Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Już nigdy nie będzie tak ciepło, czyli jak przeżyć koniec świata

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski

Pana Romana pokochałem miłością szczerą. Był nieprzesadnie wysoki, owłosiony niechlujnie, odziany w kaszkiet. Taki mało piękny trochę, ale pół Polski w sobie rozkochał, gdy śpiewał w “Misiu”, że jest “wesoły Romek, ma na przedmieściu domek, a w domku wodę, światło, gaz”. A jakiś złośliwy bliźni znający życie odpowiadał mu słynne: “nie bój, nie bój, wyłączą ci”.

I proszę, drodzy rodacy - od czasu nakręcenia “Misia” minęła równo czterdziecha, a nieustająco wesoły polski Romek znów zaczął się bać. Że mu wyłączą. Tyle, że tym razem nie z powodu planowego wstrzymania dostaw, jak to w real-socjalizmie mawiano, a podwyżki niby zwykłej, ale jednak niekoniecznie. Bo skok dajmy na to gazu o te 54 procent to jednak nawet największym optymistom buźki przymyka.

I tak mnie ta podwyżka filozoficznie natchnęła do gdybania o tym, że znów przychodzi moment w życiu naszym, w którym coś, co uważaliśmy za stałe i pewne, definitywnie się kończy. Tak do kultowej pieśni pana Lindy nawiązując - już nigdy nie będzie takiego świata... A to jest poczucie zawsze przykre, a ostatnio jakoś częste. I nie chodzi mi tu wcale o podwyżek powody, bo te panowie eksperci wyjaśniają skwapliwie, choć nieco różnie. Chodzi o to, że przez całe dekady większość ludu polskiego żyła w świadomości, że jest tak jasno i tak ciepło, jak chcemy. A teraz spora część tego ludu przywyknąć będzie musiała do tego, że jest na tyle jasno i na tyle ciepło, na ile nas stać. I że czasami będzie chłodniej i ciemniej nie z powodów eko, ale dlatego, że energia to przyjemność mocno ekskluzywna.

Ale może do takich momentów w życiu powinniśmy przywyknąć? W końcu świat tak przyspieszył, że mierzymy się z nimi regularnie. Już na starcie III RP nagle wylądowaliśmy w wodzie głębokiej i wszystko już było inaczej. Bo PRL działała jak każde państwo kontroli absolutnej - organizowała obywatelom życie totalnie, od zakładowego żłobka, przez zakładowe wczasy i zakładową stołówkę, po spotkania zakładowych emerytów. I dla człowieka zaopiekowanego to nagłe, z dnia na dzień, przeistoczenie się w kowala własnego losu w świecie wolnym mogło być końcem świata. I często było.

Potem co lat parę coś się kończyło nagle albo procesowo, jak przejście ze świata analogowego do cyfrowego – bo tu dopiero po paru latach wykluczeni zauważyli, że są wykluczeni. No a potem przyszła pandemia, która zmieniła nam nagle życie kulturalne, turystyczne, imprezowe, zmieniła sposób pracy, shopping i sto innych rzeczy na dokładkę...

I cóż, wszystkie te zmiany chwieją nami okrutnie. A poczucie, że zdobycze cywilizacji uważane za przynależne na amen – jak tania energia – już nie są takie pewne, paroma osobami zachwieje znowu. I wtedy przydają się nam tradycyjne stabilizatory. Choćby takie, jak te święta nasze kochane. Niby co rok trochę inne, a jednak takie same od dekad. Mimo wszystko więc – Wesołych Świąt!

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Już nigdy nie będzie tak ciepło, czyli jak przeżyć koniec świata - Nowości Dziennik Toruński