[break]
Z niemalże rewolucyjnym pomysłem zgłosił się do „Expressu” jeden z bydgoskich kierowców. - Małe dziecko w samochodzie się męczy nawet przy włączonej klimatyzacji - przekonuje. - Jadąc ulica Wyszyńskiego utknąłem w korku na wiele minut. Jakie jest wyjście? Wpuścić auta z dziećmi na buspasy, które większość czasu i tak są puste. Przepis mógłby dotyczyć dzieci w określonym wieku i w czasie odpowiednio wysokiej temperatury.
Jak na ten rewolucyjny pomysł spoglądają drogowcy? Niechętnie i to z kilku powodów. Najważniejszy to taki, że... się nie da. - To nie my jesteśmy od ustalania tego rodzaju przepisów - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy. - Tego rodzaju regulacje powinny znaleźć się w Prawie o ruchu drogowym, a tych aktów prawnych nie ustala się na poziomie samorządu.
Jak zatem wytłumaczyć na buspasach obecność taksówek czy... motocykli? Przypomnijmy, że oprócz Bydgoszczy tylko Kraków i Łódź zdecydowały się na wpuszczenie silnikowych jednośladów na pasy dla komunikacji.
- Trzeba sięgnąć do rozporządzenia Ministra Infrastruktury z 3 lipca 2003 roku - mówi Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego bydgoskiej KWP. - Zgodnie z nim pasy autobusowe są przeznaczone tylko dla autobusów lub trolejbusów komunikacji publicznej. Jeżeli jednak właściciel drogi chce ten przywilej rozszerzyć, musi umieścić odpowiednią informację na znaku pionowym, informującym o początku buspasa.
Drogowcy przypominają, że na buspasy nie wpuszczono rowerzystów ani mikrobusów. - Buspasy są po to, żeby usprawniać komunikację miejską, to jest dla nich priorytet. Mamy w mieście w tej chwili 220 tys. pojazdów. Buspasy powodują, że komunikacja miejska staje się atrakcyjniejsza do szybszego podróżowania niż stanie w korkach... - mówi Krzysztof Kosiedowski.
W Bydgoszczy wytyczono do tej pory 7,5 km buspasów. Do 2020 roku ma ich być dwa razy więcej. Przyspieszyły działanie komunikacji od 8 do 15 minut. Na Wyszyńskiego oszczędności te sięgają nawet 17 minut.
