Klaus Geiger przypomina słowa Olafa Scholza: „Robimy wszystko, co w naszej mocy, co jest możliwe i ma sens” – powiedział o pomocy dla Ukrainy w programie telewizyjnym „Anne Will” około cztery tygodnie po przemówieniu w Bundestagu o „punkcie zwrotnym”. „Nie, ten rząd federalny tego nie robi. Robi o wiele za mało” – ocenia autor komentarza.
Ponadto zwraca uwagę, że, „przed wojną Niemcy były bliżej Kremla niż ich zachodni sojusznicy – i nadal są, mimo wszystkich zbrodni popełnionych na Ukrainie”. „Staje się to oczywiste, gdy ponownie przyjrzymy się minionym kilku tygodniom – oraz temu, jak rząd federalny zachowywał się w kwestii dostaw broni” – czytamy.
Klaus Geiger uważa, że „dostawy broni nie są szczegółem tej wojny: są wskaźnikiem tego, czy nastąpił »punkt zwrotny« w polityce wobec Rosji”. Narracja o „punkcie zwrotnym” to – w ocenie autora komentarza – „bajka”. Bundeswehra „ma zostać dozbrojona” – innymi słowy – Niemcy chcą zapewnić sobie bezpieczeństwo. Nie dotyczy to Ukrainy. Zmiana kursu Olafa Scholza jest spowodowana strachem, a nie odwagą – ocenił.
Zdaniem autora komentarza w „Die Welt” dlatego też „rząd niemiecki ponosi teraz część winy za masakry w Buczy i Mariupolu, które przypominają nazistowskie metody stosowane w Europie Wschodniej. Niemcy, które wymordowały miliony ludzi na Ukrainie, mogą teraz uzbroić ich potomków i krzyknąć: »Nigdy więcej!«”.
„Dostawy broni zadecydują o tym, czy Niemcy, które dopuściły się najgorszych zbrodni w historii ludzkości, będą miały odwagę zrobić to, co Scholz zapowiedział w swoim przemówieniu: stanąć po właściwej stronie historii” – czytamy.
