Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak ci tam, w tym niebie?

Wojciech Romanowski
Wojciech "Szczapa" Romanowski
Świtało, czerwcowe słońce wyłania się zza chmur i zalewa czerwienią urokliwe kamienice w centrum Opola. Gdyby gdzieś za rogiem czaił się paparazzo, zrobiłby pewnie zdjęcie życia. Środkiem pustej jezdni, po przecież miasto wciąż śpi po Festiwalu, rozchełstana i rozśpiewana ferajna wraca z imprezy do hotelu.

Z daleka każdy Polak pozna ich po głosach, nawet zmęczonych nocą, to przecież ekstraklasa polskiej piosenki i kabaretu. Jest Rysiu Rynkowski, Andrzej Krzywy z De Mono, idzie Marcin Daniec ze swoją narzeczoną Dominiką, Marek Sierocki, i on, Zbyszek Wodecki, wodzirej nietypowej orkiestry.

Uspokajam: to mi się nie śniło, tylko zdarzyło naprawdę w latach 90-tych, kiedy miałem przywilej fotografować opolski festiwal dla TVP. Po transmitowanej na cały kraj gali przysiadłem z gwiazdami w zadymionej sali niewielkiego klubu Radia Opole gdzieś przy amfiteatrze, a że stał fortepian, trunki podawano przednie, zasiedzieliśmy się po blady świt.

Przy każdym moim kolejnym spotkaniu ze Zbyszkiem Wodeckim wracaliśmy do naszej nocnej, a właściwie mocno porannej marszruty z uśmiechem. A było tych spotkań całkiem sporo.

Zbyszek często gościł w Bydgoszczy, choćby na otwarciu Salonu Peugeota, na Uniwersytecie Trzeciego Wieku (seniorom nigdy nie odmawiał), na koncertach organizowanych przez swojego przyjaciela senatora Andrzeja Kobiaka, bywał też w Hotelu Bohema i Dworze Hulanka, darzył szczególną sympatią Joannę i Janusza Franczaków.

Właśnie w Bohemie, podczas spotkania autorskiego w ramach cyklu „Artyści w Bohemie”, w przerwie zagrał na skrzypcach czardasza, porwał widzów do oklasków na stojąco. Nigdy wcześniej ani później nie było tam takiej atmosfery. I nasz ostatnie spotkanie, na Balu w Hulance. Od lat chodziło za mną, żeby wyszperać w pudle negatywy z opolskiego spaceru i mu wręczyć wywołane odbitki, w oryginałach, ale zawsze brakowało determinacji. Tym razem się zawziąłem. Kiedy wręczałem Zbyszkowi zdjęcia, widziałem na jego twarzy autentyczne wzruszenie. Był gwiazdą, ale nigdy nie gwiazdorzył i za to go kochaliśmy. Nie ma już Zbyszka Wodeckiego wśród nas. Pewnie gdzieś tam wysoko idzie środkiem ulicy i radośnie podśpiewuje. Nam pozostał tylko smutek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!