Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fascynuje ją bunt lat 70. [ROZMOWA]

Magdalena Jasińska
Mary Komasa podczas koncertu z cyklu Rzeka Muzyki Młodych w hotelu „Brda”
Mary Komasa podczas koncertu z cyklu Rzeka Muzyki Młodych w hotelu „Brda” Magdalena Jasińska
W ramach cyklu „Zwierzenia przy muzyce” - MARY KOMASA - wokalistka , kompozytorka, autorka tekstów, mieszka w Berlinie. Swoim koncertem otwierała w Bydgoszczy „Rzekę Muzyki Młodych”.

[break]
W Bydgoszczy jest Pani artystycznie chyba po raz pierwszy...?
Z występem tak, ale bywałam tu już wiele razy i bardzo lubię to miasto.

Spotkałyśmy się podczas ostatniego przedstawienia inauguracji Bydgoskiego Festiwalu Operowego - przyjechała Pani dopingować swojego brata bliźniaka Szymona Komasę, występującego w głównej partii „Potępienia Fausta”.
Uważam, że „Potępienie Fausta” jest jednym z ciekawszych przedstawień operowych, które ostatnio widziałam i cieszę się, że jest wystawiane właśnie tutaj. Wiele razy przyjeżdżałam do Bydgoszczy z racji Camerimage i jakoś to miasto stało mi się bardzo bliskie.

Ten bydgoski koncert, to jakby próbka Pani możliwości. Czy lubi Pani koncertować w tak kameralnych salach jak ta hotelowa?
Gdy się dowiedziałam, że koncert przeniesiony jest do hotelu „Brda”, bardzo się ucieszyłam. Fascynują mnie lata 70. i bardzo się cieszę, że takie budynki pozostają. Byłam wniebowzięta wręcz, była to mała przestrzeń i nawiązał się intymny kontakt między mną a publicznością.

Lata 70. chyba rzeczywiście Panią bardzo inspirują, lata 70., których Pani sama nie zna, bo urodziła się w 1985 roku, a więc w tym roku kończy Pani 30 lat.
Już skończyłam 30 lat. Chciałam jakoś zamknąć ten swój czas, moja ostatnia płyta to próba takiego pierwszego podsumowania. Mam swój zespół i to mi daje ogromne szczęście.

Co takiego Panią wciąga w te czasy? Kolorowość?
Raczej smutek. Kolorowość to jedno, ale ci wielcy bardzo często byli uzależnieni od używek, uciekali z domu, fascynuje mnie ten bunt. Dzięki temu muzycznie dokonało się wiele odkryć, ta muzyka płynie prosto z serca. To mnie kręci w latach 70., nie tylko poza Polską. Jestem ogromną fanką Ewy Demarczyk i to, czego ona dokonała w muzyce jest na skalę światową. Ona jest ponadczasowa, poza ramami w muzyce - i zawsze będę się nią inspirować.

Jesteście zgraną paczką na estradzie.
No tak, staram się dobierać muzyków. To jest ostatni skład, wcześniej miałam trzy inne zespoły. Cieszę się, że z nimi jestem - oni są trochę starsi ode mnie, ale dzięki temu mam poczucie bezpieczeństwa na scenie. To mi daje ogromną swobodę.

Pani, podobnie jak i Ewa Demarczyk, ma zdolności skupiania na sobie uwagi publiczności.
To chyba zasługa moich rodziców, którzy są artystami. Wiadomo, że jak się jest na scenie, to trzeba wykorzystać ten moment. Ja zawsze byłam tego uczona. Jak byłam dzieckiem podglądałam mamę i tatę. Poza tym scena daje mi taki rodzaj koncentracji, której nie mam na co dzień. Jestem osobą dosyć roztrzepaną, a na scenie mam wrażenie, że nad wszystkim panuję. Ja jestem w innym świecie, za każdym razem przeżywam muzykę od nowa i chciałabym, aby tak już pozostało.

Czy pani jest w pewnym transie?
Tak, jestem przyzwyczajona, że muzyka musi mnie gdzieś zabrać. Jako dziecko grałam w szkole Bacha i wiedziałam, że nie mogę być tu i teraz - nauczyłam się teleportować do innego świata.

Wszyscy w domu jesteście artystami. Najstarszy brat Jan - aktor i reżyser, bliźniak Szymon - śpiewak operowy, siostra Zofia - kostiumolog, tata Wiesław - aktor, a najmniej mówicie o mamie Ginie, która przecież jest wspaniałą wokalistką, którą przed laty podziwiałam w poznańskim zespole gospel...
Ona mnie nauczyła podejścia wolnego do muzyki. Dzięki niej pojęłam, że aby być wolnym na scenie, trzeba się wyzbyć wszelkich kompleksów. Jak komuś za granicą mówię, że moja mama w latach osiemdziesiątych śpiewała gospel, to nie chcą mi wierzyć. To, że ten gospel pojawia się w mojej muzyce, to właśnie dzięki mamie. My od dziecka tak słuchaliśmy: tata puszczał nam Ewę Demarczyk, mama - Arethę Franklin, starszy brat hip-hop, a my słuchaliśmy Spice Girls. Z tego może wyjść tylko dużo dobrego, taka mieszanka.

Zwykle rodzice artyści nie chcą, by ich dzieci szły w ich ślady, wiedząc, czym okupione są ich sukcesy.
Moi rodzice zostawili nam wolność. Może ktoś uważa, że przez nazwisko jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Każdy z nas musiał to wypracować. Ja mam 30 lat i zawsze coś robiłam. Uczyłam się w akademii muzycznej, której nie skończyłam, jak i kolejnych studiów, bo rzucało mną po świecie. Widziałam moich rodziców, którzy ciężko pracowali, szczególnie w latach dziewięćdziesiątych, przy czwórce dzieci nie było łatwo. Więc ja jestem im wdzięczna, że oni się nigdy nie poddali i że zaszczepili w nas taką potrzebę, że jeśli jest coś silniejsze od nas, to musimy iść za tym głosem i po prostu się nie poddawać. Najważniejsze, byśmy byli zadowoleni z tego, co robimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!