W końcu przekleństwem każdej nocy sylwestrowej było u nas fajerwerkowanie na potęgę – zwłaszcza kiedy dobrobyt nastał i lud zaczął w petardy opływać - po którym przerażonych kotów i psów parę dni po lasach trzeba było szukać. A w tym roku? U mnie na wiosce cichutko jakoś... I kiedy tak podczas sylwestra zachwycałem się upojnie zmianami mentalnymi bliźnich, sąsiad mądry spojrzał na mnie, jak na głupka wioskowego. I wyjaśnił mi w słowach prostych, że nie żadne zmiany mentalne, tylko nie strzelają ci, co mają fotowoltaikę na dachach, bo się boją o swoje urządzenia drogie. Wybiegłem przed chałupę i rzeczywiście - wszędzie tam, gdzie narośla kwitły, ciemno i głucho. A że ze dwie trzecie wioski już się opaneliło, to poczułem dobrą zmianę. I moje koty też. Tak to znowu coś, co miało być po coś innego, coś dobrego zdziałało.
A może nawet niekonieczne? W końcu fotowoltaika miała też służyć naturze – nie tylko ekonomii – więc to, że iluś tam braci mniejszych ocalało, wpisuje się w panelowe cele. Swoją drogą jeszcze raz potwierdziło się to, że siła argumentów ideologicznych trafia do nas, Polaków-szaraków z rzadka, za to siła argumentów ekonomicznych – zawsze i jak najbardziej. A to, że w człowieka ekologicznego zmieniła kogoś nie wrodzona fascynacja naturą, ale zupełnie inne względy? Czy to źle? Jak dla mnie wcale, a wcale, przecież wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.
No a co do niespodziewanych efektów ubocznych – to i w naturze, i w kulturze, i wszędzie indziej w kosmosie, spotykamy ich co niemiara. Nawet w telewizorze, gdzie pani ładna z reklamy leczyła się na wątrobę, a zamiast tego schudła i jest jeszcze ładniejsza. A już przy pandemii, to nam się tych efektów namnożyło jak paneli na dachach. Mi najbardziej podobał się ten, że masowa kwarantanna w Indiach i wymuszone przystopowanie dynamicznego rozwoju sprawiło, że po raz pierwszy od 30 lat lud zobaczył – nawet z 200 kilometrów - ośnieżone Himalaje. Bo wcześniej tonęły w zanieczyszczeniach.
I problem tylko w tym, że czasami te efekty niespodziewane serducha nam radują, a czasami wręcz przeciwnie. I wieloma takimi efektami negatywnymi mógłbym tu sypnąć. A sypanie pewnie potrwa, bo w końcu zmian różnych z początkiem roku mamy tak wiele, że trudno się ogarnąć... Tylko po co sobie psuć ten początek roku?
