobie: „Przecież na takich spotkaniach piją też i inni”, więc do końca nie widziałam w tym nic złego. Tłumaczyłam sobie, że może alkoholem mąż jakoś pomaga sobie w tym nieradzeniu z codziennym życiem, ze stresem. Oczywiście lepiej by było, gdyby w tej sytuacji zajął się na przykład sportem, ale tak myślę dopiero teraz…

Wtedy bagatelizowałam też informacje, jakie przekazywały mi moje dzieci: „Mamo, tata chowa w domu alkohol przed tobą”. „Mamo, jak ciebie nie ma w domu, tata ciągle pije”. Wydawało mi się, że nie jest to możliwe w przypadku tak inteligentnej i wykształconej osoby, bo miałam zupełnie inne wyobrażenie kim jest alkoholik. Przepraszam za to porównanie, ale gdy temat był mi obcy to najczęściej kojarzył mi się on z mężczyzną, który ciągnie za sobą wózek i zbiera butelki albo złom. Teraz wiem, że tak nie jest. Że uzależnione od alkoholu mogą być osoby z różnych środowisk i z każdym wykształceniem. Że mogą to być i mężczyźni, i kobiety.

Kiedy zapaliło się u Pani to przysłowiowe „światełko”, że tego alkoholu mąż pije jednak zbyt dużo?
Gdy dotarło do mnie, że mąż sięga po alkohol praktycznie każdego dnia. Przychodziłam z pracy, a on często już spał i czuć było go od niego. A gdy zaczynałam mieć o to picie pretensje, mąż nie widział nic w tym złego, bagatelizował całą sytuację i mówił, że „przesadzam”, że „nie ma problemu”... Tłumaczył, że na chwilę wpadł do niego kolega i wypili „tylko” kilka drinków co czasami okazywało się nieprawdą, ale była to dobra wymówka. Albo przekonywał, że „kilka lampek wina” nie zaszkodzi. I tak było już codziennie. Siedziałam w pracy i niczym nie potrafiłam się zająć, bo cały czas zastanawiałam się nad tym, czy jak wrócę do domu to mąż będzie jeszcze trzeźwy, czy już pijany. Przestał też uczestniczyć w życiu rodzinnym, nawet podczas zakupów wymykał się i po jakimś czasie wracał nietrzeźwy do domu.

Wszystko to sprawiło, że pojawił się u mnie lęk. Przestałam dbać o siebie, bo zbyt mocno koncentrowałam się na uzależnionym mężu i zapomniałam o potrzebach moich dzieci. Jednocześnie, znacznie obniżyło się moje poczucie wartości. Tkwiłam w chaosie, często płakałam.

W końcu stwierdziłam, że nie jestem w stanie tak dalej żyć i wraz z dziećmi wyprowadziłam się z domu. Po dwóch tygodniach mąż zadzwonił do mnie i przyznał w rozmowie, że ma depresję. Dalej jednak nie dostrzegał tego, że ma problem z uzależnieniem od alkoholu. Wróciłam, ponieważ postanowiliśmy wspólnie zawalczyć o siebie, o naszą całą rodzinę.

W jaki sposób?
Wiedzieliśmy, że potrzebujemy pomocy, ale wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy gdzie jej szukać. Poza tym bardzo się wstydziłam tego, że moja rodzina jest w takiej sytuacji.

Z drugiej strony czułam, że sami sobie nie poradzimy dlatego poszłam z mężem do lekarza, który zajmuje się uzależnieniami. Ku mojemu zdziwieniu stwierdził on, że pomoc specjalisty w poradni potrzebna jest nam... obojgu - wtedy jeszcze nie rozumiałam tego, że jestem osobą współuzależnioną. Trafiłam do Wojewódzkiego Ośrodka Terapii Uzależnień i Współuzależnienia  w Toruniu, tam terapeutka poleciła mi Al – Anon.

Jak wyglądają takie mityngi, spotkania?
Zacznę od tego, że podczas pierwszych spotkań – odbywają się one raz w tygodniu - byłam bardziej skupiona na moim mężu, bo to właśnie dopiero podczas tych mityngów dowiedziałam się, że alkoholizm to choroba. Że mój mąż, jest po prostu chory... Zrozumienie tego zajęło mi sporo czasu.

