https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszczanka straciła mieszkanie przez picie. "W wieku 8-10 lat piłam dzień w dzień. Z matką"

Katarzyna Piojda
Krystyna ma 54 lata i zero szans na wynajem czegokolwiek na wolnym rynku, więc zajmuje nielegalnie kawalerkę
Krystyna ma 54 lata i zero szans na wynajem czegokolwiek na wolnym rynku, więc zajmuje nielegalnie kawalerkę Dariusz Bloch
- Mama jedenaścioro nas urodziła i po kolei oddawała do domu dziecka - wspomina Krystyna. - Byłam najmłodsza i wróciłam z placówki do domu rodzinnego. Mama wciąż piła. Po niej odziedziczyłam nałóg. Przez niego straciłam mieszkanie, ale się opamiętałam.

Krystyna, obecnie 54-latka, mieszka od urodzenia w Bydgoszczy. Już w dorosłym życiu adresy zmieniała kilka razy. Nigdy z własnej woli. - Chociaż z własnej winy - przyznaje i zaczyna opowiadać swoją historię.

- Urodziłam się jako jedenaste dziecko mojej matki - mówi. - Mieliśmy różnych ojców, często zmieniała facetów. Tak, jak kolejno nas rodziła, tak oddawała do domu małego dziecka. Nie po interwencji pracowników socjalnych trafialiśmy do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Mama nie chciała nas wychowywać. Wolała alkohol. Dziwne rzeczy robiła. Nawet z naszymi imionami jej nie wyszło.

Córka kontynuuje: - Nie słyszałam o przypadku, żeby rodzice w Polsce nadali swoim dzieciom jednakowe imiona. Moja matka stanowi tutaj wyjątek. Ja jestem Krysia i mam dwie siostry, też Krysie. Podczas rejestracji w Urzędzie Stanu Cywilnego nikt się nie czepiał. Każda z nas miała innego tatę, więc i inne nazwisko.

I trzy siostry Krysie, i pozostałe rodzeństwo, nie czuli się związani ze sobą nawzajem. Dzieci dorastały w innych rodzinach. Nikt nie starał się o to, aby utrzymywały kontakty.

- Skończyłam 3 lata i jako jedyna z naszej jedenastki wróciłam do rodzinnego domu - opowiada kobieta. - Chyba sąd zdecydował, żebym do matki wróciła. Nie wiem i już się nie dowiem. Wiem jednak, że matce postanowienie sądu się nie podobało. Nie odebrała mnie z placówki w terminie. Zrobiła to po nakazie bodajże pracownic domu dziecka. Zamieszkałam w pokoju z nią i z ojcem. To był mój biologiczny tata. Też pił, ale mniej.

Krystyna wcześnie poznała smak wina i piwa

- Byłam w wieku przedszkolnym. Gdy się przewróciłam i coś mnie bolało, matka dawała mi wino w szklance. Mówiła, że ukoi ból. Tak też się działo. Smakowało, bo było słodkie. Stałam się kilkulatką pijącą. W tamtych czasach nikt z ośrodka opieki społecznej nie zaglądał do domu. Sądziłam, że skoro matka pije, to też powinnam.

Lata mijały, mała Krysia rosła i się uzależniała. - W wieku 8, może 10 lat piłam dzień w dzień. Z matką. Skończyłam podstawówkę. Poszłam do Ochotniczego Hufca Pracy na przyuczenie do zawodu. Zostałam monterem podzespołów radiotechnicznych. Znalazłam pracę w Eltrze, czyli jednym z największych zakładów w naszym województwie. W latach 90-tych nastąpiły prawie hurtowe zwolnienia w naszym przedsiębiorstwie. Straciłam pracę jako jedna z pierwszych, ponieważ najpierw zwalniali tych z najniższymi kwalifikacjami, a ja właśnie jedynie takie posiadałam.

Później u różnych ludzi dorabiała, chociażby na produkcji lub jako pomoc domowa.

Młoda bydgoszczanka nie wyszła za mąż i nie urodziła dzieci

- Nie ciągnęło mnie do zakładania rodziny, pewnie dlatego, że moja mi się nie podobała. Zorientowałam się, że wódka przeszkadza mi w pracy. Zgłosiłam się na odwyk, mając 27 lat. Na pierwszym mityngu dla uzależnionych zobaczyłam kobietę. Toż to moja siostra! Nie widziałyśmy się od 10 lat. Mąż jej zmarł. Dorosłe dzieci się wyprowadziły. Do tej pory mieszkałam z matką, ale gdy siostra zaproponowała, żebym do niej się wprowadziła, posłuchałam.

10 lat starsza siostra zajmowała gminną kawalerkę. - Dzieliłyśmy pokój. Fajnie się mieszkało i alkoholizowało, gdy terapię przerwałyśmy - wspomina Krystyna. - Parę razy przeprowadzałyśmy się. Głównym najemcą zawsze była siostra. Przedostatnie mieszkanie socjalne było w ładnym, nowym bloku, przy ul. Odrzańskiej.

Siostry zamieniły ładną, nową kawalerkę w melinę. Starsza otrzymywała emeryturę, młodsza zasiłek celowy, około 400 zł. - Na tanie piwo stać nas było, lecz na opłaty już nie. Zadłużyłyśmy mieszkanie. Administracja skierowała sprawę do sądu. Sąd wydał nakaz eksmisji. Wówczas główna należność wynosiła 12 tysięcy złotych. Dochodziły odsetki.

Krystyna dalej wyjaśnia: - Gmina wskazała nam inne mieszkanie, znowu kawalerkę, ale w starym budownictwie, przy ul. Toruńskiej. Tam tak samo piłyśmy. Już nie spraszałyśmy pseudogości. Raz na tydzień robiłyśmy zakupy. Potem przez tydzień siedziałyśmy i się alkoholizowałyśmy. Wpadłyśmy w alkotrans.

Pożegnanie siostry

W zimowy poranek 2022 roku siostra się nie obudziła. - Zmarła - szepcze Krystyna.

- Tego dnia pogotowie zabrało mnie do szpitala, bo zmierzyli mi temperaturę i okazało się, że mam 28 stopni. Byłam wychłodzona. Mieszkania nie ogrzewałyśmy. Nie kupowałyśmy opału, nie miałyśmy za co.

Śmierć siostry była początkiem przemiany Krystyny.

- Zaczął się trzeci rok, odkąd nie piję - dodaje. - Mam za sobą kolejny odwyk, tym razem skuteczny. Prowadzi mnie terapeuta. Udzielam się również jako wolontariuszka. Wszystko byłoby już dobrze, gdyby nie mieszkanie. Gmina chce wywalić mnie z kawalerki po siostrze.

54-latka wymienia: - Utrzymuję się z zasiłku stałego w wysokości 1300 zł. Z tego płacę 190 zł za obecnie zajmowane mieszkanie plus 150 zł poprzednie, czyli to zadłużone. Komornik jeszcze ściąga 100 zł. Nie mam pieniędzy na wynajem czegokolwiek. Nie mam też dokąd wrócić. Matka nie żyje. Z 94-letnim ojcem zero kontaktu.

Administracja Domów Miejskich zna sprawę. - Pani zamieszkiwała u siostry, posiadającej umowę najmu socjalnego przy ul. Odrzańskiej od 2012 roku - informuje Magdalena Marszałek, rzecznik ADM. - Z powodu zadłużenia w 2017 roku umowa została wypowiedziana. Zainteresowane, pomimo wezwania, nie opróżniły dobrowolnie lokalu. Wszczęliśmy procedurę eksmisyjną. Sprawa trafiła do sądu, który w 2018 roku zaocznie wydał wyrok nakazujący opuszczenie lokalu, bez prawa do lokalu socjalnego. Realizacją wyroku w 2019 roku zajął się komornik. Przeprowadził eksmisję do pomieszczenia tymczasowego na ul. Toruńskiej.

Skargi sąsiadów

Pani rzecznik kontynuuje: - W trakcie zamieszkiwania przy ul. Odrzańskiej na użytkowniczki wpływały skargi od sąsiadów dotyczące naruszania reguł porządku domowego. Z uwagi na notoryczne uchylanie się od opłat, wobec zainteresowanej podjęte zostały czynności windykacyjne. Umowa najmu pomieszczenia tymczasowego wygasła po 6 miesiącach i od 2021 roku naliczane jest odszkodowanie za jego bezumowne używanie. Panią wezwano również do dobrowolnego opróżnienia i przekazania pomieszczenia. Bezskutecznie. W ubiegłym roku wszczęta została procedura eksmisyjna i sprawa została skierowana do sądu. Na kwiecień br. zaplanowana jest rozprawa.

Magdalena Marszałek zaznacza: - W ubiegłym roku pani zainteresowała się swoją sytuacją i złożyła wizytę w Dziale Egzekucji, oświadczając, że nie jest w stanie jednorazowo spłacić długu. Nie skorzystała z możliwości odpracowania, odmawiając złożenia stosownych dokumentów. Obecnie wpłaty na poczet opłat bieżących częściowo pochodzą z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, a zainteresowana zadeklarowała ratalne, tzn. miesięczne wpłaty, ze środków pochodzących z prac dorywczych, których się podejmuje.

- Będę pracowała, ile się da, żeby naprawić, co się da. Nie wiem jednak, czy się nie spóźniłam - kończy Krystyna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski