Wydaje się, że prom w końcu wypłynąć musi, bo wehikuł, na którym ma się mieścić 15 samochodów osobowych i 58 pasażerów, jest jedynie cząstką inwestycji, w ramach której powstały już drogi i przyczółki promowe. Inwestorem tego przedsięwzięcia jest urząd marszałkowski w Toruniu. Zakładam zatem, że jego urzędnicy zrobią wszystko, by utopione w promową inwestycje pieniądze nie poszły na dno razem z reputacją marszałka województwa jako wielkiego budowniczego.
Szkopuł w tym, że jak prom nie ma sensu, gdy nie prowadza do niego drogi, tak i te drogi stają się kwiatkiem do kożucha, jeśli kończą się na brzegu Wisły, do którego dopływają jedynie fale. A promu ani widu, ani słychu. Ponoć z tego powodu, że jego wykonawca, firma Techno Marine z Malborka, nie może poradzić sobie z wypełnieniem jednego punktu w kontrakcie. Chodzi o maksymalną prędkość, jaką ma rozwijać „Flisak”.