A na tych mitingach przestrzegamy anonimowości, mówimy sobie tylko po imieniu. Nowe osoby są nieco skrępowane i zawstydzone, ale z biegiem czasu zaczynają się przed resztą grupy otwierać. I coraz śmielej mówić o swoim problemie, o swojej „drodze” do wyjścia z uzależnienia czy współuzależnienia. Uczestnicy takich mityngów dzielą się własnym doświadczeniem, ale nigdy nie oceniają innych. Ani nie doradzają jakichkolwiek rozwiązań. Za to w trudnych sytuacjach wspierają się też na co dzień, poza mitingami.

Z biegiem czasu, na terapii również mąż zaczął rozumieć, że jego choroba jest problemem – zarówno dla niego samego, jak i naszej rodziny - stąd też zgodził się jeszcze na odwyk. Na 8 tygodni trafił do ośrodka zamkniętego w Czerniewicach, ponieważ nie dawał sobie rady z głodem alkoholowym. To kolejny problem osób uzależnionych od picia.

To jak skuteczna okazała się ta terapia i odwyk, u Pani męża?
Po terapii i odwyku w ośrodku zamkniętym, mąż dał radę żyć bez alkoholu przez 2 lata. Niestety, po tym czasie znowu po niego sięgnął. Obecnie ponownie podjął leczenie… Po raz kolejny uczestniczy w mityngach i w terapii.

A czego Pani, nauczyła się na terapii i w Al - Anon?
Wielu rzeczy. Przede wszystkim uświadomiłam sobie, że mogę wziąć moje życie w swoje ręce i dokonywać wyborów, dobrych dla mnie i dla mojej rodziny. W tym przypadku dobrym wyborem była właśnie ta pomoc terapeutów i mityngi w Al - Anon, dzięki którym nauczyłam się przełamywać bariery jak wstyd, skrępowanie. Ale też dążyć do celu i stawiać granice osobie, która jest uzależniona od alkoholu.

Alkoholizm to choroba, uzależnia całe rodziny.
pixabay

Jak to więc robić?
W relacji z osobą mającą chorobę alkoholową trzeba być konsekwentnym, to jest bardzo ważne. Także w takich trudnych, życiowych sytuacjach. Na przykład, gdy osobie uzależnionej mówi się: „Jeśli nie przestaniesz pić, to napiszę pozew o rozwód”, to należy tak zrobić. A nie tylko straszyć… W takich sytuacjach trzeba dbać o to, co się mówi oraz brać za wypowiadane słowa pełną odpowiedzialność.

Niestety, czasami osoba pijana może być agresywna, wulgarna, a jeśli przy tym występuje przemoc, to wtedy należy wezwać policję albo poprosić o wsparcie terapeutę, jeśli korzystamy z jego pomocy. Wtedy będący pod wpływem alkoholu – poprzez takie zdarzenia - zaczyna również dostrzegać to, że stanowi problem. Z kolei osoba potrzebująca wsparcia, stawia w ten sposób pewne granice. Wiem z własnego doświadczenia, że w takich sytuacjach nie należy być spolegliwym. I, że należy o taką pomoc prosić. Dzisiaj nie miałabym z tym problemu.

Dzięki mityngom Al - Anon odnalazłam też motywacje do tego, aby zadbać o siebie – mam tu na myśli nie tylko wygląd zewnętrzny, ale przede wszystkim sferę psychiczną. Zadbać, czyli na przykład zająć się jakimś hobby. I nauczyłam się znowu kochać siebie. Choć dla niektórych może zabrzmieć to zbyt egoistycznie, ale dla mnie taka „akceptacja” siebie jest bardzo ważna.
Jedno przy tym chcę mocno podkreślić: ta decyzja o przemianie - zarówno osoby uzależnionej, jak i współuzależnionej - musi pochodzić z samego wnętrza. W żaden sposób nie może być ona narzucona z zewnątrz. Terapie i programy w Al - Anon czy w AA są „tylko”, albo „aż” drogowskazem do tej nowej drogi, bez alkoholu. Do tego lepszego, bo trzeźwego życia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zdrowie

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski