Ofert zatrudnienia przy prostych pracach polowych u zachodnich sąsiadów jest zatrzęsienie. Głód w tym sektorze za granicą jest tak duży, że nawet znajomość języka nie jest wymagana. Jeszcze kilkanaście lat temu ktoś, kto nie mówił w miejscowym dialekcie na poziomie komunikacyjnym, nie miał szans, żeby poharować sobie na truskawkowym czy szparagowym polu. Stawki też wydają się atrakcyjne, bo prawie 10 euro za godzinę pracy, w porównaniu z naszymi polowymi realiami, to spora kwota. Niestety, dobra informacja dla pracowników, to złe wieści dla polskich plantatorów. 40 złotych za godzinę nie zapłaci żaden z lokalnych sadowników czy rolników.
400 ofert pracy za granicą czeka na mieszkańców
Polska Agencja Prasowa podała wczoraj, że plantatorzy francuscy przyznają: bez polskich robotników sezonowych niektórzy z nich by splajtowali. Oczywiście, część solidnych Polaków pracuje we Francji na czarno, z czym wszyscy i wszędzie chcą walczyć, ale jakoś to niekoniecznie wychodzi.