Profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i prorektor tej uczelni, dr hab. Radosław Sojak jest wprawdzie socjologiem, nie lekarzem, lecz nawet socjolog wiedzieć powinien, że wydawanie opinii o jakości kształcenia lekarzy na PBŚ na tym etapie nie jest zbyt mądre, a już na pewno nie jest grzeczne i dyplomatyczne. Tym bardziej się dziwię profesorowi Sojakowi, że do tej pory kojarzyłem go z rozsądnymi opiniami, które pojawiały się w wielu mediach, w tym także w „Expressie Bydgoskim”. I były to opinie, w których nierzadko starał się łagodzić bydgosko-toruńskie konflikty, a nie dolewać oliwy do ognia.
Co takiego powiedział profesor UMK w wywiadzie na antenie Polskiego Radia Pomorza i Kujaw 4 października? Najbardziej zapamiętano mu te oto słowa: „Mamy bardzo poważne wątpliwości co do tego, jakiej jakości studia będzie w stanie zaoferować Politechnika Bydgoska ze względu na dostęp do kadry i infrastruktury. Wydaje nam się, że to jednak jest cały czas przede wszystkim projekt polityczny i jest on raczej projektem - mimo tego, że rusza - niż rzeczywistością”.
W jednym aspekcie zgodzę się z profesorem – z tym, że studia lekarskie na PBŚ są projektem politycznym. Nie tylko te studia zresztą i nie tylko tam. Ba, całe uczelnie bywają projektami jak najbardziej politycznymi.
Bo czyż politycznym projektem nie było na przykład powołanie w 1945 roku Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu? Czy zaraz po wojnie uniwersytet na tych parę lat wcześniej wcielonych do III Rzeszy ziemiach równie dobrze nie mógłby powstać w Bydgoszczy? Żadne z tych miast nie miało wtedy akademickich tradycji i z każdego z tych ośrodków niemal tak samo blisko (a zarazem daleko) było do Wilna – miasta, którego tradycje naukowe i część kadry profesorskiej przejął ostatecznie toruński UMK.
I czy ktoś trzeźwo myślący ma dziś za złe Toruniowi, że UMK u zarania był projektem politycznym? Podobnie jak później nowe uczelnie akademickie na Ziemiach Odzyskanych - Uniwersytet Opolski czy Uniwersytet Zielonogórski?
A czy to grzech, że projekt polityczny na PBŚ dotyczy studiów lekarskich? Nikt chyba nie zaprzeczy, że lekarzy w Polsce bardzo brakuje. Nie jest natomiast tak, że nie ma ich komu szkolić. Owszem, zdarzają się sytuacje, że w pewnym regionie medyków ze stopniem i tytułem naukowym jest niewielu. Ale w innych regionach – z tego, co wiem, to na przykład na Śląsku – lekarzy naukowców z kolei jest nadmiar i część z nich pewnie byłaby zainteresowana odpowiedzialnym stanowiskiem na uczelni w Bydgoszczy.
Najczęściej krzywię się na wieść o tym, że polityk czy urzędnik publicznie poucza naukowca. W tej konkretnej sytuacji nie mam jednak za złe wojewodzie kujawsko-pomorskiemu tego, że ostro zaprotestował przeciwko wypowiedzi profesora Sojaka na antenie radia PiK.
Wojewoda poprosił o interwencję szefa profesora Sojaka – rektora Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Ten odciął się od wypowiedzi swego zastępcy. Mam też nadzieję, że w prywatnej rozmowie rektor wytłumaczy prorektorowi, że milczenie jest złotem. Zwłaszcza gdy mowy prorektora w tym kontekście na pewno do srebra przyrównać nie można...
