Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz - Sokół Łańcut 73:75 (28:7, 17:20, 12:28, 16:20)
Astoria: Kimbrough 15 (3), Kiwilsza 11, Andrzejewski 13, Wilk 4, Chyliński 3 oraz Kamiński 8 (1), Dzierżak 6, Siewruk 5 (1), Wińkowski 5.
Sokół: Struski 12 (2), Stupnicki 9 (1), Małgorzaciak 6, Faye 6, Kaszowski 5 oraz Kędel 28 (4), Bręk 6, Kłaczek 3
Trener gości już w 4. minucie prosił o czas, gdy Asta prowadziła 7:2. To była dużo lepsza gra bydgoszczan przede wszystkim w defensywie, w ataku i szybko zaczął trafiać Martyce Kimbrough, który w sobotę został skutecznie zatrzymany (2/10 z gry), a w niedzielę do przerwy był najskuteczniejszym graczem swojej drużyny i w 10. minucie przewaga Asty przekroczyła 20 punktów!
Sokół w pierwszych 10 minutach miał zaledwie 3/11 z gry i aż 8 strat. Do przerwy goście mieli tylko 9 trafionych rzutów z gry na 25 prób. Astoria też miała poniżej 50 procent, ale za to z dystansu solidne 6/15, przewagę pod tablicami i zaledwie 4 straty na koncie.
Po przerwie zaczęły się jednak problemy. Asta zupełnie zgubiła rytm w ataku. Jeszcze w połowie 3. kwarty było 54:36, ale potem goście zaliczyli niesamowitą serię 19:0 i mecz zaczął się praktycznie od początku (54:53).
W ostatniej kwarcie Sokół w końcu wyrównał po kolejnej akcje Stupnickiego. Niesamowity dzień miał Patryk Kędel, kolejny z eksbydgoszczan w składzie gości, to on "trójką" dał gościom prowadzenie, a potem wciąż trafiał (58:66 w 34. minucie).
Było już bardzo źle, ale 5 punktów zdobył Kimbrough, Karol Kamiński zaliczył przechwyt i wymusił faul niesportowy, pomagały też zbiórki w ataku. W końcu udało się odrobić straty, ale ostatnie akcja Asta znowu rozegrała fatalnie. W ostatniej minucie po indywidualnej akcji trafił jednak Kaszowski, a w ostatniej akcje Kimbrough najpierw pomylił się z dystansu, a potem w rzucie za 2 punkty.
Teraz dwa mecze w Łańcucie 3 i 4 maja. Do finału potrzebne są trzy zwycięstwa.
