https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polska żołnierka na wojnie w Ukrainie: "Zostanę tu do końca"

Maciej Czerniak
Dorota Kwietniewska: Rzeczy materialne nie mają już dla mnie znaczenia
Dorota Kwietniewska: Rzeczy materialne nie mają już dla mnie znaczenia Z prywatnego archiwum Doroty Kwietniewskiej
Wsiada do wojskowej terenówki. Wyłącza w komórce lokalizację GPS. Takie polecenie. Auto brnie przez zgliszcza miast, wsie, zarośla. Dorota nie wie, dokąd ją wiozą, ale sama tego chciała.

To już drugi termin wyjazdu. Drugi raz, kiedy usłyszała: „Masz dwie godziny, pakuj się”. To koniec sierpnia 2022. Od miesięcy już jeździ z konwojami humanitarnymi. Zaczęło się od Włodzimierza Wołyńskiego, potem coraz dalej na wschód, Zaporoże, Charków.

- Pierwszy raz do Ukrainy trafiłam, kiedy zobaczyłam post na Facebooku. Dziewczyna szukała transportu do Polski dla zwierząt – opowiada Dorota Kwietniewska. Ma 45 lat i pochodzi z Żyrardowa. Jedzie na Wołyń razem z siostrą, jej miniciężarówką.

- Kiedy zobaczyłam różnicę między stroną polską a ukraińską, stwierdziłam, że moje miejsce jest tam - mówi. W Polsce, zauważa, warunki dla uchodźców były prawie "all inclusive". Tam inny świat. Ewakuowani do Lwowa i miejscowości przy polskiej granicy mogą liczyć najwyżej na gorącą herbatę.

Od początku wojny pomagała w Polsce w ośrodkach dla uchodźców. Zajmowała się dziećmi, staruszkami. Z innymi wolontariuszami organizowała im domy, transport. W firmie motoryzacyjnej, gdzie pracowała, trzy czwarte zatrudnionych to Ukraińcy. Po 24 lutego 2022 przedsiębiorstwo na granicę wysyłało samochody po rodziny pracowników.

A o tych chłopcach nikt nie pamięta...

Lato 2022. Im dalej na wschód, tym więcej kontaktów z batalionami ukraińskimi. Widzi żołnierzy w dresach, na nogach trampki czasem owinięte taśmą. Wydawana jest im „zbroja” i tyle. - Pomyślałam „Nie!”. Pomaga się cywilom, a o tych chłopcach nikt nie pamięta – mówi Dorota.

Kiedy jest alert, powinna być zarządzana natychmiastowa ewakuacja. Niektóre miasta w Donbasie są zniszczone w 80 procentach
Kiedy jest alert, powinna być zarządzana natychmiastowa ewakuacja. Niektóre miasta w Donbasie są zniszczone w 80 procentach
Z prywatnego archiwum Doroty Kwietniewskiej

Z czasem konwoje robią się większe, liczą po kilka, kilkanaście ciężarówek. Rozdzielają się w głębi kraju, wymieniają pomocą, jeśli ktoś ma więcej żywności, a ktoś inny - lekarstw. Dorota pyta żołnierzy, czego jeszcze im potrzeba. - Medyków – słyszy.

Wpada na pomysł. W Polsce robiła przecież kursy medyczne, ratownicze. W sierpniu 2022 zwraca się do byłego komendanta policji w Połtawie, by pomógł jej się dostać do armii. Obcokrajowcy wtedy nie mają jeszcze takiej możliwości. Chcą na front? Tylko przez legiony międzynarodowe.

Słyszy pytanie: Naprawdę chcesz do armii? Jesteś gotowa? Tak. To masz 2 godziny, pakuj się. Chce, ale ma już zaplanowany kolejny konwój. Jedzie jeszcze do Zaporoża, rozwozi pomoc z wolontariuszami. Tydzień później wsiada do wojskowej terenówki. Odwrotu nie ma.

- Dojechaliśmy do miasteczka w środku lasu. Jakieś opuszczone garaże. Wtedy dopiero mi powiedzieli, gdzie jestem – wspomina.

Zostaje wysłana do „chłopców z Azowa”. Do „Krakena” (pułku Wywiadu Wojskowego) jeździła zresztą już wcześniej z humanitarką. Odsyłają ją do spec-pododdziału charkowskiej „Omegi” (2. Oddział Specjalnego Przeznaczenia GN Omega-Charków). Dowiaduje się, że może wstąpić tylko do „internacjonałów”.

- Złożyłam przysięgę, ale nie tam, bo to legion międzynarodowy. Po „Omedze” chciałam czegoś więcej, chciałam do ZSU [Siły Zbrojne Ukrainy, przyp. red.]. Tam jest największa potrzeba – wyjaśnia.

Trafia do 241 Brygady 206 batalionu kijowskiego. Jako pierwsza Polka. Są tam artylerzyści, medycy, strzelcy, snajperzy. Walczą pod Donieckiem. Na pierwszej linii.

- Kiedy jeszcze byłam w „Omedze”, kończyłam swój dyżur medyczny, a chłopcy od dronów nie mieli kierowcy. Przespałam się 2 godziny i pojechałam z nimi. W Berestowem puścili na nas bomby kasetowe. Jeden z odłamków miałam w biodrze, inny w pośladku.

Drugi raz ociera się o śmierć w 2024 r. Oddział jest pod ostrzałem w rejonie Nju-Jorku, pod Bachmutem. Lecą KAB-y, czyli kierowane bomby lotnicze. Piekło trwa dalej, kiedy do zabudowań, które chce utrzymać oddział, docierają rosyjscy dywersanci. - Zamknęli nam dwie drogi, została trzecia. Nie wiedzieliśmy, co nas tam czeka – mówi Polka. - Straciliśmy 30 proc. batalionu. Niektórych nie zdążyliśmy zabrać. Zachodziliśmy po nich parę razy, traciliśmy kolejnych ludzi…

Robię coś, co ma największą wartość

Kursy ratownicze to jedno. A być medykiem na wojnie? - Umiałam podłączyć kroplówkę, założyć bandaż, zaopatrzyć złamaną nogę – opowiada. - A brak nogi, ręki, wnętrzności na wierzchu, widoczny mózg? To już wszystko tam. Uczyłam się, kiedy dostawałam takiego rannego. Miałam wcześniej dwa tygodnie szkolenia w szpitalach polowych. Widziałam rannych, ale już opatrzonych.

Ma przy sobie tylko plecak medyczny. Nieraz nie uda się uratować kończyny. Najważniejsze, żeby ranny dojechał do szpitala żywy.

I jeszcze jedno. 70 proc. sprzętu medycznego na froncie jest od wolontariuszy. Ważne, by dostawy były utrzymane. Luty 2024. Pierwsza tura rozmów w Rijadzie. Niebo nad Ukrainą znowu płonie. - Zaczęły się rokowania, a jest gorzej – podkreśla Dorota. - Putin obiecał, że nie będzie strzelał w infrastrukturę. Nie strzela. Wziął na cel cywilów. Są zmasowane ataki na miasta. To nie tylko Donieck, Charków, Sumy, Chersoń. To cały kraj.

Rosjanie budują nowe stanowiska dla dronów Shahid. Potrafią puścić 200 jednej nocy. Co robić, kiedy jest alert? - Powinna być natychmiastowa ewakuacja. By, nie daj Boże, nie stało się tak, jak teraz mamy w Pokrowsku – mówi Dorota.

Miasto śmierci, 80 proc. zniszczeń. - My tam jeszcze pół roku temu odpoczywaliśmy, zjeżdżając z pozycji. Teraz ruina. A są cywile. Jak wkroczą wojska rosyjskie, to oni będą dla nas utrudnieniem w walkach ulicznych. Tak było w Nju Jorku, w Torecku. Nie wiemy, czy nie celujemy w kogoś z naszych. Jest dużo żdunów, co czekają na rosyjski pochód.

Dorota Kwietniewska: Rzeczy materialne nie mają już dla mnie znaczenia
Dorota Kwietniewska: Rzeczy materialne nie mają już dla mnie znaczenia
Z prywatnego archiwum Doroty Kwietniewskiej

- Dojeżdżamy na pozycje, widzą ukraińską flagę i pytają: „Po co przyjechaliście?” Jak to słyszymy, to już wiadomo, kto to. Ale SBU działa, wyłapują kolaborantów.

Dorota mówi, że nikt, kogo ratowała, nie umarł. Żołnierze to dla niej „siostry, bracia”. Na ewakuację czeka się dobę, dwie. Kiedy następuje, nie można stać za długo w miejscu.

- Przyjeżdża BTR (pojazd opancerzony), ranni są wyrzucani jak kartofle. My ich tak samo wrzucamy do transportu do szpitala. Nie ma czasu. Jesteśmy celem.

Sama wie o szesnastu Polakach, którzy zginęli. Jednego sama żegnała. To medycy, operatorzy dronów, byli wojskowi polskiej armii. Są też młodzi chłopcy. - Powinni być przeszkoleni, a są narwani, chcą od razu na front. To nie gra komputerowa, tłumaczę im. Masz jedno życie.

Na auta polują „skidy”, drony z ładunkami, tzw. nawiki. Trzeba przed nimi uciekać.

- Dostajemy sygnał na takie malutkie urządzenie, wiemy, że są gdzieś nad nami. Chłopcy próbują do nich strzelać. Czym? A co my mamy? Zwykłe AK.

Tak jest, kiedy brakuje REBów, czyli zagłuszarek fal radiowych. - Jeśli REB jest sprawny i mamy go na maszynie, to dron poleci jakieś 300 m i spadnie – tłumaczy Dorota. To sprzęt, który ratuje życie. Kosztuje 30 tys., a są droższe.

Koniec marca 2025. Dorota przyjeżdża na kilka dni do Polski. Odwiedza Kujawsko-Pomorski Dom Ukraiński w Bydgoszczy. Opowiada, że toczy wojnę z Rosją, ale drugą miała z bliskimi. - Jeden mój syn ma 26, drugi 21 lat. Mam wnuka. Chcieliby mnie mieć w Polsce. Kiedy usłyszeli, że jestem w armii, byli w szoku – przyznaje. - Teraz już się pogodzili. Są ze mnie dumni. Tam jestem szczęśliwa, bo robię coś, co ma największą wartość. Ratuję życie. Rzeczy materialne nie mają już dla mnie znaczenia.

Tylko odbić Nju Jork, a sama go znajdę

Początek maja 2024 r., wieś Pobieda w rejonie Marinki pod Donieckiem. Mija 11 miesiąc na froncie. Z Dorotą jest tam Charly, 30-letni Francuz, z którym poznali się w „Omedze”. Mają jechać na tzw. rotację w rejon Czarnobyla. Tam mija półtora miesiąca. Dorota i Charly są zaręczeni. Wyjeżdżają na przepustkę, wracają, chcą brać ślub. Mają komplet dokumentów. Kolejna decyzja dowództwa o wyjeździe. Gdzie? „Do domu”, czyli do Donbasu.

1 lipca 2024. Ostrzał z KABów pod Nju Jorkiem. Charly, mówi Dorota, miał „zejść z pozycji” dzień przed nią: - Nie udało się. Zostali otoczeni. Nie zdążyliśmy, wracaliśmy po nich i za każdym razem kolejni chłopcy ginęli, byli ranni…

Charly ma status zaginionego. Mija kilka dni od naszej rozmowy. Zaginiony Francuz nie daje spokoju. Znajduję reportaż francuskiej telewizji BMFTV z kwietnia 2024. Na ekranie krajobraz księżycowy. Pola usiane kraterami po pociskach, kamera drona ukazuje żołnierzy wychodzących z ukrycia, przemykających wśród zarośli. Narrator: „Witamy w piekle okopów”. To okolice Doniecka.

Oddział, w którym służy Charly Logereau, latem 2024 roku został otoczony. Francuz ma status zaginionego
Oddział, w którym służy Charly Logereau, latem 2024 roku został otoczony. Francuz ma status zaginionego
Z prywatnego archiwum Doroty Kwietniewskiej

Żołnierz pije wodę z plastikowej butelki, inny kilka metrów dalej kręci palcem w powietrzu. Znak, że dron blisko. Kolejne ujęcie. Żołnierz siedzi w rowie osłoniętym pniami, przykrytymi folią, zasypaną ziemią. Mówi do kamery. Uśmiecha się. Narrator wypowiada imię: Charly.

- Rosjanie są 400 m dalej. Jestem na ostatniej pozycji, jestem pierwszym, którego zaatakują. Jako cel jesteśmy dla nich VIP-ami. Jeśli polegniemy, 300 m dalej są nasi, za nimi następni…

Przesyłam zdjęcie żołnierza Dorocie. Potwierdza, to on. Informacja o jego zaginięciu dociera do dziennikarzy z BMFTV (Jeremie Paire, Juan Palencia, Elodie Noiret, Matthieu Heyman). W marcu tego roku odwiedzają jego matkę w Chelle w Ile-De-France pod Paryżem. Jego pokój w rodzinnym domu od wyjazdu do Ukrainy w 2022 r. pozostaje nienaruszony.

- Niczego nie dotykałam – mówi Valerie Logereau. - Są wszystkie te figurki z Gwiezdnych Wojen, które uwielbia. Zdjęcia małego Charly’ego, jego czołgi, Playstation 5. Są rzeczy z Ukrainy, ubrania, hełm.

Matka odtwarza nagranie, które syn jej przysłał w czerwcu 2024.

- Powiedz dziadkowi, że miał rację. Tu jest naprawdę do d…, mamo. Jeśli coś mi się stanie, nie martw się, będę na ciebie czekać. Kocham cię, całuję.

Dorota nie porzuca nadziei: - Tylko odbić Nju Jork, a sama go znajdę.

Jak długo zostanie w Ukrainie?

- Do końca wojny. Wcześniej stąd nie wyjadę.

Kiedy rozpoczęły się rozmowy pokojowe, Rosjanie jeszcze nasili ostrzeliwanie ukraińskich miast
Kiedy rozpoczęły się rozmowy pokojowe, Rosjanie jeszcze nasili ostrzeliwanie ukraińskich miast
Z prywatnego archiwum Doroty Kwietniewskiej
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski