- Część lamp na Wzgórzu Wolności, na przykład przy Serbskiej czy Chorwackiej, jest tak brudna, że wyglądają na zepsute, bo prawie nie przepuszczają światła. Wcale się nie dziwię, w końcu nikogo nie interesuje, czy te lampy działają porządnie czy nie, kasa i tak leci. Im więcej prądu zżerają, tym lepiej, w końcu to oznacza zyski - uważa nasz Czytelnik ze Wzgórza Wolności.
PRZECZYTAJ:Trudne negocjacje. Czy wyłączą światło na bydgoskich ulicach?
[break]
- Taki wniosek może wysnuć każda postronna osoba i będzie miała sporo racji - uważa Roman Adrych, miejski energetyk. - Obecnie miasto podzielone jest na dwie strefy, w części lampami zarządza ZDMiKP, a w części spółka Eneos, zależna od spółki Skarbu Państwa - Enei. Eneos (czyli Enea Oświetlenie) - w myśl ustawy - jest monopolistą.
Przepisy mówią bowiem o tym, że za energię elektryczną i konserwację urządzeń na obszarze gminy samorząd ma obowiązek płacić właścicielowi urządzeń. Z punktu widzenia spółki ta powinna zarabiać, a żyje między innymi z tego, że to my płacimy za konserwację lamp - podkreśla Roman Adrych. - Za utrzymanie naszych lamp też płacimy, ale stawki ustalane są w przetargu. W przypadku spółki Eneos takiego przetargu już nie ma.
Tymczasem ZDMiKP wykorzystał okazję i wziął udział w konkursie o nazwie „Sowa”, który rozpisał Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Zdobył pieniądze i modernizuje grubo ponad połowę z 11 tysięcy punktów świetlnych, które należą do miasta.
- Wymiana lamp na ledowe da potężne oszczędności na zużyciu energii, a także ograniczenie emisji CO2. Co ważne, elementem modernizacji jest również instalacja systemu zarządzania światłem. Oznacza to, że na mniej uczęszczanych trasach nocą światło będzie przyciemniane, co także ograniczy zużycie energii - mówi energetyk.