- 4 października mieliśmy kolejne zebranie - relacjonował przed rokiem „Expressowi” członek Stowarzyszenia „Razem dla Fordonu”. - Zwróciliśmy uwagę na urządzenie leżące na półce z książkami. Wyglądało jak powerbank. Okazało się jednak, że to dyktafon...
Społecznicy podejrzewali, że miał on rejestrować pomysły ich działań. Podejrzenie padło na Stowarzyszenie Miłośników Starego Fordonu, korzystające z tego samego lokalu. O sprawie powiadomiono prokuraturę.
Dla historii
- Ustaliliśmy, że to urządzenie używane było do nagrywania relacji dokumentujących historię Fordonu - mówi Adam Lis, zastępca prokuratora rejonowego Prokuratury Bydgoszcz-Północ. - Potwierdziło to wielu świadków uczestniczących w nagraniach. Powodem, dla którego urządzenie było włączone, okazała się niewielka biegłość techniczna osoby obsługującej dyktafon.
Ustaliliśmy, że to urządzenie używane było do nagrywania relacji dokumentujących historię Fordonu
Bydgoszcz w 3D na Google Maps i Google Earth [zdjęcia]
- Cieszę się, że sprawa się zakończyła - mówi Andrzej Urbaniak, prezes Stowarzyszenia „RDF”. - Szanujemy postanowienie prokuratury i nie będziemy się odwoływać. Osoby, które będą chciały to zrobić, będą musiały opuścić szeregi stowarzyszenia - to stanowisko naszego zarządu.
Zobacz również:
Pogoda na Wszystkich Świętych 2017. NAJNOWSZA prognoza, 1 listopada [Polska i Kujawsko-Pomorskie]
Strata czasu
- Trudno czuć jakąkolwiek satysfakcję, bo tej sprawy po prostu nie powinno być - komentuje Rafael Prętki, prezes SMSF. - Z powodu bzdurnych oskarżeń, prokuratura, policja i my sami straciliśmy mnóstwo czasu, który można było lepiej wykorzystać, z pożytkiem dla dzielnicy. Nie chcę też mówić, na co narażone były nasze rodziny. Nie mamy jednak planów, by kierować sprawę o zadośćuczynienie za pomówienia - chyba, że ataki będą się powtarzać. Wystąpimy wtedy z powództwa cywilnego. Ale my naprawdę mamy tutaj co robić.
Trudno czuć jakąkolwiek satysfakcję, bo tej sprawy po prostu nie powinno być
„Afera podsłuchowa” Sowa po fordońsku
- W październiku 2016r. członkowie Stowarzyszenia „Razem dla Fordonu” zgłosili prokuraturze rzekomy podsłuch, który odkryli podczas jednego ze swoich zebrań.
- Społecznicy podejrzewali, że nagrywane są, a później „kradzione”, ich pomysły. W kręgu podejrzeń znaleźli się członkowie drugiego, „konkurencyjnego’” dzielnicowego stowarzyszenia. Przez rok sprawę wyjaśniali policjanci i prokuratorzy. Pracowali biegli, przesłuchano też wielu świadków.
Zobacz również:
11 lat na krótkim filmie. Tak "rośnie" cmentarz przy Wiślanej w Bydgoszczy