W Wikipedii można przeczytać, że nie zmienia to nic w sposobie zarządzania zabytkami, nie nakłada ani nie zwalnia zarządców z żadnych obowiązków, nie ustanawia wzmożonego reżimu ochrony substancji zabytkowej, formalnie nie wiąże się z ułatwieniem otrzymania dofinansowania dla obiektu.
Czy zatem prestiż wart jest potężnej biurokracji, z którą trzeba się zmierzyć na drodze od pomysłu do dokumentu zatwierdzającego zabytek jako pomnik historii? Pewnie tak, żebyśmy nie mieli w regionie kompleksu „nowobogackich” nie tylko wobec Torunia, ale także Włocławka, Grudziądza, Ciechocinka, Strzelna, Chełmna i Biskupina, które już figurują na liście miejscowości z pomnikami historii.
Drugi powód to trwająca od lat krytyka takiego rozwiązania w ochronie zabytków. Być może w najbliższych latach krytyka ta doprowadzi do zmian, w wyniku których pomniki historii będą mogły liczyć na większe wsparcie ze strony państwa. W takiej sytuacji lepiej będzie już mieć taki pomnik, niż dopiero starać się o niego.
