Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hania już nie Bania siecze komentarzem (Selfie/Autoportret)

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Dwudziesta druga książka płodnej pisarki, felietonistki, a przede wszystkim malarki, portrecistki pomyślana jest jako wywiad - rzeka z samą sobą
Dwudziesta druga książka płodnej pisarki, felietonistki, a przede wszystkim malarki, portrecistki pomyślana jest jako wywiad - rzeka z samą sobą Fot. Archiwum Expressu Bydgoskiego/Wydawnictwo Znak
Kiedyś, dawno temu, w jakimś popularnym piśmie przeczytałam sentencję Hanny Bakuły, że facet, który po trzydziestce ciągle jeździ maluchem, jest do d... i do zmiany.

Wydało mi się to wtedy bardzo śmiałe i obrazoburcze. Były to jednak czasy, kiedy do malucha dochodziło się ciężką pracą i deprecjonowanie takiego osiągnięcia było mocno niegrzeczne. Bo były to właśnie czasy, kiedy większości z nas wydawało się, że „adres w bloku i mały fiat” to szczyt szczęścia, bo tak nas zaprogramowano i wychowywano. Pośród szarej masy żyli jednak ludzie, którzy chcieli szybciej, wyżej, dalej i nie przyjmowali geopolitycznych i obyczajowych ograniczeń do wiadomości. Jedną z nich była Bakuła, z racji dziecięcej tuszy nazywana w rodzinnym domu w Zielonce Hanią Banią. Z tej Zielonki wyrwała się - przez stolicę - na studia artystyczne najpierw do... Torunia (jak twierdzi, bardzo estetycznego i bardzo prowincjonalnego), a później na wymarzoną ASP do Warszawy. Z polskiej gnuśności uciekła potem też w

kolejne cztery małżeństwa.

I do Nowego Jorku. Do kolorowych ludzi, fascynujących zdarzeń i niezwykłych relacji. Kontynuowanych potem z powodzeniem w Polsce - i w każdym miejscu na ziemi, do którego potem dotarła. Niezmiennie - z wielką determinacją, by się wyróżniać, by być osobną, niezależną (przede wszystkim od mężczyzn). I tworzyć. I nie tracić nic z urody świata. W którym nie ma miejsca na stałe, uzależniające związki i (broń Boże!) rodzinę.
Bakuła, dawno już nie Hania Bania, tylko atrakcyjna - jak sama o sobie mówi -

cycatka w dojrzałym wieku,

nigdy nie gryzie się w język. A ma on wyjątkowo celne ostrze, gdy autorka kłuje nim ludzi i zjawiska. I nie oszczędza nikogo - anegdota o facecie i maluchu jest wobec tych ostrych razów z „Selfie/Autoportret” niewinnym żartem. Siecze więc autorka i dojrzałe baby lubujące się w opalaniu, i podtatusiałych amatorów młodych pań, i matki rozwydrzonych dzieci. Strzela w nasz zły gust i „niedokładne” wychowanie. I wcale nie jest łaskawsza dla swoich bliskich! Po drugiej stronie stawia swoich znakomitych przyjaciół (a jest ich imponująca galeria), przywołuje kolorowe doświadczenia. Bez pruderii opowiada

o stosunku do seksu i ciała.

I jest w tym baaardzo zajmująca...
Dwudziesta druga książka płodnej pisarki, felietonistki, a przede wszystkim malarki, portrecistki pomyślana jest jako wywiad - rzeka z samą sobą. Kto może bowiem znać lepiej odpytywanego niż on sam? Zgromadzona w kilku tematycznych (i pięknie, charakterystycznie, ilustrowanych) działach biografia uzupełniona jest osobistą ankietą (a właściwie dwiema, zestawieniem opinii z 1992 roku i teraźniejszych). I - przede wszystkim, kolekcją archiwalnych zdjęć z kapitalnymi komentarzami. Wiadomo, jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów. Zwłaszcza w czasach autoportretowych selfie...
Hanna Bakuła, Selfie/Autoportret, Wydawnictwo Znak, Kraków 2019.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera