https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Go, Dell, go, go, gooo!

Jacek Kiełpiński
Na kilkudziesięciokilometrowej trasie są razem. Pies ciągnie i reaguje na komendy, człowiek w biegu czyta mapę i szuka punktów kontrolnych. Poznają się, docierają, rozumieją. Rodzi się przyjaźń jak z powieści Jacka Londona.

Na kilkudziesięciokilometrowej trasie są razem. Pies ciągnie i reaguje na komendy, człowiek w biegu czyta mapę i szuka punktów kontrolnych. Poznają się, docierają, rozumieją. Rodzi się przyjaźń jak z powieści Jacka Londona.

<!** Image 2 align=none alt="Image 157561" sub="Dogtrekking to stosunkowo nowa w Polsce dyscyplina sportu psich zaprzęgów. Maszer połączony jest z psem elastyczną linką. Pies i człowiek mają tak współpracować, by jak najszybciej przebiec kilkudziesięciokilometrową trasę i znaleźć punkty kontrolne. / Fot. Grzegorz Olkowski">Dell, silny alaskan malamute, jest przodownikiem psiego zaprzęgu i potwornym zabijaką. Toleruje w swoim otoczeniu jedynie suki, a na samców wszelkich ras rzuca się od razu. Człowieka bada, ocenia chłodnym okiem. O, jakiegoś pierdołę mi przydzielili - zdaje się mówić, gdy rozgorączkowany podbiegam do niego ściskając mapę ze świeżo naniesionymi punktami, ale... bez smyczy. Wszyscy już na dawno trasie, a my dopiero łączymy się z Dellem pożyczoną amortyzującą linką.

<!** reklama>Chodzi głównie o zabawę

Dogtrekking to dyscyplina istniejąca na świecie od zaledwie dziesięciu lat. Pomysł biegu na orientację z psem narodził się w Czechach. Tam też rozgrywane są najpoważniejsze zawody. Należy do sportów ekstremalnych z racji dystansów, które ludzko-psi zespół pokonuje po górach.

<!** Image 3 align=right alt="Image 157561" sub="Sędzia zawodów Jarosław Wachowski pokazuje pisaki, które czekają na niektórych punktach / Fot. Grzegorz Olkowski">- Brałem tam udział w zawodach na sto kilometrów, w których na trasę rusza się z plecakiem, namiotem i całym wyposażeniem biwakowym dla siebie i psa - wspominał kilka dni wcześniej Grzegorz Chudzik, specjalista od biegów sprinterskich z psem, propagujący w naszym województwie nowy w tej części Polski dogtrekking. - Ale dyscyplina ta ma swoje przystępniejsze wersje. Chodzi przecież głównie o zabawę z czworonożnym przyjacielem, wspólny długi spacer, o to, by pies i jego właściciel nie gnuśnieli na kanapie przed telewizorem. Tak narodził się pomysł zorganizowania I Pucharu Kujawsko-Pomorskiego w Dogtrekkingu na trasach LONG i MID, czyli około 50 i 25 kilometrów. Mieliśmy już trzy edycje - w Bydgoszczy, okolicach Inowrocławia i Włocławka. Czas na finał na toruńskiej Barbarce. Może wystartujesz?

<!** Image 4 align=left alt="Image 157561" sub="Wielu uczestników rusza z założenia w grupach. Wtedy nie wszyscy muszą targać plecaki z wodą i jedzeniem dla psów. W grupie też szybciej szuka się ukrytych punktów kontrolnych. / Fot. Grzegorz Olkowski">Smok mówi: nie

Mój pies Smok nie wyraził zainteresowania. Łypnął tylko okiem, zwieszając łeb z fotela. Zresztą psiaki w wieku ponad dziesięciu lat, które wcześniej rzadko chodziły na wielogodzinne spacery, nawet na trasy MID powinny ruszać po dokładnym badaniu i za zgodą weterynarza.

- Pożyczymy ci mojego Della - orzekł Jarek Wachowski, sędzia zawodów. - Tylko pamiętaj, to indywidualista i lekki łobuz, musicie się dogadać.

<!** Image 5 align=right alt="Image 157561" sub="Alaskany malamuty czekając na start aż wyją z radości. Wiedzą, że niebawem ruszą na długi spacer. / Fot. Grzegorz Olkowski">Czasu wystarczyło na jeden trening. Przebiegliśmy z Dellem - mistrzem Polski z 2008 roku w najcięższej klasie SC1, czyli wyścigach zaprzęgów składających się z psa, maszera i hulajnogi - niewiele ponad trzy kilometry. Uznałem, że to wystarczy, skoro on perfekcyjnie reagował na wszystkie komendy. Go! - ruszaj. Go, go! - szybciej. Go, go, go! - dawaj czadu! Left!, right! - skręcał z minimalnym opóźnieniem, ale w dobrą stronę. Jednak... nie znał słowa slowly. Ten pies nie potrafi zwalniać. Całe szczęście, że reaguje na stop! Na kilku dłuższych prostych odcinkach doświadczyłem tego, co w bieganiu z psem najprzyjemniejsze - uczucia lotu, gdy on wpada w rytm i ciągnie z idealną siłą, by wydłużyć mój krok o dobre pół metra.

A tymczasem dziś komenda „go” nic mu nie mówi. Biegniemy razem, elastyczna smycz wisi luźno. Przyspieszył dopiero w chwili, gdy zobaczył większą grupę. Co jak co, ale z tyłu być nie lubi, to przecież on zawsze jest na czele zaprzęgu.

<!** Image 6 align=left alt="Image 157561" sub="Każdy pies ma swoje miejsce w samochodzie. Uczestnicy jeżdżąc na zawody po całej Polsce dbają o wygodę swych ulubieńców. / Fot. Grzegorz Olkowski">Pierwszy punkt na drzewie - czerwono-biała kartka. Na odwrocie mapy w skali 1:25000, na której chwilę wcześniej zaznaczyłem (oby dobrze!) kolejne punkty kontrolne, trzeba przepisać dwie literki: TO. Do dowód, że tutaj byliśmy. Chwila na zorientowanie mapy. Dzięki kompasowi na kciuku, zajmuje to moment.

- Go, go! Dell! - krzyczę i lekko szarpię smycz. Alaskan patrzy jak na dziwoląga: „Sam sobie „go”... - zdaje się mówić. Po stu metrach jednak przyspiesza. Trafiamy na właściwą przecinkę. Przy drugim punkcie, gdzie przepisać trzeba: RUŃ, doganiamy główną grupę. Dellowi włącza się agresja. Przyciągam smycz, prawie mi rękę wyrywa. Jako pierwsi ruszamy na punkt trzeci. Jakieś cztery kilometry, byle znaleźć właściwą przecinkę.

Gdzie jest ta kartka!

W połowie drogi dogania nas wilczur. Truchleję. Na szczęście to suka. Ma na imię Saba. Dell się rozpromienia. Za Sabą facet szybko przebierający nogami. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, że to mistrz Polski w dogtrekkingu Przemek Piechowiak, biegacz, maratończyk.

Okazuje się, że bieg z psem na orientację nie jest tak męczący, jak mogłoby się wydawać, bo odetchnąć można solidnie szukając punktów. Organizatorzy ukrywają je czasem bardzo skutecznie.

<!** Image 7 align=none alt="Image 157561" sub="Właśnie wyłożono mapy z zaznaczonymi punktami. Trzeba je błyskawicznie przenieść na swoją mapę. Nie wolno się pomylić, bo wówczas nie ma szans na zaliczenie zawodów. Kto skończył, zakłada plecak, podpina psa i rusza na trasę. / Fot. Grzegorz Olkowski">- A może ktoś złośliwie zerwał tę kartkę... - próbuję zagadywać. - Może damy spokój...

- Ależ musimy znaleźć! - Grzegorz Jasiukiewicz z Bydgoszczy, miotający się między drzewami z małą border terierką Eriką aż się obrusza. Podobnie reaguje Józef Maciej Brzezina z czteroletnią Dianą, owczarkiem niemieckim. - Punkt trzeba namierzyć i już - mówi znany w Polsce, utytułowany specjalista od nordic walking i biegacz.

Jest! Tym razem słowo kontrolne to DOG. Pędzimy z powrotem. Wpadamy na główną grupę. Della muszę wciągać w las, bo nikomu nie da przejść.

<!** Image 8 align=right alt="Image 157567" sub="Dell w rymie. Jakby wiódł cały zaprzęg. On tu teraz rządzi. To w tym momencie można odczuć siłę tego psa. / Fot. Jacek Kiełpiński">Okazuje się, że mistrzowie tej dyscypliny najczęściej nie wyrywają samotnie do przodu, wolą trzymać się choćby małej grupy. Kilku osobom łatwiej bowiem znaleźć punkt. Ty idź na lewo, ja obejrzę od tyłu tamte drzewa. Uczciwa współpraca. Na sprint przyjdzie czas pod koniec dystansu. Na trasach, które nigdy się nie powtarzają, mniej liczy się czas, bardziej miejsce, na jakim bieg się ukończyło.

Od czwartego punktu do piątego wybieramy z Dellem drogę na skróty. Przecinamy las korzystając z węższych ścieżek. Pomysł nie był najlepszy. Gdy przepisuję słowo ZBYCH, Przemek z Maciejem są już w połowie drogi do szóstki. A Dell postanawia się napić. Wyciągam małą miskę, którą z trudem udało się wcisnąć do wąskiego plecaczka. To obowiązkowe wyposażenie dogtrekkingowca. Nalewam wody, pies jest zadowolony. Pije nie spiesząc się specjalnie.

Największą wpadkę zaliczamy właśnie na punkcie szóstym.

<!** Image 9 align=left alt="Image 157567" sub="Czas ucieka, ale najważniejsza jest kondycja psa. Na pojenie czasu nie szkoda, a i maszer też może coś łyknąć. / Fot. Jacek Kiełpiński">- Szukaj, Dell, szukaj! Gdzie, do cholery, jest ta kartka! - miotamy się między drzewami, co jakiś czas owijając któreś smyczą. Szarpanina. Jacyś grzybiarze użalają się nad biednym zwierzęciem, które łazi po kolczastych jeżynach poganiane przez zdyszanego psychopatę. - Nie ma, no nie ma!

Dell, nie czas na amory!

Po kilkunastu minutach dociera Grzegorz i dalej szukamy razem. To on znajduje wreszcie napis... DELL za tablicą po drugiej stronie torów kolejowych. Tam bym w życiu nie szukał, nie miałem bladego pojęcia, że punkt w terenie może być w promieniu do pięćdziesięciu metrów od miejsca wskazanego kropką na mapie.

Do siódemki idziemy razem. Grzegorz bierze udział w całym pucharze województwa kujawsko-pomorskiego. To jego czwarte zawody. Jest młodym i sprawnym emerytem wojskowym. Ma wreszcie czas na rozwijanie pasji. Zna się też się świetnie na mapie.

- Dogtrekking powinien pasować byłym wojskowym, którzy nie chcą stracić kondycji. Myślę, że wielu z nich zainteresuje się tym sportem. My z Eriką już wsiąkliśmy - zapewnia cykając nam zdjęcie. A Dell korzystając z okazji przystawia się do rozkosznej border terierki.

Nie czas jednak na amory. Dell, dawaj, dawaj! - próbuję go mobilizować po polsku. Prujemy coraz szybciej. Dell jakby poczuł, że czeka nas jeszcze tylko jeden, najdłuższy odcinek. Trochę jest zdziwiony, że zamiast drogami brniemy znowu przez krzaki. Go, Dell, go! Obym nie pomylił azymutu, bo Dell słusznie się wścieknie. On już kierunek trzymał, a ja uparłem się pokonać las na przełaj. Szczęśliwie trafiamy na ósmy punkt. Do przerysowania jest symbol uśmiechu. Jeszcze kilkaset metrów i meta. Jesteśmy trzeci. Nasz czas: 3 godziny i 36 minut. Tak długo? Ani chwili się nie nudziliśmy. Żadnych dłużyzn. Nawet na zegarek po drodze nie zdążyłem zerknąć.

Pijemy. Siorbiemy. Dell wodę, ja piwo. Dell wcina karmę, ja przechodzę na isostar. Dell wyciąga się na trawie, ja ruszam do samochodu po suche ciuchy.

Osiem godzin w trasie

Przy ognisku, czekając na resztę stawki (a niektórzy byli w trasie ponad osiem godzin, bo pomylili drogę) dociera do mnie wreszcie istota tej uniwersalnej zabawy. Gdy my wylewaliśmy z siebie pot w lesie, wielu przypadkowych spacerowiczów z psami miało też okazję dotknąć dogtrekkingu. Kto chciał, dostawał mapę z punktami i ruszał choćby na najkrótszą sześciokilometrową trasę fitness.

- Tu chodzi o to, by psy znalazły w swych panach towarzyszy do dłuższych, potrzebnych im spacerów, a właściciele czworonogów dzięki nim zaczęli się ruszać - tłumaczy Grzegorz Chudzik. - Chodzi o aktywne, odpowiedzialne podejście do posiadania psa. Gdy idę przez miasto, widzę wiele otyłych psów, które wcale nie są szczęśliwe w dobrobycie, jaki im się serwuje. Każdy pies kocha dłuższy ruch, a nie tylko kręcenie rundki wokół bloku.

W tych zawodach zwyciężył Przemek Piechowiak z Sabą, drugi był Józef Maciej Brzezina z Dianą, ale naprawdę wygrali ci, którzy dotarli na metę ostatni. Bo to oni zafundowali swym psiakom najdłuższy, uczciwy spacer.

Warto wiedzieć

Pies lubi ruch

Dogtrekking, w którym od trzech lat rozgrywany jest Puchar Polski, a pierwsze mistrzostwa Polski odbyły się w tym roku, to stosunkowo najmniej znana u nas dyscyplina, należąca do rodziny sportów psich zaprzęgów. Najpopularniejsze są oczywiście wyścigi zaprzęgów składających się z wielu psów. Pierwsze oficjalne mistrzostwa rozegrano w 1991 roku. Za najlepszego maszera w Polsce uchodzi Igor Tracz, który ściga się z powodzeniem na całym świecie zarówno na saniach, jak i specjalnym wózku ciągniętym przez najlepsze w tej konkurencji greystery.

Popularny jest też canicross, czyli bieg z psem - najczęściej na kilkukilometrowym dystansie. Tam psy muszą wykazać się głównie szybkością, ponieważ zawodnicy to najczęściej profesjonalni biegacze, a zadaniem czworonogów jest ciągnąć ich do mety. Dłuższe dystanse psy pokonują w czasie zawodów w bikejoringu, czyli jeździe rowerem podczepionym do psa. Bikejoring, może nawet nieświadomie, uprawia wielu posiadaczy psów, gdy zabierają je na rowerowe wycieczki. Wersją zimową tej zabawy jest skijoring, czyli jazda na nartach biegówkach za psem połączonym z maszerem elastyczną linką. Znana jest tzw. pulka, czyli pies ciągnie małe saneczki, a maszer jedzie na nartach obok.

Na tym tle dogtrekking wydaje się dyscypliną najmniej kojarzącą się z wyczynowym sportem. Bo prawda jest taka, że wielu uczestników ruszając na trasę nie zakłada nawet biegu. Koncentrują się na - dostępnym dla wszystkich i to w praktycznie w każdym wieku - szybkim marszu. Dogtrekking w swych założeniach ma być bowiem naprawdę dla wszystkich posiadaczy i miłośników psów.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski