Maluchy łowią pietruszkę z rosołu, wzdrygają się na widok kawałków mięsa pływających w zupie. Rodziców zaś oburza „dorosły” jadłospis dla małych dzieci.
<!** Image 2 align=right alt="Image 112781" sub="Dzieciaki mają swoje upodobania żywieniowe, ale bardzo wiele zależy też od sposobu podania obiadku Fot. Dariusz Bloch">- Łazanki? Dla pięciolatki? - denerwuje się tata dziewczynki, nasz Czytelnik. - Albo zestaw „owocowa” i śledzie? Córka tego nie jadła, co mnie wcale nie dziwi. Ktoś, diabetolog, technolog żywienia, w przedszkolnej kuchni powinien się zastanowić nad ustalaniem menu dla najmłodszych, zwłaszcza że sporo płacimy za opiekę nad pociechą...
Z ustalaniem menu kłopotu nie ma, tak przynajmniej zapewniają nas dyrektorki bydgoskich placówek przedszkolnych. Liczy się i kalorie i witaminy, wartości odżywcze, a konkretnie liczą je specjaliści ze Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Co więcej, konkretne danie nie ma prawa pojawić się w „karcie” częściej, niż co dziesięć dni. Gorzej ze smakiem i z przyzwyczajeniami maluchów.
- Ziemniaczki nie mogą być „brudne”, więc sos trzeba im nalać obok ziemniaków - mówi Katarzyna Janicka, zastępca dyrektora Przedszkola nr 80 w Bydgoszczy. - Uraz na tle koloru zielonego - pietruszka z rosołu ląduje na brzegu talerza. Ktoś inny absolutnie nie zgadza się, aby surówka leżała obok ziemniaków i mięsa, więc podajemy ją osobno. Nie obkładać chleba - więc indywidualnie smarujemy tylko masłem... Wreszcie awersja do kawałków mięsa pływających w zupie. Nie może być w niej ani jednego włókienka... Co do śledzi, uważamy, że nie są dobre dla tak małych dzieci, podobnie jak ostre potrawy. Dzieci kochają zupy pomidorową i neapolitańską, makaron z serem, naleśniki. Nie gardzą też szpinakiem. Do wszystkiego trzeba je przyzwyczaić, bo czasem nie jedzą, bo nie próbowały czegoś w domu. Dziś na obiad podaliśmy krupnik, placki ziemniaczane i mandarynki.
<!** reklama>- Kiedyś przyszedł do mnie oburzony rodzic, nie podobało mu się, że podajemy dzieciom śledzie - wspomina Krystyna Kossak, dyrektorka Przedszkola nr 26 przy ul. Markwarta. - Wyobrażał sobie pewnie, że na talerzu kładziemy tego śledzia i stawiamy „setkę”. Tymczasem śledzika w śmietanie serwujemy bardzo rzadko, ale smacznie, z ogórkiem, z rozmaitymi warzywami. Urozmaicamy jedzenie. Urządzamy tygodnie kolorów, obiady też są kolorowe. Nie zmuszamy, zachęcamy do jedzenia.
Przy Paderewskiego ktoś nie zje kaszy, bo jej nie zna, sądzi, że na ziemniakch świat się kończy. Nieliczni nie lubią warzyw, więc kładzie się je obok kanapek, żeby nie było kłopotu z plastrem pomidora na szynce. Dzieci za to chętnie jedzą wyhodowany samodzielnie szczypiorek, rzeżuchę, cebulkę. Czy rodzice o tym wiedzą?...