Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak pokochałem fotowoltaikę, czyli dlaczego panele ratują zwierzęta

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Do fotowoltaiki stosunek miałem sympatyczny, ale nieprzesadnie. Jasne, doceniam niezmiernie jej walory eko, ale choćby estetycznie, to drażni mnie już wyjątkowo. Bo te narośla bujne na dachach domów polskich to - nie bójmy się tych słów - wizualne koszmarki. Ale wyznam, że w sylwestra, co to minął niedawno, fotowoltaikę pokochałem na zabój i złego słowa już na nią nie powiem. Bo nie przypuszczałem, że ratuje ona zwierzaki kochane.

W końcu przekleństwem każdej nocy sylwestrowej było u nas fajerwerkowanie na potęgę – zwłaszcza kiedy dobrobyt nastał i lud zaczął w petardy opływać - po którym przerażonych kotów i psów parę dni po lasach trzeba było szukać. A w tym roku? U mnie na wiosce cichutko jakoś... I kiedy tak podczas sylwestra zachwycałem się upojnie zmianami mentalnymi bliźnich, sąsiad mądry spojrzał na mnie, jak na głupka wioskowego. I wyjaśnił mi w słowach prostych, że nie żadne zmiany mentalne, tylko nie strzelają ci, co mają fotowoltaikę na dachach, bo się boją o swoje urządzenia drogie. Wybiegłem przed chałupę i rzeczywiście - wszędzie tam, gdzie narośla kwitły, ciemno i głucho. A że ze dwie trzecie wioski już się opaneliło, to poczułem dobrą zmianę. I moje koty też. Tak to znowu coś, co miało być po coś innego, coś dobrego zdziałało.

A może nawet niekonieczne? W końcu fotowoltaika miała też służyć naturze – nie tylko ekonomii – więc to, że iluś tam braci mniejszych ocalało, wpisuje się w panelowe cele. Swoją drogą jeszcze raz potwierdziło się to, że siła argumentów ideologicznych trafia do nas, Polaków-szaraków z rzadka, za to siła argumentów ekonomicznych – zawsze i jak najbardziej. A to, że w człowieka ekologicznego zmieniła kogoś nie wrodzona fascynacja naturą, ale zupełnie inne względy? Czy to źle? Jak dla mnie wcale, a wcale, przecież wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.

No a co do niespodziewanych efektów ubocznych – to i w naturze, i w kulturze, i wszędzie indziej w kosmosie, spotykamy ich co niemiara. Nawet w telewizorze, gdzie pani ładna z reklamy leczyła się na wątrobę, a zamiast tego schudła i jest jeszcze ładniejsza. A już przy pandemii, to nam się tych efektów namnożyło jak paneli na dachach. Mi najbardziej podobał się ten, że masowa kwarantanna w Indiach i wymuszone przystopowanie dynamicznego rozwoju sprawiło, że po raz pierwszy od 30 lat lud zobaczył – nawet z 200 kilometrów - ośnieżone Himalaje. Bo wcześniej tonęły w zanieczyszczeniach.

I problem tylko w tym, że czasami te efekty niespodziewane serducha nam radują, a czasami wręcz przeciwnie. I wieloma takimi efektami negatywnymi mógłbym tu sypnąć. A sypanie pewnie potrwa, bo w końcu zmian różnych z początkiem roku mamy tak wiele, że trudno się ogarnąć... Tylko po co sobie psuć ten początek roku?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak pokochałem fotowoltaikę, czyli dlaczego panele ratują zwierzęta - Nowości Dziennik Toruński