[break]
85-letni dziś Zefiryn Jędrzyński wydał właśnie swoje wspomnienia w formie książki. To oczywiste, że wie jak mało kto, na czym polegało dziennikarstwo w okresie PRL-u, jak redagowano wówczas codzienną prasę, jak wyglądało rozdarcie pomiędzy spełnianiem oczekiwań i potrzeb czytelników a poleceniami z wojewódzkiego komitetu partii i nożyczkami stosowanymi przez cenzora. Jędrzyński był również bezpośrednim świadkiem wielu ważnych zdarzeń w okresie swojego szefowania. Spisanie tego wszystkiego to niezaprzeczalna wartość książki.
Ogrom pracy twórczej
Prawie 400- stronicowy, opasły tom „Było jak było” ukazał się w tych dniach nakładem Towarzystwa Miłośników Torunia, gdzie Zefiryn Jędrzyński mieszka. Na łamach swojej książki spisał wspomnienia od najmłodszych lat poczynając, łącznie z historią swojej rodziny, aż po lata ostatnie. Dołączył do tego potężny aneks, zawierający wybraną bibliografię o sobie i swoje wybrane publikacje, pozwalający czytelnikom uświadomić sobie ogrom materiałów napisanych przez jednego aktywnego człowieka w ciągu całego życia. Całość ilustrowana jest i to bardzo obficie, zdjęciami z prywatnego archiwum autora, dotyczącymi przeważnie jego życia zawodowego.
Już tylko uświadomienie sobie obfitości archiwalnego materiału zamieszczonego w „Było jak było” kwalifikuje tę pozycję do przeczytania przez każdego, kto jest zainteresowany zapoznaniem się z realiami życia w II połowie XX wieku widzianymi przez człowieka, który brał znaczący udział w kształtowaniu opinii publicznej. Dodatkowo to znakomite źródło dla wszystkich, którzy chcieliby wiedzieć, jak w czasach „słusznie minionych” wyglądało redagowanie gazety codziennej w Bydgoszczy i Toruniu, przez książkę przewija się przecież liczna galeria osób powszechnie w naszym regionie znanych, nie tylko dziennikarzy „Gazety Pomorskiej” i „Nowości”, którymi Zefiryn Jędrzyński dowodził.
Spisywanie własnych wspomnień niesie jednak ze sobą zawsze określone ryzyko. Rzadko udaje się autorowi zachować właściwe proporcje pomiędzy porcją swoich przemyśleń i refleksji, zapisywanych na użytek wewnętrzny, a informacjami mogącymi zainteresować szersze grono czytelników. Pod tym względem książka Jędrzyńskiego jest nierówna. Są rozdziały, które osoby nieznające autora bliżej potrafią przynudzić, są też i takie, które wciągną i zafrapują każdego.
Tak było, bo... było
Każdy, kto był na świeczniku w czasach PRL-u i dziś publikuje swoje wspomnienia, powinien (przynajmniej częściowo) w jakiś sposób odnieść się do ówczesnej rzeczywistości i swojego w niej miejsca i zachowania. Nie brak takich, którzy twierdzą po wielu latach, że zawsze byli „przeciw”, w opozycji i usiłowali rozmontować system od środka, choć działania takie nie tylko nie przyniosły żadnych owoców, ale nawet nie zostały przez nikogo innego dostrzeżone. Druga metoda to usprawiedliwianie siebie, że nie było innej drogi i choć wiele spraw się wówczas nie podobało, to droga, którą kroczyła partia, była generalnie słuszna. Jędrzyński nie zajmuje ani pierwszego, ani drugiego stanowiska, stara się rzetelnie opisać swoją działalność w czasach ograniczenia wolności, nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że popadł w pułapkę przypisywania sobie nadmiernej liczby zasług, co jest jak najbardziej ludzkim i często spotykanym zjawiskiem.